Widzew zremisował z Elaną Toruń 1:1. Chociaż więcej okazji do strzelenia gola miał Widzew, to z dzisiejszego spotkania zapamiętamy piękne trafienie Hrnciara z rzutu wolnego oraz mnóstwo niedokładnych podań i prostych technicznych błędów w wykonaniu piłkarzy obu drużyn.
Po porażce w Polkowicach trener Marcin Kaczmarek postanowił posadzić na ławce trzech piłkarzy, którzy rozpoczęli feralne spotkanie z Górnikiem. W związku z tym miejsce w składzie stracili Radwański, Ojamaa i Pięczek, a w ich miejsce w wyjściowej jedenastce znaleźli się Robak, Mandiangu i Kordas.
Tym samym Kaczmarek nagrodził bramkostrzelnego w ostatnim meczu Rafała Wolsztyńskiego i zdecydował się na grę dwoma napastnikami.
Od początku meczu widać było, że duet snajperów łódzkiej ekipy dobrze się rozumie na boisku. Robak i Wolsztyński potrafili wymienić kilka podań między sobą, czym budowali akcje ofensywne Widzewa.
Widzew przeważał, ale to goście mogli wyjsć na prowadzenie. Filip Kozłowski przeprowadził szalony rajd prawą stroną boiska, wbiegł w pole karne Widzewa, położył dwóch widzewiaków, ale strzelił w boczną siatkę.
Kilka chwil później było już 1:0. Marcin Robak wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego Łukasza Kosakiewicza i otworzył wynik meczu. Tym samym przypomniał, jak ważnym jest piłkarzem w układance trenera Kaczmarka.
Mecz, mimo prowadzenia Widzewa, nie mógł się jednak podobać. Z obu stron brakowało dokładności i przeważały niedokładne podania lub błędy w przyjęciu piłki. Spotkanie było też często przerywane faulami.
Po jednym z przewinień Bartłomieja Poczobuta na 25. metrze od bramki Widzewa Elana miała rzut wolny. Do piłki podszedł Hrnciar, który fenomenalnym uderzeniem nie dał szans Pawłowskiemu, który nawet nie ruszył w stronę piłki. Warto podkreślić sprytne zachowanie piłkarzy Elany, którzy ustawili swój mur, zasłaniając piłkę golkiperowi Widzewa.
Trzy minuty później Widzew ponownie mógł wyjść na prowadzenie. Znakomite uderzenie z dystansu oddał Robak, ale bramkarz gości zdołał odbić piłkę przed siebie. Do niej dopadł jeszcze Mandiangu, jednak jego strzał był minimalnie niecelny. Do przerwy Widzew remisował z Elaną, co oznaczało, że zachowywał pozycję lidera II ligi, ale miał tyle samo punktów, co drugi Górnik Łęczna.
Po przerwie na boisku pojawił się Ojamaa, który zastąpił Mandiangu i już przez pierwszy kwadrans zrobił więcej niż Mandiangu w ciągu całej pierwszej połowy.
W 54. minucie Estończyk oddał silny strzał, piłkę niefortunnie odbił Kuchnicki, ta poleciała w stronę bramki i golkiper zdołał ją ostatecznie wybić z linii bramkowej. Wydaje się, że powinien być uznany gol dla Widzewa, ale arbiter był innego zdania i przy Piłsudskiego wciąż był remis. Chwilę później Ojamaa znowu był blisko zdobycia gola, jednak i tym razem szczęście było po stronie Kuchnickiego, który instynktownie odbił piłkę na rzut rożny.
Widzew konstruował kolejne sytuacje, ale miał dziś mnóstwo pecha. Łodzianie oddali aż 18 strzałów na bramkę gości, ale byli w stanie strzelić tylko 1 bramkę. W 91. minucie meczu piłkę meczową na lewej nodze miał Marcin Robak, ale trafił w leżącego w polu bramkowym Hernika Ojamę.
Piłkarze z al. Piłsudskiego znowu nie potrafili u siebie wygrać i stracili przewagę nad drugim zespołem w II lidze. Widzewiacy po meczu zostali wygwizdani przez swoich kibiców i to najlepiej obrazuje atmosferę wokół słabo spisującego się zespołu trenera Marcina Kaczmarka.
Widzew – Elana 1:1 (1:1)
1:0 – Robak (17.)
1:1 – Hrnciar (37.)
Widzew: Pawłowski – Kordas, Tanżyna, Rudol, Kosakiewicz, Gutowski, Możdżeń (66. Radwański), Poczobut, Mandiangu (46. Ojamaa), Wolsztyński (74. Gąsior), Robak
Elana: Kuchnicki – Świeciński, Górka, Onsorge, Stryjewski (90+6. Rak), Hrnciar, Kołodziej, Kościelniak, Pisarek (68. Boniecki), Machaj (74. Jóźwicki), Kozłowski
fot. Marian Zubrzycki