Widzew spędzi zimę na drugim miejscu w Fortuna 1. Lidze, czyli dającym bezpośredni awans do PKO Ekstraklasy. Kto w drużynie najbardziej na to zapracował, a kto po prostu zawiódł?
– Gdy przypominam sobie początek przygotowań w Woli Chorzelowskiej, treningi w przetrzebionym składzie, to nikt wtedy nie oczekiwał od Widzewa, że zdobędzie tyle punktów jesienią. Myślę, że sukcesem jest to, że stworzyliśmy drużynę na boisku i poza nim. Imponująca jest liczba zawodników, którzy strzelali bramki, ale wzięło się to właśnie z zespołowości i naszego pomysłu na Widzew. Dziękuję sztabowi i piłkarzom za włożoną pracę. Dziękuję całemu pionowi sportowemu oraz zarządowi za wsparcie. Dziękuję pracownikom klubu, którzy w każdym momencie rundy byli z nami i oczywiście kibicom, którzy zawsze nas wspierali. Na wiosnę chcemy wrócić jeszcze silniejsi, aby Widzew był tam, gdzie jego miejsce – mówił po ostatnim meczu w tym roku trener Janusz Niedźwiedź.
I jest to podsumowanie bardzo celne, bo rzeczywiście trzeba pamiętać, w jakim miejscu Widzew był latem. Przyszli nowy właściciel, nowy zarząd, nowy sztab szkoleniowy o naprędce powstała nowa drużyna. Do tego w klubie wciąż wszystkich męczył kac po nieudanym sezonie. Ale nowy zespół ligę zaczął znakomicie, potem przyszedł kryzys, ale finalnie Widzew dał sobie bardzo dobrze radę.
W 20 meczach drużyna z Serca Łodzi zdobyła 39 punktów. Traci pięć punktów do lidera Miedzi Legnica i ma cztery przewagi nad drugim Podbeskidziem Bielsko-Biała. Gdyby po jesieni Widzew był w okolicach szóstego miejsca, to pewnie – pamiętając o okolicznościach powstania tego zespołu – to kibice chyba byliśmy zadowoleni. A jest na miejscu dającym bezpośredni awans i to z przewagą nad grupą pościgową. To świetna pozycja wyjściowa przed wiosną. Jest naprawdę dobrze.
Świetną pracę wykonał trener Niedźwiedź i jego asystenci. Drużyna grała ofensywnie, nawet gdy obejmowała prowadzenie, to atakowała dalej. To było skuteczne i podobało się kibicom. Widzew w lidze był niepokonany w Sercu Łodzi. Kilku piłkarzy, którzy zawodzili w poprzednim sezonie, u Niedźwiedzia „urosło” i stanowili wręcz o sile drużyny. Fajnie do drużyny wchodzili młodzi, przed którymi duża przyszłość.
Na minus zbyt dużo straconych goli, ogólnie gra defensywna. Na pewno potrzebne będą wzmocnienia tej formacji. Do poprawy są też mecze wyjazdowe, bo na stadionach rywali Widzew wywalczył tylko 13 punktów (Miedź 21, Korona 18). Ale ogólnie – wielkie gratulacje dla trenera Niedźwiedzia i czekamy na wiosnę.
A jak spisywali się poszczególni piłkarze w poszczególnych formacjach?
Jakub Wrąbel to klasa sama w sobie. Zdarzyły mu się właściwie tylko dwie wpadki: w meczu z Resovią i w meczu z ŁKS-em. Niezliczona jest jednak liczba sytuacji, w których spisał się znakomicie i uratował drużynę. Tak było choćby we wspomnianych derbach, kiedy w doliczonym czasie gry obronił strzał Antonio Domingueza, czy w meczu rundy z Miedzią Legnica. Na Wrąbla właściwie zawsze można liczyć. Tej jesieni z powodu kontuzji nie zagrał tylko w dwóch meczach. Na koncie ma więc 18 występów, w których wpuścił 19 goli.
W dwóch meczach zagrał za to Konrad Reszka (dał sobie strzelić dwa gole). Wychowanek Widzewa wszedł do bramki w trybie awaryjnym i nie zawiódł. Zimą działacze będą szukać jeszcze jednego bramkarza, prawdopodobnie będzie to młodzieżowiec. Już wiadomo, że na testy przyjedzie 19-letni Dawid Rosiak z klubu Orlęta Radzyń Podlaski, ale pewnie nie on jeden będzie sprawdzany.
Widzew stracił w lidze 21 bramek co z pewnością jest zdecydowanie do poprawy. Aż siedem drużyn w Fortuna 1. Lidze straciło tych goli mniej, a lider Miedź Legnica aż o 6 mniej.
Gdy grał Krystian Nowak, to było dobrze. Gdy go zabrakło z powodu kontuzji, było już znacznie gorzej. W tym wpadka z Podbeskidziem Bielsko-Biała, kiedy rywale strzelili Widzewowi aż cztery gole.
