Od 1 lipca zrealizowałem 32 piłkarskie transakcje. To pewnie jeden z najwyższych wyników na świecie. Dzięki zgromadzonemu wcześniej doświadczeniu wiedziałem, jak zrealizować ten plan – mówi Mindaugas Nikolicius.
Dyrektor sportowy Widzewa udzielił wywiadu portalowi TVP Sport. Litwin mówił oczywiście głównie o wzmocnieniach drużyny. Tego lata łódzki klub sprowadził już dziewięciu nowych piłkarzy. Transfery załatwiał oczywiście Niko.
Który transfer był dla Widzewa najtrudniejszy do przeprowadzenia? – Każdy był na swój sposób trudny. Zachęcając piłkarzy do transferu, mówiłem im o wizji nowego Widzewa. Ja w to wierzyłem i musiałem sprawić, by i oni uwierzyli. Rozmawiałem z młodymi ludźmi, którzy mieli oferty z innych klubów, a ja musiałem zachęcić ich do czegoś, co dopiero miało powstać. A oni potem patrzyli w tabelę, a tam Widzew na 13. miejscu. Patrzyli na ostatnią historię – brak sukcesów i gry w Europie. Niektórzy mogli się więc zniechęcić. Każdy transfer był wyzwaniem, ale ostatecznie wierzę, że sprowadziliśmy wartościowych piłkarzy. Oczywiście, największe zasługi mają właściciele i zarząd klubu, bo to oni dali mi narzędzia do działania, bym mógł realizować naszą wspólną wizję – stwierdził dyrektor.
Nikolicius dodał też m.in., że jest wielu nowych piłkarzy, ale też takich, którzy pozostali w zespole. – I teraz oczekuję od nich, by byli liderami nowego Widzewa – stwierdził.
Padło też pytanie o Samuela Akere, który robi bardzo dobre wrażenie w sparingach. – Wszystko jest w jego rękach. Znam go od dawna. Chciałem ściągnąć go do Hajduka Split, ale wtedy był dla nas zbyt drogi. Ciągle śledziłem jego losy i zgromadziłem na jego temat naprawdę dużo informacji. Wiedziałem, że w tym roku Botew Płowdiw przeżywa finansowe trudności. Skorzystałem z tej sytuacji i kupiliśmy go poniżej ceny. Nie miałem wątpliwości, że będzie gotowy. Spędził już trzy lata w Europie. W miejscu, które, powiedzmy, nie jest idealne. Zaadoptował się do trudnych warunkach i walczył o swoją egzystencję – powiedział Niko.
Dyrektor sportowy Widzewa przyznał też, że to nie koniec transferów. Mowa o dwóch, trzech graczach. – Tak, potwierdzam. Teraz czujemy się już bardziej komfortowo. Początkowo musieliśmy sprowadzić sześciu piłkarzy przed startem przygotowań. Potem kolejnych trzech przed wyjazdem na obóz. To się udało. A teraz chcemy postawić kolejny krok. Ciągle zmagamy się z presją czasu, bo Ekstraklasa startuje bardzo wcześnie. Jeśli kiepsko zaczniemy sezon, wtedy presja pójdzie w górę i pojawią się problemy. Dlatego pierwsze transfery robiliśmy tak szybko, by nowi zawodnicy spędzili z resztą zespołu przed startem ligi przynajmniej te trzy tygodnie – powiedział.
Niko przyznał również, że w nowym sezonie Widzew ma walczyć o miejsce dające udział w pucharach. – Mamy piłkarzy, którzy dają jakość potrzebną do osiągnięcia tego celu. Do Europy możesz awansować z miejsc 1. – 5 lub poprzez Puchar Polski. Zobaczymy, gdzie skończymy – stwierdził i dodał: – Powrót do Europy po tylu latach przerwy to byłoby coś niesamowitego.