Choć puścił dwa gole, bramkarz był jedną z najjaśniejszych postaci Widzewa w niedzielnym meczu z Pogonią Szczecin. Niestety, łodzianie do domu wrócili bez choćby punktu. Ravas po meczu chwalił jednak kolegów.
Widzew Łódź przegrał 1:2 z Pogonią w Szczecinie, choć do przerwy prowadził 1:0. Już w 4. minucie na listę strzelców wpisał się Bartłomiej Pawłowski, a potem defensywa czerwono-biało-czerwonych długo stanowiła zaporę nie do przejścia. Spora w tym zasługa Henricha Ravasa, który jako ostatnia instancja w pierwszych 45 minutach nie pozwolił rywalom skierować piłki do swojej bramki.
CZYTAJ TEŻ: Déjà vu z poprzedniego sezonu. Pawłowski strzela, Widzew przegrywa
– Chyba nikt nie oczekiwał, że będziemy w tym meczu szybko prowadzić 1:0. Miałem dużo roboty przez jakieś 20 minut po zdobyciu bramki, ale nie ja jeden, bo i cała obrona bardzo się napracowała – zauważył po meczu bramkarz Widzewa.
Dramat łodzian rozpoczął się po przerwie. Już w 46. minucie Pogoń wyrównała, a niespełna 20 minut później objęła prowadzenie, którego nie oddała do końca, choć widzewiacy też mogli jeszcze zmienić wynik.
NIE PRZEGAP: Kim jest zaskakujący debiutant w Widzewie?
– Szkoda, że nie wyrwaliśmy w tym meczu chociaż punktu, ponieważ wielu zespołom gra się tu bardzo trudno, a my mieliśmy swoje szanse. Myślę, że pokazaliśmy ten widzewski charakter. Do ostatniego gwizdka walczyliśmy przynajmniej o punkt, nawet ja główkowałem w kierunku bramki – zaznaczył Ravas cytowany przez oficjalną stronę Widzewa.
WIĘCEJ: Młody widzewiak umie pływać, ale… pieskiem [OCENY PIŁKARZY WIDZEWA]