W meczu Sandecja-ŁKS Ricardinho po raz pierwszy w tym sezonie znalazł się w wyjściowym składzie. Kibu Vicuña przyznał po meczu, że nie był to najlepszy występ Brazylijczyka.
Przerwa byłego piłkarza Wisły Płock od regularnej gry w piłkę trwała dwa miesiące. To, jak przyznał sam zainteresowany, najdłuższa taka pauza w całej jego karierze. -Dla mnie to był trudny czas, bo z urazami kolana trzeba być ostrożnym. Mam już 32 lata – w takim wieku tym bardziej trzeba uważać przy jakichkolwiek problemach z kolanem. Wiedziałem, że muszę całkowicie pozbyć się dolegliwości, żeby wrócić do normalnych treningów z zespołem. […] Przede wszystkim muszę teraz pozbyć się strachu, bo wciąż obawiam się wykonywać niektóre ruchy czy skoki. […] Czuję się dobrze i jestem gotowy do gry. Może jeszcze nie na sto procent, tak, żebym mógł grać całe spotkania, ale na 70-80 procent na pewno – mówił przed niedzielnym meczem w rozmowie z ekipą ŁKS TV.
Ostatecznie Kibu Vicuña posłał Brazylijczyka w bój już od pierwszej minuty meczu z Sandecją. Ricardinho opuścił boisko w 66. minucie, a jego miejsce zajął Maciej Radaszkiewicz, który w doliczonym czasie gry zdobył jedyną bramkę meczu. -To nie był najlepszy mecz Ricardinho – przyznał Vicuña na pomeczowej konferencji prasowej. I dodał: -On wciąż potrzebuje czasu, żeby wejść na swój optymalny poziom. W Hiszpanii mówimy, że są piłkarze, którzy są jak benzyna i są piłkarze, którzy są jak diesel. Jedni potrzebują więcej czasu na dojście do formy na przykład w okresie przygotowawczym, a drudzy nie potrzebują niczego. Ricardinho jest jak diesel – wciąż brakuje mu jeszcze czegoś, żeby złapać tę właściwą formę. Rico musi dawać drużynie więcej niż dziś.
Trener ŁKS-u opowiedział też o tym, jaką rolę w zespole widzi dla Brazylijczyka. –Dla mnie Ricardinho to piłkarz, który idealnie sprawdziłby się w formacji z dwoma napastnikami, ustawiony jako drugi napastnik. Ewentualnie w ustawieniu 4-3-3 występujący w roli dziesiątki, rozgrywającego. To nie jest typowa dziewiątka. Może oczywiście grać jak numer dziewięć, ale pamiętajmy, że najlepszy sezon zagrał wtedy, gdy grał na skrzydle albo jako drugi napastnik – analizował Vicuña.
Czy Brazylijczyk utrzyma miejsce w podstawowej jedenastce? Z pewnością czeka go trudne zadanie. Po meczu z Sandecją wyrósł mu nowy, niespodziewany rywal w walce o silną pozycję w hierarchii napastników – Maciej Radaszkiewicz. Wkrótce do zdrowia powinni też wrócić Stipe Jurić i Piotr Janczukowicz, a w dalszej perspektywie – także Samu Corral. Oby już wkrótce Kibu Vicuña mógł mieć ból głowy od nadmiaru możliwości przy wyborze napastnika. Biorąc pod uwagę ostatnie problemy kadrowe ŁKS-u, byłaby to bardzo przyjemna nowość.