W felietonie “Dobrze, że Widzew przypomniał sobie, że ma piękną historię” napisałem o polityce historycznej klubu, a konkretnie o pozytywnej zmianie, jaka zaszła ostatnio. Okazją do przypomnienia sobie pięknych wspomnień jest 40. rocznica wyeliminowania przez Widzew słynnego Liverpoolu, najlepszej drużyny przełomu lat 70. i 80. XX wieku. Gdy Włodzimierz Smolarek, Józef Młynarczyk, Andrzej Grębosz, Krzysztof Kamiński, Roman Wójcicki, Marek Filipczak, Mirosław Tłokiński, Wiesław Wraga i ich koledzy ogrywali największe ówczesne gwiazdy angielskiej piłki, byłem uczniem. Już po tym niesamowitym sukcesie, jakim był awans do najlepszej czwórki drużyn w Europie, przez ćwierć wieku miałem przyjemność, a czasami nieprzyjemność pisania o Widzewie. Gdy zaczynałem, prezesem był Ludwik Sobolewski, później na czele klubu stali Andrzej Pawelec, Andrzej Grajewski, Jacek Dzieniakowski, Witold Skrzydlewski, Jerzy Porczyński, Zbigniew Boniek (choć formalnie prezesem nie był), Sylwester Cacek i jego ludzie (to ten czarny okres). Byłem przy niesamowitej reaktywacji, która zjednoczyła widzewskie środowisko jak nikt i nic wcześniej, dzięki czemu drużyna dziś jest w ekstraklasie, a stadion wypełnia się na każdym meczu, budząc podziw i zazdrość rywali…
Kiedyś był miły zwyczaj składania wielkim widzewiakom życzeń urodzinowych, czy to na stronie internetowej, czy w klubowych Social Mediach. Tak się składa, że zaprzestano tego za kadencji obecnego zarządu. Może to przypadkowe zaniechanie, a może celowe działanie…
Napisałem felieton dlatego, że ucieszyła mnie inicjatywa Tomasza Stamirowskiego, by przypomnieć, jak wielki był kiedyś Widzew i to nie tylko w Polsce, ale i Europie. Żeby uświadomić najmłodszym kibicom, że bały się go Liverpool, Juventus Turyn czy oba Manchestery, wtedy i dziś europejscy potentaci.
Już po opublikowaniu felietonu dostałem wiele pozytywnych sygnałów od fanów Widzewa, od byłych zawodników, ale i ludzi, którzy pokazywali niekonsekwencję obecnych władz (bo to chyba one decydują, co ukazuje się w klubowych Social Mediach).
Zarząd Widzewa najwyraźniej poczuł się dotknięty i wydał oświadczenie, w którym pisze, że część moich wątpliwości “nie podlega prawdzie”. Tak się składa, że starałem się nie interpretować ich zachowań, ale napisałem o faktach, na podstawie rozmów z prawdziwymi legendami klubu.
Napisałem, że cieszy mnie inicjatywa uhonorowania bohaterów z sezonu 1982/1983, bo uważam, że bez tamtych gigantycznych sukcesów nie byłoby dzisiejszego fenomenu. Wówczas tworzył się słynny widzewski charakter, z którego Widzew znany jest do dziś. Przyznam, że bolało mnie, że – tak jak napisałem – ludzie mający największy wpływ na powstanie widzewskiej historii, zostali zmarginalizowani i sprowadzeni do roli petentów. “Do ubiegłego tygodnia miałem wrażenie, że historia klubu zaczęła się niedawno, niedługo przed powrotem do ekstraklasy. Wszystko, co było wcześniej, to prehistoria, mocno zakurzona, zepchnięta na margines, gdzieś do klubowego muzeum”. Z bohaterami z Anfield rozmawiam i słyszę, że są zbyt dumni, żeby prosić obecne władze o wejściówkę na mecz…
Ad. a. Prezesi piszą: “Dystrybucji biletów przez Stowarzyszenie Byłych Piłkarzy Widzewa w samym środowisku osób zasłużonych dla klubu budziła wiele wątpliwości (…)”. Według mojej wiedzy, opartej na rozmowach ze słynnymi widzewiakami, budziła wątpliwości z powodu chęci weryfikacji, kto bardziej zasłużył na oglądanie meczu, a kto mniej. Konflikt został – na szczęście – rozwiązany, choć nie wszystkim bohaterom sprzed 40 lat kompromis się podoba. Łatwo zauważyć, kto czuje się dotknięty, bo po prostu nie przychodzi na mecze. W oświadczeniu zarząd nie odnosi się jednak do dziwnego zaprzestania składania życzeń urodzinowych i w ten sposób przypominania o legendach, choć ten zaszczyt spotyka pracowników (żeby było jasne – nie mam nic przeciwko ich docenianiu).
