Na gwiazdy ŁKS-u są chętni w Europie. Ale beniaminek wcale nie musi ich sprzedawać.
Mateusz Kowalczyk i Aleksander Bobek rozegrali świetny sezon. To oni byli architektami awansu drużyny do ekstraklasy. Młody pomocnik strzelił pierwszego gola dla ŁKS-u na stadionie Króla, a jego trafienie w meczu z Arką Gdynia dało łodzianom ekstraklasę. Nic dziwnego, że w Łodzi pojawiali się skauci nie tylko drużyn z ekstraklasy, ale również europejskich gigantów.
Bobka na liście życzeń miała Legia Warszawa, Cracovia i Zagłębie Lubin. Po udanej rundzie jesiennej wzbudzał zainteresowanie najmocniejszych w Polsce, ale po świetnej wiośnie okazało się, że nasza liga może być za ciasna na jego umiejętności. Bramkarzem zainteresowany jest Juventus, który miałby przejąć go i włączyć do swojej drużyny młodzieżowej, by rozwijał się pod okiem najlepszych specjalistów w Europie. Portal Weszło poinformował, że Bobka chce FC Kopenhaga. To klub, w którym broni Kamil Grabara, reprezentant Polski. Były piłkarz Ruchu Chorzów przymierzany był latem do Napoli, ale transfer zablokowała kontuzja. Możliwe, że już latem opuści Danię, a drużyna ze stolicy będzie chciała postawić na Polaka, bo Grabara zostawił po sobie świetne wrażenie.
Mówi się też o Spezii, klubie braci Platków, którzy niebawem zainwestują w ŁKS. Kadrę we włoskiej ekstraklasie oparła na Polakach. W bramce zespołu stoi Bartłomiej Drągowski, kolejny reprezentant. We Włoszech zdają sobie sprawę, że przed zawodnikiem sporo płacy, a duże pieniądze jakie mieliby dać za Bobka, zapłaciliby za potencjał.
Sam Bobek, jak słyszymy nie jest zbyt chętny na szybki transfer zagranicę.
– Jeśli odchodzić do zagranicznego zespołu, to po to, by być w pierwszej drużynie z realnymi szansami na grę. Trudno byłoby się przebić w Juventusie. Młodzi Włosi mają tam ciężko, a co dopiero Polak. Gdyby zgłosił się mniej renomowany klub, to byłoby łatwiej o występy. Zagranicę trzeba iść po to, by grać. Ja na razie potrzebuję pokazać się w ekstraklasie – mówił na łamach Interii.
Czytaj także: Bohater ŁKS-u wyróżniony przez ligę.
Podobnie jest z Kowalczykiem, o którego jeszcze jesienią pytało Raków Częstochowa. W ostatnich miesiącach młody pomocnik zrobił furorę w lidze, zadebiutował w młodzieżowej reprezentacji, z którą podobnie jak Bobek pojedzie latem na mistrzostwa Europy. Obie gwiazdy ŁKS-u mają kontrakty, ważne jeszcze przez rok. Tomasz Salski, właściciel klubu z al. Unii przyznał, że przedłużenie umów z młodzieżowcami to dla niego priorytet. Dopiero gdy się nie uda i klub dostanie odpowiednio wysoką ofertę, będzie gotowy rozważyć ich sprzedaż.
– Podchodzimy do tego tematu bardzo spokojnie. Mamy świadomość, że trwają rozmowy co do zmian właścicielskich w ŁKS-ie. To odbywa się nade mną i pionem sportowym. Właściciel prowadzi negocjacje z panem Platkiem. Jestem świadomy, że Mateusz i Olek potrzebują gry na wysokim poziomie i doświadczenia. Wiemy jak wygląda piłkarska rzeczywistość i będziemy kierowali się dobrem klubu i zawodników – podkreślał Janusz Dziedzic, dyrektor sportowy ŁKS-u (więcej tutaj).
Nic dziwnego, że szef ŁKS-u wstrzymuje się z pochopnym oddawaniem zawodników. W 2020 roku wypuścił z klubu Adama Ratajczyka, po jednej, niezłej rundzie w ekstraklasie. Młody skrzydłowy długo szukał miejsca w seniorskiej piłce i dopiero po dwóch sezonach odnalazł się na dłużej w Stali Mielec. Kto wie, czy gdyby nie ogrywał się w ŁKS-ie przez kolejne sezony, nie rozwinąłby się bardziej i nie wyruszył na podbój Europy?
Reprezentacje piłkarzy ŁKS-u zagrały ze sobą w siatkówkę.
Tak było z Janem Sobocińskim. Środkowy obrońca ŁKS-u mógł zmienić klub już w 2019 roku. Po udanych mistrzostwach świata U20 o wychowanka pytały drużyny z Włoch i Holandii. Wtedy pion sportowy ŁKS-u poczekał, Sobociński rozegrał pełny sezon w ekstraklasie i pierwszej lidze, a potem przeniósł się do amerykańskiego Charlotte FC, za rekordowe w historii ŁKS-u odstępne. Chociaż nie miał łatwych początków, w tym sezonie stał się ważną częścią drużyny.
Nie ma wątpliwości, że Bobek i Kowalczyk odejdą za jeszcze większe pieniądze niż Sobociński. ŁKS raczej nie będzie miał problemu z młodzieżowcami, bo do drzwi pierwszej drużyny pukają już utalentowani zawodnicy z akademii. Najbliżej ma Jan Łabędzki, który pojechał zimą na zgrupowanie z pierwszym zespołem.
Decyzje kadrowe, jak zapowiadają rządzący ŁKS-em, będą podejmowane dopiero po zakończonym sezonie. Pewne jest, że beniaminek nie popełni takiego błędu jak w przypadku Ratajczyka i bez realnej oceny możliwości rozwoju zawodników nie wypuści ich do Europy. Do tego dochodzą kwestie finansowe. Rozpatrywane będą tylko siedmiocyfrowe oferty.