Wypożyczony z Widzewa do Slovana Liberec Ivan Krajcirik zaczął grać regularnie. Problem w tym, że w drugim zespole.
Krajcirik to jeden z największych pechowców ostatnich lat w Widzewie. Słowacki bramkarz miał być następcą sprzedanego ostatniej zimy do USA swojego rodaka Henricha Ravasa. Widzew ściągnął 24-latka z MFK Rużemberok. Niestety Krajcirik już na pierwszym treningu doznał kontuzji, która wyeliminowała go z gry na kilka tygodni.
Widzew potrzebował doświadczonego bramkarza i skorzystał z okazji, jaką była możliwość zakontraktowania Rafała Gikiewicza, który właśnie wracał do Polski z Turcji. I “Giki” z marszu wszedł do bramki Widzewa. Stoi w niej do dzisiaj, a Krajcirika w klubie już nie ma.
Na początku sierpnia klub wypożyczył Słowaka do czeskiego Slovana Liberec do końca sezonu 2024/25. – Chcemy dać Ivanowi możliwość regularnej gry, bo wierzymy w jego potencjał. Splot okoliczności sprawił, że nie pokazał kibicom swoich umiejętności na boisku podczas meczów ligowych, ale bardzo solidnie pracował na treningach i przez cały czas profesjonalnie podchodził do swoich obowiązków. Wypożyczenie do ligi czeskiej powinno dać mu możliwość gry w silnych i wyrównanych rozgrywkach. Będziemy obserwować jego postępy – mówił wtedy Tomasz Wichniarek, dyrektor sportowy Widzewa.
Problem w tym, że w czeskiej ekstraklasie Krajcirik jeszcze nie zagrał. W 28 sierpnia zadebiutował co prawda w nowych barwach w meczu z FK Banik Most-Sous, ale tylko w drugim zespole Slovana, który gra w trzeciej lidze czeskiej.
😏⚽️ pic.twitter.com/yt5AzQMed2
— Ivan Krajčírik (@IKrajcirik) September 19, 2024
Widzewiak wpuścił gola, ale jego zespół wygrał. W kolejnym spotkaniu Słowak znów był poza kadrą. Ale wrócił do niej i stanął między słupkami. Za nim dwa kolejne mecze od pierwszej do ostatniej minuty. Z FC Hradec Kralove B Slovan przegrał 2:3, ale już z FK Arsenal Ceska Lipa zwyciężył 4:0.
W pierwszym zespole Slovana, który jest 10. w ekstraklasie czeskiej, w bramce gra Hugo Jan Backovsky, a Krajcirik jest rezerwowym.