Jesienią ubiegłego sezonu, jeszcze w Fortuna 1 Lidze, Widzew osiągał znakomite wyniki i czarował świetnymi akcjami zespołowymi. Najsłynniejsza z nich to akcja z meczu z GKS-em Katowice w Łodzi. Zanim Mateusz Michalski trafił do bramki rywali, widzewiacy wymienili 14 podań. Ręce same składały się do oklasków.
14 podań i gol! Tak padła trzecia bramka we wczorajszym meczu! ⚽#WIDKAT pic.twitter.com/xEOGUdvvvO
— Widzew Łódź (@RTS_Widzew_Lodz) September 11, 2021Reklama
Takie akcje nie były przypadkiem, powtarzały się. Wynikało to głównie ze stylu gry, jaki przyjął trener Janusz Niedźwiedź. Z początku nawet irytowało, że piłkarze zaczynali budowę akcji od bramkarza, przez obrońców, pomocników, aż do napastników, ale trener Widzewa – mimo krytyki – nie rezygnował. Jakby przewidywał, że w przyszłości to przyniesie skutek. I miał rację.
Widzew nie traci goli (czasem straci piłkę) wyprowadzając ją spod własnej bramki, a robi to coraz lepiej i płynniej. Najlepszy przykład to piątkowy mecz z Miedzią Legnica, gdy widzewiacy przeszli z piłką przy nodze całej boisko wymieniając kilkanaście podań. To ostatnie, autorstwa Bartłomieja Pawłowskiego, było świetne, mierzone co do centymetra i otwierające drogę do bramki Ernestowi Terpiłowskiemu. Niestety finału, jak wtedy z GKS-em, nie było, bo strzał młodzieżowca Widzewa był za słaby i bramkarz odbił piłkę.
Ale na akcję, jaką zrobiła drużyna Niedźwiedzia, można patrzeć do znudzenia.
#BearBall, urocze 🐻⚽️, brawo @arek_stolar.
— Żelisław Żyżyński (@ZelekZyzynski) October 22, 2022
I brawo @RTS_Widzew_Lodz – ciężko było chyba nie tylko kibicom, ale i samym piłkarzom uwierzyć, że są w stanie tak grać i konstruować akcje po męczarniach w @_1liga_. https://t.co/JZpmPBK8Qj