W 2020 roku Łódź w przeliczeniu na jednego mieszkańca wydała na wsparcie klubów sportowych 11,7 zł. To ponad dwa razy więcej niż Warszawa, ale pięć razy mniej niż Kielce czy Lublin.
“Rzeczpospolita” opublikowała niedawno raport o wsparciu klubów sportowych przez samorządy (tutaj całość). Dziennikarze zebrali dane z większości dużych i średnich polskich miast i porównali je. Dowiedzieliśmy się m.in., że najwięcej pieniędzy z budżetów miast i gmin przeznaczonych jest oczywiście na piłkę nożną, ale wydatki spadły w porównaniu z 2019 rokiem. Co ciekawe, zespoły siatkarskiej PlusLigi dostały w sumie o 13,5 mln mniej od koszykarskich z ekstraklasy. I jeszcze jedno porównanie: wsparcie dla drużyn z piłkarskiej ekstraklasy jest tyko o 10 mln zł wyższe niż da pierwszoligowców.
Jeśli chodzi o wartości bezwzględne, to najwięcej pieniędzy na sport zawodowy dał w ubiegłym roku Wrocław (19,4 mln zł), drugo był Lublin (18,6 mln), a następny Gdańsk (12,98 mln). Łódź jest 12. z 7,875 mln zł, a przed nią są m.in. Katowice , Płock, Gdynia, Kielce, Tychy, Gliwice, Warszawa i Częstochowa.
Najciekawsze jest jednak zestawienie wydatków na jednego mieszkańca. Tutaj zdecydowanym liderem są Polkowice (240 zł), Tychy dały (81 zł), Kielce i Lublin po 55 zł, Gliwice 53 zł, a Katowice – 40 zł. Za Łodzią (11,7 zł), są Warszawa, Kraków i Poznań. Stolica wspiera jednak mniej klubów i ma trzy razy więcej mieszkańców, a w Krakowie i Poznaniu na wysokim poziomie została tylko piłka nożna.
We wszystkich porównaniach Łódź wypada średnio lub nisko. W 2021 roku będzie gorzej, bo pieniądze są trochę mniejsze. Kluby mają jeszcze nadzieję, że skarbnik miejski coś dorzuci, jak to już się zdarzało w poprzednich latach, jednak władze studzą optymizm. Bo kasa jest pusta, a mając do wyboru oświatę i kluby sportowe, tak naprawdę wyboru nie ma.
Urzędnicy podkreślają, że Łódź nie ma sobie równych pod względem nakładów na infrastrukturę sportową. Takiej bazy nie ma żadne inne miasto w Polsce. Ale sport to piramida, na której szczycie są profesjonalne kluby. Bez ŁKS-u i Widzewa dzieci nie będą garnąć się do akademii. Bez ŁKS Commercecon i Grot Budowlanych nie będzie zainteresowania siatkówką i w przyszłości stadiony i hale będą puste.
Zasadniczo jestem przeciwny pompowaniu dziesiątek samorządowych milionów w zawodowy sport i poparłbym taką decyzję, gdyby finansowanie solidarnie wstrzymały wszystkie miasta i gminy. Na razie to nieprawdopodobne, dlatego Łódź powinna się postarać, żeby promujące ją przecież drużyny miały równe szanse rywalizować w kraju.
Więcej pieniędzy na pewno można znaleźć, choćby przez ograniczenie wydatków na niewiele dające imprezy, jak choćby koszykarskie campy. Tylko w tym roku za JEDEN DZIEŃ zabawy ze znanymi koszykarzami zapłacono z miejskiej kasy 100 tys. zł (w poprzednim aż 170 tys.!). To tylko o 5 tys. zł mniej, niż ŁKS i Widzew dostają razem na szkolenie przez cały rok i połowę tego, ile seniorskie drużyny otrzymały na drugie półrocze.
Podobnych wydatków było i jest więcej. Jeśli pozostaną, będziemy z zazdrością patrzeć na sukcesy osiągane przez drużyny z Bydgoszczy, Szczecina, Wrocławia, Lublina czy Kielc, a przecież Łódź jest większa od tych miast, ma bogatsze tradycje sportowe i lepszą bazę.
PS. Za ostatni koszykarski camp Łódź zapłaciła z budżetu na promocję, czyli gdzieś jednak są w miejskiej kasie ukryte pieniądze.