Niezbyt długo Hilary Gong pozostawał bez klubu po odejściu z Widzewa.
Nigeryjczyk to jeden z największych, o ile nie największy, niewypał transferowy Widzewa ostatnich lat. Piłkarz, za którego łódzki klub miał zapłacić 300 tysięcy euro, nie pomógł drużynie, chociaż niektórzy przewidywali, że będzie wręcz gwiazdą PKO Ekstraklasy. Tymczasem grał fatalnie, o ile w ogóle grał, bo np. Patryk Czubak i Żeljko Sopić w ogóle na niego nie stawiali. Jego umiejętności cenił jedynie ich poprzednich Daniel Myśliwiec, który podkreślał wiele razy, że Gong potrafi zdobywać przestrzeń i bardzo dobrze wchodzić w trzecią tercję, cokolwiek to znaczy.
W ostatnim sezonie piłkarz z Nigerii, którego Widzew pozyskał ze słowackiego AS Trenczyn, wystąpił w sumie w 18 meczach ligowych. Kilka dni temu odszedł z łódzkiego drużyny, chociaż miał ważny kontakt. I szybko znalazł nowy klub. Wrócił na Słowację i został zawodnikiem Spartaka Trnava.
Gong podpisał kontrakt na dwa lata z opcją przedłużenia.
Dyrektor sportowy klubu, Martin Skrtel, skomentował transfer, mówiąc, że Gonga zna głównie z jego dwóch sezonów w Trenczynie. Chwali Nigeryjczyka za szybkość i pojedynki bezpośrednie.
Głos zabrał też główny bohater. – Wybrałem Spartaka ze względu na atmosferę na trybunach. Wiem, że to zespół, który nigdy się nie poddaje i zawsze walczy do końca i to mi się w klubie najbardziej podoba – stwierdził. – Nie mogę się doczekać spotkania z fanami, tym razem jako jeden z nich. Do tej pory grałem tylko przeciwko nim. Nie mogę się doczekać, aż zobaczę ich na stadionie i pokażę im swoje umiejętności.