W ŁKS-ie bez zmian. Każdy kto potrzebuje przełamania złej serii korzysta z naiwności beniaminka.
ŁKS ma świetnych bramkarzy. To już wiemy, bo podziwiamy co tydzień Aleksandra Bobka. Gdy zastąpić go musiał Dawid Arndt, nie zawiódł. Tylko co z tego, skoro przez niefrasobliwą obronę, ełkaesiacy znowu stracili trzy gole? Z występu Arndta zapamiętamy świetną paradę po strzale Pedro Henrique. Nikt nie miałby pretensji, gdyby tego nie obronił.
Uratował go VAR, bo z boiska wyleciałby jeszcze przed końcem pierwszej połowy. Ma w CV spadek z Miedzią Legnica. Mimo tego, ktoś w ŁKS-ie uznał, że pomoże w walce o utrzymanie. Na razie przeszkadza.
Drugi mecz z rzędu strzela samobója. Jakby tego było mało, fatalnie ustawił się przy bramce na 0:1. i jeżeli przy golu na 0:3 nie było spalonego to Flis złamał linię i przegrał pojedynek w powietrzu.
Może czas dać sobie z nim spokój? Albo wysłać go na operację kolan? Bez tego nie jest w stanie grać, nawet połowy tego co w pierwszej lidze.
Znowu udowodnił, że nie ma przypadku w tym, że przez całą karierę nigdy nie zagrał w ekstraklasie. Gubił się przy doskonale grającym Janie Grzesiku. Dochodziło do tak kuriozalnych sytuacji, że nie wiedział, z której strony ma go atakować. Mały plus za przebłyski w ofensywie.
Kompletnie zagubiony. Ciekawe, czy wszedł chociaż w jeden pojedynek z zawodnikiem Radomiaka.
Wiadomo, jak zwykle nie zawiódł. Strzelał, odbierał podawał. Mógł mieć asystę, ale Dankowski był na spalonym.
Człowiek-strata piłki. To duży wyczyn, przebywać na boisku ponad godzinę i wszystko zrobić źle.
Znowu zmieniony w przerwie, to mówi dużo o jego występie. Dużo biega, ale co z tego?
Jeden z niewielu ełkaesiaków, po których widać, że niezależnie od wyniku, chce im się dalej grać.
Piłkarska tragedia. Podobnie jak jego krajan Ramirez, nie zrobił dobrze nic, a przez swoją nonszalancję narażał ŁKS na groźne kontry.
Zapamiętamy go z rozpaczliwego strzału z dystansu w ostatnich sekundach spotkania. To nie koszykówka, tu nie ma goli za trzy.
Przez pierwsze minuty na boisku próbował trochę pobudzić łodzian do walki. Później dostosował się do poziomu reszty.
Mógł zostać bohaterem, bo w pierwszej akcji po tym jak pojawił się na boisku prawie strzelił gola. Miał pecha, bo zawodnik Radomiaka wybił piłkę z linii bramkowej. To tyle.