Widzew w 2022 roku sporo osiągnął i miał wielu bohaterów. Ale byli też tacy, którzy minionego roku nie mogą uznać za udany. Dla innych udany był tylko połowicznie, co spowodowało, że mogą czuć się rozczarowani.
Awans do PKO Ekstraklasy, świetna jesień w tych rozgrywkach, wygrane derby, świetne transfery Bartłomieja Pawłowskiego, Henricha Ravasa czy Jordiego Sancheza. Widzew w minionym roku miał wiele sukcesów. Ale były też osobiste porażki. Nie wszyscy związani z Widzewem w 2022 roku mogą go uznać za udany.
CZYTAJ TEŻ: ŁKS ma nowy stadion, Widzew ma awans [TAK MINĄŁ ROK]
Była połowa lutego, gdy gruchnęła wieść o odejściu Łukasza Stupki z Widzewa. Dyrektorem sportowym w klubie był ledwie przez osiem miesięcy, a miał być nim przecież przez co najmniej trzy lata. Stupka po prostu nie dogadywał się z prezesem Mateuszem Dróżdżem i któryś z nich musiał przegrać. Wygrał silniejszy. – Zgodnie z moją wizją, dyrektor sportowy nie może zajmować się tylko doraźnym przeprowadzaniem transferów, ale także opracowaniem planu transferowego na kolejne lata, strategii pracy z młodzieżą i wprowadzania zawodników młodzieżowych do pierwszej drużyny, ścisłą współpracą z kierownictwem Akademii. Jestem nauczony określonej metodyki pracy, bardziej strategicznej, długofalowej, ukierunkowanej na kompleksowy rozwój klubu. Najważniejsze jest to, by nie schodzić z drogi, jaką przyjęliśmy – komentował prezes Widzewa.
Stupka brał udział w sprowadzeniu do Widzewa m.in. Abdula Aziza Tetteha i Mattii Montiniego, ale też Juliusza Letniowskiego i Fabio Nunesa.
Z jego przyjściem do Widzewa wiązano naprawdę spore nadzieje, bo Włoch wydawał się pasować do drużyny. Widzew potrzebował silnego, szybkiego i skutecznego napastnika. Włoch zaliczył kilka dobrych występów, ale często miał problemy ze zdrowiem, z formą, a także z trenerem Januszem Niedźwiedziem. Nie było im po prostu po drodze i w końcu zdecydowano o zakończeniu współpracy. W lipcu ogłoszono rozstanie. Po Montinim już nikt nie płacze.
Z jego przyjściem do Widzewa zimą 2022 wiązano duże nadzieje. Wrażenie robiły filmy z Norwegiem, który w rodzimej lidze kiwał rywali, ścinał do środka ze skrzydła i strzelał gole. Niestety wiosnę miał słabą, to były ledwie kilka błyśnięć. Normann Hansen miał jakiś wpływ na awans do PKO Ekstraklasy, ale wszyscy mieli nadzieję, że w niej piłkarz zabłyśnie pełnym blaskiem na dobre. Błysnął ledwie raz, kiedy popisał się piękną akcją i cudowną bramką w meczu przeciwko Piastowi Gliwice. Uznaliśmy ją nawet za gola rundy jesiennej. Norweski skrzydłowy rozegrał w niej tylko 105 minut. Nie pasował do koncepcji gry trenera Janusza Niedźwiedzia. W ogóle nie było im za bardzo po drodze. Tak się zdarza. Szkoda, bo widać gołym okiem, że Normann Hansen ma duży potencjał. Może jeszcze kiedyś pokaże go w Widzewie. Na razie jednak może być z tym ciężko, bo po jesieni Widzew wystawił go na transferową listę. Na razie chce go wypożyczyć do końca sezonu.
Pomocnik z Ghany był hitem transferowym Widzewa latem 2021 roku. Szybko stał się największym transferowym niewypałem, bo rundę jesienną miał fatalną. Po niej klub przesunął go do rezerw. Potem było jeszcze gorzej, bo Tetteh w ogóle nie wrócił z zimowego urlopu. Na początku lutego ogłoszono, że porozumiano się z jego menedżerami i rozwiązano kontrakt za porozumieniem stron. I to by było na tyle.
Mieli być przyszłością Widzewa. Tak mogło się wydawać po bardzo dobrej jesieni 2021. Cała trójka młodzieżowców wyróżniała się nie tylko w łódzkiej drużynie, ale w całej Fortuna 1 Lidze. Wiosnę już jednak mieli słabą, a jesieni nie mieli wcale, bo po awansie do PKO Ekstraklasy trener Janusz Niedźwiedź już w ogóle nie widział ich w składzie. Cała trójka trafiła na wypożyczenia i w swoich nowych drużynach (Odra Opole, Bruk-Bet Termalica Nieciecza, Skra Częstochowa) radzą sobie różnie. Najlepiej spisuje się Karasek. Bruk-Bet ma prawo pierwokupu młodzieżowego reprezentanta Polski i pewnie z tego prawa po sezonie skorzysta.
Wywalczył z Widzewem awans do PKO Ekstraklasy (28 meczów i jeden gol) i czekał na przedłużenie kontraktu, by znów w czerwono-biało-czerwonych barwach pokazać się w elicie. W klubie mieli jednak inne plany. W maju poinformowano, że kontrakt 28-letniego obrońcy nie zostanie przedłużony. Nie tak Nowak wyobrażał sobie z pewnością swoją przyszłość, bo w przeciwieństwie np. do Przemysława Kity czy Mateusza Michalskiego, mógł liczyć na to, że zostanie w Sercu Łodzi. W połowie sierpnia piłkarz podpisał kontrakt z rumuńskiej Universitatea Cluj. A Widzew sprowadził trzech innych środkowych obrońców.
Gdy przychodził do Widzewa ostatniego lata wydawało się, że będzie nr 1 do gry w środku obrony łódzkiej drużyny. I tak rzeczywiście było, bo Bułgar zaczął sezon w pierwszym składzie. Po serii słabych występów stracił jednak miejsce w jedenastce i już go nie odzyskał. Jesienią 27-latek zagrał tylko w siedmiu meczach, na boisku spędził 400 minut. Mało.
Zasłużeni dla Widzewa, któremu pomogli w niższych ligach aż doszli z nim do PKO Ekstraklasy. Ale już nie dano im w niej zagrać w czerwono-biało-czerwonych barwach, bo w klubie uznali, że są za słabi na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Czas pokazał, że była to dobra decyzja. Wszyscy trafili do klubów z niższych lig, a do tego mieli problemy zdrowotne.