Śpiączka, który trzy ostatnie sezony spędził w Górniku Łęczna, miał być jedną z odpowiedzi na problemy Widzewa z napastnikami. Obecnie w kadrze łodzian znajduje się dwóch nominalnych snajperów – 30-letni Mattia Montini (2 bramki w lidze), który dużą część poprzedniego sezonu stracił prze kontuzję i 19-letni Bartosz Guzdek (6 goli w lidze), najlepszy strzelec drużyny w sezonie 2021/2022, który jednak w 2022 roku ani razu nie trafił do bramki rywali. Taki sam dorobek strzelecki jak on ma jeszcze Bartłomiej Pawłowski, który nominalnie jest jednak pomocnikiem, ale wiosną często wystawiany był najbliżej bramki rywali.
Latem jednym z priorytetów dla Widzewa miało więc być wzmocnienie konkurencji w ataku i dodanie tej formacji niezbędnego w PKO Ekstraklasie doświadczenia. Rozwiązaniem w obu tych aspektach mógł być Bartosz Śpiączka, 30-latek, który na najwyższym szczeblu rozgrywkowym rozegrał 153 mecze. Zdobył w nich 37 goli, z czego aż 11 w ostatnim sezonie, mimo że występował w klubie, który sezon zakończył na ostatnim miejscu.
Śpiączka nie dla Widzewa. Napastnik dopiero na koniec?
Choć przez pewien czas mogło się wydawać, że Widzew jest faworytem do pozyskania doświadczonego napastnika (był pierwszym klubem łączonym z piłkarzem po spadku Górnika), w międzyczasie w mediach pojawiła się informacja, że urodzonemu z Wolsztynie zawodnikowi bliżej do Korony Kielce. Tam też ostatecznie wylądował, podpisując dwuletni kontrakt, o czym w poniedziałek wieczorem poinformowały oba kluby. – Wiem po co tutaj jestem. Przyjechałem do Kielc, aby strzelać bramki – przyznał cytowany przez oficjalną stronę Korony zawodnik, który do nowego klubu trafił na zasadzie transferu gotówkowego.
Widzew na razie zostaje ze wspomnianymi dwoma napastnikami, ale wzmocnił już defensywę, pozyskując Mateusza Żyrę i Serafina Szotę (badania przechodzi jeszcze Bułgar Bożidar Czorbadżijski), a także pomoc, kontraktując Albańczyka Juljana Shehu. Na snajpera na razie w Łodzi muszą jeszcze poczekać.