GKS Bełchatów znalazł się w dramatycznej sytuacji finansowej. Długi są tak duże, że klubowi grozi upadłość.
Pod koniec stycznia w GKS-ie miało miejsce personalne trzęsienie ziemi. Najpierw do dymisji podali się członkowie rady nadzorczej, a ostatniego dnia miesiąca zrezygnował prezes Alan Paczuszka. Decyzje szefów klubu były zaskakujące, bo przecież jesienią zmieniono trenera pierwszej drużyny, szukano wzmocnień, by walczyć o utrzymanie w drugiej lidze.
To nie był koniec zmian, bo do dymisji podał się też Zbigniew Fałek, od września 2020 roku prezes EKS Skra, współwłaściciela GKS-u. Dowiedzieliśmy się jednak, że to była to tylko formalność, bowiem Fałek został wcześniej zawieszony przez komisję rewizyjną za złamanie statutu stowarzyszenia.
Zapytaliśmy Alana Paczuszkę o powody rezygnacji, ale odmówił odpowiedzi.
Ogłoszono też, że na 15 lutego zwołane zostało walne zebranie GKS “Bełchatów” SA, na którym ma zostać wybrana nowa rada nadzorcza i zarząd.
Co było powodem zaskakującej rewolucji we władzach GKS-u? Odchodzący działacze nie poinformowali o powodach dymisji. Nieoficjalnie mówi się, że przyczyną jest katastrofalna sytuacja finansowa GKS “Bełchatów” SA. Potwierdzają to nasi rozmówcy. Pełnomocnicy udziałowców – EKS Skra (66 proc.) i Bełchatowsko-Kleszczowskiego Parku Przemysłowo-Technologicznego (34 proc.) chcieli zapoznać się z dokumentami finansowymi klubu, lecz zablokowano im dostęp do materiałów.
O tym, że sytuacja klubu jest zła, wiadomo od kilku lat. Przed obecnym sezonem wydawało się, że największy kryzys został zażegnany z pomocą PGE. Nieoficjalnie mówi się, że były właściciel, a obecnie sponsor, przekazał GKS-owi w sumie 3 mln zł. Okazało się jednak, że zadłużenie nie dość, że nie zmalało, to jeszcze wzrosło i spółka znalazła się na krawędzi istnienia. I to – według naszych rozmówców – ma być główny powód ucieczki działaczy, bo tak w Bełchatowie mówi się o niespodziewanych ostatnich dymisjach.
Sytuacja finansowa klubu nie jest zła, jest katastrofalna. Usłyszeliśmy, że pilnie potrzeba ok. 5 mln zł tylko na najpotrzebniejsze zobowiązania. Bez ich spłacenia nie ma szans na uzyskanie licencji PZPN-u i daszą egzystencję. Skąd tak duża suma? Np. do 20 kwietnia trzeba zapłacić 1,2 mln zł zobowiązań wobec ZUS. Wynika to z porozumienia o rozłożeniu zaległości z poprzednich lat, podpisanego 26 kwietnia 2021 roku. GKS zobowiązał się co miesiąc spłacać po 15 tys. zł, a ostatnia rata to blisko 1,1 mln zł.
To nie koniec, bo podobne porozumienie zawarto z Urzędem Skarbowym w sprawie zaległego podatku VAT (1,554 mln zł plus odsetki). Tutaj miesięczne raty są niższe – po 7 tys. zł – ale w sierpniu trzeba znaleźć 1,9 mln zł. To nie koniec, gdyż klub zalega też z podatkiem dochodowym od osób fizycznych. W sierpniu należy wpłacić 689 tys. zł. To zaległości z lat 2016-2019, a w 2021 zaległości wzrosły o kolejne kilkaset tysięcy zł. Do tego dochodzi niezapłacony VAT w styczniu 2021 i podatek od osób fizycznych.
Bez porozumień z ZUS-em, Urzędem Skarbowym i spłacenia pracowników GKS nie dostanie licencji na nowy sezon. Był z tym wielki problem już rok temu, a efektem były cztery ujemne punkty na starcie rozgrywek. Owszem, można negocjować ZUS i US prolongatę zaległości. Obie instytucje byłyby podobno gotowe pójść na ustępstwa, ale… już nie mogą. Dlaczego?
GKS jest bliski wyczerpania limitu wsparcia publicznego “de minimis”. Wynosi on 200 tys. euro w czasie trzech lat podatkowych. Zalicza się do niej m.in. porozumienia o rozłożeniu na raty zobowiązań, redukcję odsetek i umorzenie zadłużenia. To akurat łatwo sprawdzić, gdyż są to dane ogólnodostępne. Wynika z nich, że klub z Bełchatowa wykorzystał 188,5 tys. euro. Pozostało 11,5 tys., co być może wystarczyłoby na układ dotyczący bieżącego VAT i PIT za 2020 rok, ale na pewno nie duże układy ratalne z ZUS i skarbówką. Limit pomocy “de minimis” można zwiększyć, ale taką decyzję musiałaby podjąć Komisja Europejska. Procedura jest jednak długa i wymaga ona uzasadnienia. A restrukturyzacja długów klubu sportowego raczej nie przekona urzędników UE.
Jaki będzie więc los GKS-u? Szanse na ratunek są bliskie zeru, bo trudno liczyć, że nowy zarząd znajdzie szybko 5 mln zł na spłacenie najpilniejszych zaległości. Trudno będzie też namówić kogoś do wejścia do zarządu, bo jeśli nie uda się poprawić sytuacji finansowej, zarząd może odpowiadać własnym majątkiem nawet za stare wierzytelności.
Działacze zdawali się nie przejmować się problemami. Podpisali kontrakty z nowymi zawodnikami, negocjowali ze znanym kandydatem na dyrektora sportowego, kiedyś związanym z Widzewem. Jeden z ludzi, którzy działali w GKS-ie kilka lat temu, twierdzi, że wniosek o ogłoszenie upadłości spółki jest nieunikniony.
Po 20. kolejkach II ligi GKS zajmuje 16 miejsce z dorobkiem 18 punktów. Do bezpiecznej pozycji w tabeli, gwarantującej utrzymanie, traci pięć punktów.
Współpraca Jarosław Bińczyk