Jeszcze w weekend wydawało się, że Kamil Glik wyląduje w Widzewie. Tak się jednak nie stało. Na dniach ma bowiem podpisać kontrakt z Cracovią. Czy w kontekście łódzkiego klubu cokolwiek to zmienia? Postanowiliśmy zaproponować pewne rozwiązania.
Nie wiadomo, jak dużo 35-letni reprezentant Polski mógł zarabiać w Widzewie. Niemniej jednak nieoficjalnie wiadomo, że kwestie finansowe nie były dla łódzkiego klubu problemem. Nawet jeśli nie była to duża kwota, jak na tak doświadczonego gracza, z pewnością klub zaoszczędził trochę pieniądza. Co mógłby z tym zrobić?
W minionej serii gier Widzew uległ Śląskowi Wrocław. Dla wielu kibiców był to najgorszy mecz Widzewa w „Sercu Łodzi”, odkąd ten ponownie zawitał do Ekstraklasy. Dlaczego o tym wspominamy?
Ano dlatego, że na konferencji przedmeczowej szkoleniowiec Śląska, Jacek Magiera, przyznał, że wrocławski klub przeznaczy środki z wychodzącego transferu jednego z piłkarzy między innymi na skauting.
Pieniądze zaoszczędzone z Dennisa Jastrzembskiego zostaną zainwestowane w skauting, w infrastrukturę Śląska Wrocław, w wejście na wyższy poziom – przyznał, cytowany przez portal Wrocławskie Fakty.
Nie od dziś wiadomo, że dobry skauting pozwala zaoszczędzić ogrom pieniędzy. I choć nigdy nie jest stuprocentową gwarancją udanego transferu, pozwala zminimalizować ryzyko „niewypału” do minimum.
Tutaj ponownie można odwołać się do poprzedniej kolejki i blamażu ze Śląskiem, przypominając, iż jedna z bramek dla gości z Wrocławia padła ze stojącej piłki. Przypadek? Być może. Choć nie da się ukryć, że podopieczni Janusza Niedźwiedzia mają ze stałymi fragmentami spore problemy. Jak mawia klasyk: zarówno w ofensywie, jak i defensywie.
Co można z tym zrobić? Zatrudnić specjalistę, który zajmowałby się wyłącznie szlifowaniem tego elementu. Na rynku trenerskim bezrobotny jest chociażby Michał Macek – trener od SFG, który w przeszłości związany był z Koroną Kielce oraz Arką Gdynia.
Tylko w poprzednim sezonie widzewiacy zdobyli ze stojącej piłki – wyłączając rzuty karne – raptem siedem goli z 38. Zanotowali bowiem trzy trafienia z rzutu rożnego, dwa z autu i dwa z rzutu wolnego, ale… bezpośredniego. Oczywiście oba autorstwa oczywiście Bartłomieja Pawłowskiego. Kiedy trzeba było futbolówkę wrzucić, zazwyczaj nic konkretnego z tego nie wynikało.
Ma dopiero 30 lat. Bryluje w Ekstraklasie, będąc motorem napędowym Widzewa. Bartłomiej Pawłowski, bo o nim mowa, miał już okazję spróbować swoich sił na zagranicznym wojażu. Jednak, jak sam przekonuje, nie był wówczas na to gotowy.
Dziś jest gwiazdą polskiej ligi. Niewykluczone, że w niedalekiej przyszłości zostanie powołany do kadry narodowej. A co z jego przyszłością?
W programie Liga Plus Extra, a konkretnie w znanym „pomidorze”, dostał od prowadzącego pytanie z tezą: – Kontrakt z Widzewem do końca sezonu, a potem chciałbym jeszcze wyjechać do zagranicznego klubu?
– Tak – odparł bez zastanowienia.
Jak widać, włodarze klubu mają, o czym myśleć. Jeśli chcą zaimponować kibicom – a co ważne, przy okazji – podtrzymać poziom w drużynie, muszą zatrzymać żywą legendę.
Nie od dziś wiadomo, że posada każdego szkoleniowca w lidze musi się kiedyś skończyć. Czasami po, a czasami – nawet dużo częściej – przed końcem kontraktu. Janusz Niedźwiedź też kiedyś odejdzie z Widzewa. Co wtedy?
Kibice Widzewa z pewnością marzą o trenerze, który coś wygrał. A tak się składa, że nie trzeba szukać daleko. Jest obecnie na bezrobociu taki jeden, który po zdobyciu mistrzostwa ze swoją ekipą, postanowił nieco odpocząć. Chodzi rzecz jasna o Marka Papszuna.
Temat niemożliwy do zrealizowania? Nie wiadomo. Jednakże o Kamilu Gliku również się tak mówiło. I choć nie został ostatecznie zakontraktowany, przypomnijmy, że pieniądze nieoficjalnie nie były problemem. Więc idąc tym tokiem myślenia, skoro można było zatrudnić gwiazdę na boisku, nie powinno być problemu z zatrudnieniem gwiazdy na ławce trenerskiej.
Abstrahując już od Papszuna, zbliża się przerwa na reprezentację. Niewykluczone, że w najbliższym czasie bezrobotnych trenerów będzie nieco więcej…