Widzew przegrał 2:3 z Piastem Gliwice, ale nie brakuje opinii, że sędzia skrzywdził łódzką drużynę.
Była 26. minuta meczu w Gliwicach. Przed chwilą Widzew stracił pierwszego gola w tym meczu i dążył do wyrównania. Po lewej stronie pola karnego Piasta Jordi Sanchez ograł Ariela Mosóra i chciał podać do ustawionego na wprost bramki Dominika Kuna. Nie udało się, bo po drodze piłkę zatrzymał Grzegorz Tomasiewicz. Na pewno zrobił to ręką.
Sędzia Paweł Raczkowski uznał jednak, Widzewowi rzut karny się nie należał. Tego samego zdania byli arbitrzy VAR. Prawdopodobnie uznali, że było to zagranie przypadkowe, że piłka najpierw trafiła w tułów piłkarza Piasta, a dopiero potem w rękę. Nie dowiemy się tego, bo sędziowie nie mają w zwyczaju się tłumaczyć.
CZYTAJ TEŻ: Ciekawe przypadki Jordiego Sancheza
Jordi i inni gracze protestowali, ale na nic się to nie zdało. Hiszpan dodatkowo dostał żółtą kartkę za dyskusje z sędzią.
Według Adama Lyczmańskiego, byłego arbitra i eksperta Canal+ Sport, sędziowie się jednak pomylili i Widzewowi należał się karny. – Jestem trochę zdziwiony – zaczął w programie Liga+ Extra. – Moim zdaniem zawodnik [Jordi] ma słuszne pretensje, bo ręka [Tomasiewicza] jest odwiedziona od tułowia i ruch wykonany jest w kierunku piłki. Potem jest próba ucieczki, ale Tomasiewicz chciał się wykazać sprytem i mu się udało.
Karnego więc nie było, a wygląda na to, że być powinien. Gdyby Widzew go dostał i wykorzystał jedenastkę, to mecz pewnie ułożyłby się zupełnie inaczej. Jeszcze przed przerwą łodzianie stracili drugą bramkę i już się nie podnieśli.
1 Comment
Proponuję porównać faul na karnego Shehu z 45 minutą w Kielcach. Czym różnią się te dwie interwencje? A na Jordim sędzia ani nie odgwizdał faulu, ani nie dał, co byłoby oczywiste – czerwonej kartki graczowi Korony.