Ad. b. “Władze klubu doskonale zdają sobie sprawę, że bez Panów Wragi, Kamińskiego, Grębosza, Młynarczyka, Gapińskiego, ale też setek innych działaczy, trenerów, sponsorów i kibiców nie byłoby wielkiego Widzewa (…)” – przyznaję, że bardzo mnie cieszy ta część oświadczenia. Szkoda tylko, że w działaniach klubu tego nie widziałem (może nie zauważyłem, choć nie tylko ja mam takie odczucie), a niektórych z wyżej wymienionych trudno dostrzec na trybunach.
Ad. c. Przyznaję, że nie wiem, o co chodzi w tym punkcie oświadczenia i jaki to ma związek z treścią felietonu. Jeśli zarząd ma jakieś zarzuty wobec swoich poprzedników, stowarzyszenia, powinien zawiadomić odpowiednie organy, a nie pisać o “ustalaniu zatrudnienia trenerów i piłkarzy z osobami niezwiązanymi formalnie z klubem, niekorzystne umowy zawierane chociażby z przedstawicielami osób, które uważały się za nieformalnych przedstawicieli kibiców; niekorzystne umowy najmu dla klubu, (…), faktury z fikcyjnymi świadczeniami dla osób trzecich (…)”. Przyznam, że niezbyt uważnie śledziłem w ostatnim czasie to, co działo się w Widzewie, dlatego nie domyślam się nawet, o co chodzi autorom. Czyżby była to reakcja na zdanie z felietonu, że członkowie stowarzyszenia SRTS Widzew mówią, że po “złagodzeniu konfliktu z miastem, stali się głównymi wrogami”? Jeśli zarząd ma wiedzę o “fakturach z fikcyjnymi świadczeniami” powinnien zawiadomić prokuraturę, a nie komunikować o tym w oświadczeniu.
Ad. d. Zarząd pisze, że “żaden sponsor nie jest wrogiem klubu. Insynuacje w tym zakresie są skandaliczne”. Nie wiem, skąd takie wnioski, może po prostu panowie źle zrozumieli, a na pewno nadinterpretowali mój wpis. To, że są sponsorzy rozczarowani współpracą, na pewno nie jest moją insynuacją.
Ad. e. Ostatnią rzeczą, jaką chciałbym zrobić, to “adnotacje wobec Rodzin” i nie dlatego, że “w trybie natychmiastowym będą wyciągane konsekwencje”. Gratuluję (późno, ale szczerze) prezesom powiększenia rodzin, jednak uważam, że 68. rocznica urodzin Józefa Młynarczyka także zasługiwała na zamieszczenie w klubowych mediach.
Na tym kończę polemikę, niezależnie od tego, czy moja odpowiedź spodoba się autorom oświadczenia, czy nie, czy będą chcieli wydać kolejne. Jako łodzianin kibicuję Widzewowi, życzę mu sukcesów przynajmniej takich, z jakich mogłem cieszyć się w czasie, gdy codziennie się nim zajmowałem. Na koniec powtórzę: cieszę się, że Tomasz Stamirowski, właściciel klubu, wyszedł z inicjatywą przypomnienia największego sukcesu Widzewa w historii i doceniania uczestników tamtego wydarzenia. Bo bez wyeliminowania Liverpoolu i awansu do półfinału Pucharu Europy, dziś nie byłoby widzewskiego fenomenu.
Chciałbym też przypomnieć autorom oświadczenia, że felieton to utwór publicystyczno-dziennikarski (…) utrzymany w osobistym tonie i nie musi on być odzwierciedleniem stanowiska medium, w którym jest zamieszczony (za słownikiem PWN).
2 Comments
przykre, nie pierwszy raz próbuję pan zbić “kaputał” na plecach Widzewa, Piłkarzy, Kibiców udając, że dba pan o Klub i o nasz WIDZEWSKI interes, historie itd. nie wnosi pan nic prócz insynuacji i obrażania podtekstami.
a moja wypowiedź proszę traktować również jako felieton…….
kapitał, nie kaputał…… być miało