Widzew przegrał z Wartą Poznań. Wygrana gości była sprawiedliwa, ale kibice zastanawiają się, czy trochę nie pomogli im sędziowie.
W sobotnim meczu były co najmniej dwie kontrowersje, na pewno dwie poważne. Po pierwsze, to gol pierwszy gol dla Warty. Widzew stracił go po stałym fragmencie gry (po raz pierwszy w tym sezonie), chociaż po zagraniu z rzutu rożnego łodzianie wybili piłkę i zapobiegli zagrożeniu. Tyle, że zrobili to niedokładnie i piłka trafiła pod nogi piłkarza Warty. I za chwilę wróciła w pole karne. Zagapił się Ernest Terpiłowski, który z konieczności grał w ty meczu na prawym wahadle więc miał sporo zadań defensywnych. I nie zauważył, że za jego plecami czai się Adam Zrelak.
Słowak po chwili pokonał Słowaka, czyli Henricha Ravasa. Strzał 28-letniego napastnika był precyzyjny i bramkarz Widzewa nie miał szans. Pytanie tylko, czy w momencie podania Zrelak nie był na pozycji spalonej. By to rozstrzygnąć potrzebny był VAR.
Sprawdzanie chwilę trwało, piłkarze Warty mieli już prawo zwątpić, ale ostatecznie cieszyli się z gola po raz drugi. Łukasz Kuźma wskazał na środek. Sędziowie uznali, że pozycji spalonej nie było. Zdecydować musiały naprawdę milimetry.
Druga kontrowersja miała miejsce niedługo przed przerwą. Po zagraniu w pole karne do Kristoffera Normanna Hansena piłkę ręką zagrał Dimitrios Stavropoulos. Grek na pewno odbił nią piłkę. Sędzia nie miał jednak nawet chwili zawahania. Musiał dostać na słuchawkę potwierdzenie od kolegów z VAR-u, że karny Widzewowi się nie należał. Rzeczywiście w powtórkach można dostrzec, że piłka odbiła się od ziemi i potem trafiła w rękę piłkarza Warty, ale po drodze odbiła się jeszcze (chociaż niezbyt mocno) o jego biodro. Według przepisów, gdy piłka odbije się od którejś z części ciała, a dopiero potem od ręki, to przewinienia nie ma.
Oczywiście kibice Widzewa mogą mieć swoje zdanie na ten temat. Trzeba jednak pamiętać, że VAR obsługiwał w tym spotkaniu Szymon Marciniak, czyli sędzia który prowadził finał niedawnych mistrzostw świata. On chyba wie lepiej.
1 Comment
Marciniak nie jest nieomylny. A dziwnym trafem to kolejna sporna sytuacja, którą rozstrzyga wyłącznie na niekorzyść Widzewa. Ręka Josue w WIDLEG (nienaturalnie ułożona, nie po “odbicu się” a po przyjęciu zawodnika, zatrzymująca piłkę przed wyjściem na aut) nie wystarczyła do zatrzymania gry. Faul na Pawłowskim niezauważony. Teraz pierwsza bramka – ja bym naprawdę chciał zobaczyć kilka klatek w przeciągu tej pół sekundy kiedy zawodnik Warty podawał, bo pokazana przez canal stopklatka była zastanawiająca – piłka była jakby w dwóch miejscach jednocześnie (przy nodze podającego)