Chyba najbardziej pechowy piłkarz ostatnich lat w Widzewie w końcu dostał szansę od losu i ją wykorzystuje.
Ivan Krajcirik miał w Widzewie zastąpić sprzedanego do New England Revolution. Było to na początku 2024 roku. Tyle że Słowak już na pierwszym treningu doznał kontuzji, przez którą nie pojechał na zgrupowanie łódzkiej drużyny do Turcji i przez którą – jak domino – wszystko się posypało. Widzew skorzystał bowiem z okazji i zakontraktował Rafała Gikiewicza, a ten wszedł do bramki i już z niej nie zszedł. Giki podpisał zresztą niedawno nowy kontrakt z łódzkim klubem, który obowiązywać będzie też w nowym sezonie, a może i dłużej, bo jest w nim opcja przedłużenia.
W sierpniu ubiegłego roku Widzew wypożyczył 24-latka do Slovana Liberec do końca sezonu 2024/2025. – Chcemy dać Ivanowi możliwość regularnej gry, bo wierzymy w jego potencjał. Splot okoliczności sprawił, że nie pokazał kibicom swoich umiejętności na boisku podczas meczów ligowych, ale bardzo solidnie pracował na treningach i przez cały czas profesjonalnie podchodził do swoich obowiązków. Wypożyczenie do ligi czeskiej powinno dać mu możliwość gry w silnych i wyrównanych rozgrywkach. Będziemy obserwować jego postępy – mówił wtedy Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa. Tyle że Krajcirik znów wylądował na ławce. W Slovanie był tylko rezerwowym, a regularnie grał w drugim zespole w 3. lidze czeskiej.
Ale właśnie przyszły dla Słowaka lepsze czasy. 8 lutego jego zespół grał z Viktorią Pilzno. W 74 minucie z boiska wyleciał pierwszy bramkarz Tomas Koubek i na boisko wszedł właśnie Krajcirik. W kolejnym meczu – w tę niedzielę – słowacki bramkarz stanął między słupkami Slovana w spotkaniu z Mladą Boleslav. Jego drużyna wygrała 3:1, a Krajcirik obronił rzut karny.
Nie wiadomo, co dalej, kiedy wróci Koubek, ale na pewno widzewiak wykorzystał, jak należy szansę od losu.
Przypomnijmy, że Krajcirik jest wypożyczony do Slovana do końca sezonu i klub z Liberca ma prawo wykupu piłkarza. Kontrakt 24-latka z Widzewem ważny jest do 2026 roku.