Kibice wreszcie mają okazję, by znacząco pomóc ŁKS-owi w rozwoju. Nie jest sztuką wypełnić trybuny na inauguracji, ale zostać na nich na dłużej. Czy wykorzystają szansę?
Wiele samorządów w Polsce utrzymuje kluby sportowe, co uważam za patologię. Bo dlaczego zwykły podatnik ma płacić na piłkarzy zarabiających dziesiątki tysięcy złotych, których oglądanie zamiast sprawiać satysfakcję, w najlepszym przypadku irytuje. W Łodzi takie rozwiązanie jest możliwe, choć mało prawdopodobne, bo miasto jest kibicowsko podzielone.
Dlatego stosowana jest metoda “wędki” zamiast ryby. Dotacje są niewielkie, ale w zamian miasto buduje nowe obiekty, które kluby powinny wykorzystać to na szukanie pieniędzy. Piszę o klubach piłkarskich, bo w innych dyscyplinach trudniej wykorzystać taką szansę. Widzew pokazał, że to możliwe, bo po przenosinach do nowego domu jego sytuacja finansowa radykalnie się poprawiła. Kibice przynoszą pieniądze kupując karnety, firmy wynajmują loże, a zainteresowanie przyciąga sponsorów. Czyli dzięki “wędka” została odpowiednio wykorzystana. A że pieniądze w sporcie trzeba jeszcze umieć wydawać, to inna sprawa…
ŁKS miał namiastkę stadionu, bo choć jedyna trybuna była nowoczesna, to wystarczyło na niej stanąć, by poczuć się jak na małomiastecznowych obiektach. Z tą różnicą, że po przeciwnej stronie zamiast bloków był płot, a za nim Dworzec Kaliski. Znam wielu kibiców, którzy po jednej wizycie zrezygnowali z chodzenia na mecze. Podobno nawet Jan Tomaszewski stwierdził, że nie pojawi się przy al. Unii 2, dopóki stadion nie zostanie dokończony.
Bohater z Wembley doczekał się, podobnie jak moi znajomi, ŁKS ma najładniejszy stadion w Łodzi, w pierwszej lidze i jeden z najnowocześniejszych w kraju. Oznacza to, że dostał do ręki potężną “wędkę” i może zapolować na grube ryby. Pisząc ŁKS, nie mam na myśli tylko właścicieli i zarządu, ale całą społeczność. Dotychczas rzadko się zdarzało, żeby na mecze przy al. Unii zabrakło biletów. Tak było na derbach, inauguracji w ekstraklasie. Kolejek pod kasami nie było.
ŁKS kibiców ma wielu, co pokazało zainteresowanie pierwszym spotkaniem na nowym stadionie. Na piątkowym meczu z Chrobrym Głogów trybuny mają się wypełnić. Na następnym z frekwencją też nie będzie problemów, bo derby zawsze zapełniały trybuny. Ważne, żeby ci, którzy kupią bilety na te dwa pojedynki, przyszli też na następne i zostali z zespołem na długo. Tak jak to jest na Widzewie, gdzie nawet niepowodzenia nie zniechęciły fanów. Fani ŁKS-u mają teraz znakomitą okazję pokazania, że nie są gorsi od sąsiadów z drugiej strony miasta. A jeśli zapełnią trybuny, zapewne zachęcą zamożniejszych kibiców do wynajmowania lóż (nie będzie tłumaczenia, że siedzący niżej klub kibica przeszkadza w oglądaniu), a wtedy zarządowi łatwiej będzie namówić sponsorów na wsparcie klubu.
Fani ŁKS-u mają więc swój czas i to od nich zależy teraz los klubu, czy zrobi postęp, czy jak kilka innych polskich drużyn będzie przeciętniakiem z nowoczesnym stadionem. I nie będzie się można tłumaczyć, że zarząd popełnia błędy, a piłkarze są słabi…