W meczu 14. kolejki PKO BP Ekstraklasy Widzew Łódź zmierzy się na własnym stadionie z Wartą Poznań. Co przed spotkaniem powiedział trener łodzian, Daniel Myśliwiec?
Choć sytuacja kadrowa widzewiaków nie jest łatwa, to w Widzewie nikt nie zamierza narzekać. Czerwono-biało-czerwoni pokazali już w Częstochowie, że są w stanie poradzić sobie bez swoich podstawowych graczy. W starciu z Wartą prócz Bartłomieja Pawłowskiego, Serafina szoty i Sebastiana Kerka zabraknie także Juana Ibizy, Marka Hanouska i Juliana Shehu. Pauza podstawowych piłkarzy jest jednak szansą dla zmienników.
– Poradzimy sobie jak zawsze. Korzystając z informacji jakim składem dysponuje rywal, jesteśmy w stanie tak ustawić zespół, żeby uzyskać optymalne rozwiązania. Wierzę w to, że ci gracze, którzy się pojawią na boisku dadzą z siebie wszystko. Jeśli zagrają tak jak grają na treningach to będę spokojny – przyznaje Myśliwiec.
Szkoleniowiec RTS-u odniósł się także do dużej liczby kontuzji. Czy nie ma obaw, że jest to wynik np. zaniedbań podczas okresu przygotowawczego?
– Nie ma z mojej strony takich obaw. Wszystkie urazy, z wyłączeniem przypadku Juana Ibizy są dość niestandardowe i niezależne od procesu treningowego. Niestety opady deszczu i grząska murawa nam nie pomagają i to właśnie jest powodem absencji Juana. Natomiast optymistyczne jest to, że przy pierwszym sygnale ostrzegawczym wiemy jak zareagować. Zarówno sztab jak i piłkarze – komentuje szkoleniowiec łodzian.
Z problemami kadrowymi musi radzić sobie także Dawid Szulczek, trener Warty Poznań. Czy te braki mogą wpłynąć na jakość widowiska?
– Myślę, że nie. To zależy od założeń obu stron. Jeśli będzie nam brakować lewej nogi to nie będziemy szukać sposobu jak ją doczepić, tylko poszukamy rozwiązania jak operować prawą kończyną. Chcemy wykorzystywać swoje atuty i pracować w taki sam sposób jak zawsze, nieważne czy mamy do dyspozycji wszystkich graczy czy nie – mówi Myśliwiec.
Widzew Myśliwca naprawdę solidnie punktuje. Na własnym terenie widzewiacy wygrali pod wodzą nowego szkoleniowca oba mecze, na wyjeździe polegli tylko raz, resztę spotkań remisując. Ostatnio RTS przywiózł ważny punkt z Częstochowy gdzie zremisował z Rakowem.
– Gdy gra się dobrze, ale się nie punktuje to pojawiają się wątpliwości. Dlatego każde zdobyte przez nas “oczko” jest tak ważne. Robimy stałe postępy. Dlatego nie zdobyliśmy choćby punktu w Gliwicach, ale udało się to zrobić na terenie mistrza Polski. Po tamtym spotkaniu piłkarze otrzymali wskazówki jakie błędy strategiczne popełnili. Raków wiele razy był w naszym polu karnym, ale tak naprawdę miał niewiele okazji do zdobycia gola. Widzimy i czujemy ten postęp. Nie zrealizowaliśmy celu, bo chcieliśmy wygrać ten mecz. Mimo to zawodnicy mają poczucie, że ich praca się broni. Ja osobiście jestem zachwycony ich postawą na zajęciach– twierdzi trener widzewiaków.
ZOBACZ TAKŻE>>>Dyrektor sportowy Widzewa: Nie jestem zadowolony z odejścia Hansena
W starciu z Rakowem w pierwszym składzie RTS-u zobaczyliśmy Imada Rondicia, który zajął pozycję Jordiego Sancheza. Czy po postawie Hiszpana na treningach widać sportową złość spowodowaną utratą miejsca w wyjściowej jedenastce?
– To wszystko zależy od interpretacji. Ja staram się nie oceniać takich zachowań, bo łatwo jest błędnie ocenić kogoś za rzeczy, za które nie powinien być oceniany. Jeśli komuś pomaga złość i to ma uwolnić dodatkową motywację, to jest to dla mnie w porządku. Jeśli ktoś jest spokojny mimo, że nie gra to nie znaczy, że coś z nim jest nie tak – skomentował Myśliwiec.
Obok trenera łodzian na piątkowym briefingu pojawił się także sam Rondić.
–Zawsze staramy się grać ofensywnie i strzelać jak najwięcej goli. Pracujemy nad tym na treningach, żeby przenieść to na boisko. Wszyscy chcemy się cieszyć grą. W szatni panuje świetna atmosfera. Chcemy w każdym meczu grać jak najlepiej, bo jesteśmy Widzewem, wiemy jakie są oczekiwania wobec nas. Nieważne czy gramy z mistrzem polski, jak ostatnio z Rakowem czy z teoretycznie słabszym przeciwnikiem jak teraz z Wartą. Do każdego podchodzimy z szacunkiem, ale też ze świadomością jakości jaką mamy – powiedział Bośniak.