Najwyższa nota należy się właśnie Nowakowi, ale na równi z nim trzeba ustawić Patryka Stępińskiego, który chyba jest największym odkryciem tej rundy. Wydawało się, że drużyna nie będzie już miała większego pożytku z 26-latka, ale trener Janusz Niedźwiedź zrobił z niego podstawowego, solidnego piłkarza, który może grać na kilku pozycjach, a do tego z ofensywną iskrą, bo przecież Stępiński zdobył aż 3 gole. Dwa z nich mają ogromną wagę, bo jednego zdobył w derbach, a drugi dał Widzewowi komplet punktów w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec.
Niedawno dziennikarze pytali Stępińskiego, skąd u niego taka zwyżka formy. – Ożeniłem się w czerwcu i to główna zmiana – żartował. – A na poważnie, to zmieniłem pozycję, a drużyna styl gry względem zeszłego roku. Jest też spore grono zawodników, którzy w zeszłym sezonie nie pokazywali maksimum swoich umiejętności. W tym roku wygląda to inaczej i myślę, że ten sezon daje odpowiedź na to, czy warto poczekać na zawodnika o określonej jakości, by doszedł do odpowiedniej dyspozycji, na czym później korzysta drużyna.
Za Nowakiem i Stępińskim plasuje się Daniel Tanżyna. Kapitanowi Widzewa wciąż zdarzają się błędy, złe wyprowadzenie piłki, niecelne podanie, nieodpowiedzialne faule. Pewnie gdyby przeanalizować, którą stroną boiska ataki rywali są najgroźniejsze, to wyszłoby, że właśnie w lewej strony, gdzie ustawiony jest Tanżyna. Trudno jednak nie zauważyć, że popularny „Dixon” ma charakter. Jego występ przeciwko Zagłębiu Sosnowiec to był czysty heroizm, bo był bardzo osłabiony i bardzo źle się czuł. Jedni powiedzą, że to nieodpowiedzialne, że w ogóle chciał grać i wyszedł na boisko, inni stwierdzą, że Tanżyna kapitan pokazał charakter. My jesteśmy w tej drugiej grupie. Na ławce był Nowak i kiedy okazało się, że dłużej kapitan grać nie może, to został zmieniony. Zaimponowało nam to, że Tanżyna chciał pomóc drużynie za wszelką cenę. Mógł przecież leżeć w domu pod kołderką, a on ruszył do pole walki.
W przypadku 32-latka trzeba też wspomnieć o jego golach. Zdobył je dwa – pięknego przeciwko Górnikowi Polkowice i bardzo ważnego w meczu z Miedzią Legnica. Tanżynę oceniamy na plus.
Na minus trzeba za to ocenić Tomasza Dejewskiego i Michała Grudniewskiego, chociaż ten pierwszy obrywa naszym zdaniem zbyt często. Faktem jest, że robi dużo błędów, zachowuje się nieodpowiedzialnie, źle się ustawia, ma problemy z wyprowadzeniem piłki. Miał jednak kilka dobrych występów i trzeba też o tym pamiętać. Do tego gol w derbach, który uratował drużynie punkt. Jeśli jednak Widzew ma awansować do PKO Ekstraklasy i potem dobrze sobie w niej radzić, to trzeba szukać kogoś lepszego od Dejewskiego.
Dla Grudniewskiego runda była stracona. Zaczął ją od gola, ale w defensywie zawodził. Nie wywalczył miejsca w składzie, a czasem nawet w meczowej kadrze. Na liście środkowych obrońców Widzewa jest na ostatnim miejscu, a to przecież o czymś świadczy.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że obrońcy Widzewa strzelili w tym sezonie aż osiem goli.
Zacznijmy od środkowych pomocników. Gdybyśmy mieli ich sklasyfikować, to najwyżej umieścilibyśmy Marka Hanouska i nie byłoby w tym żadnej kontrowersji, bo to naszym zdaniem (obok Wrąbla) nie tylko najlepszy piłkarz Widzewa w tym sezonie, ale jeden z trzech najlepszych w całej Fortuna 1. Lidze. Prawdziwy metronom, mózg drużyny, który potrafi przerwać akcję rywali i samemu zacząć atak swojego zespołu.
Na drugim miejscu widzimy Dominika Kuna, który jest nie tylko najlepszym asystentem w Widzewie, ale i w całej lidze, a to przecież o czymś świadczy. Kun, tak jak Stępiński, u Niedźwiedzia odrodził się. W poprzednim sezonie miał tylko jedną asystę i jednego gola. Teraz jest niezwykle ważną postacią wicelidera ligi. Znacznie lepiej spisuje się w środku, ale można na niego liczyć także na boku.
Trzecie miejsce dla Juliusza Letniowskiego. Byłoby z pewnością wyższe, gdyby nie jego problemy zdrowotne. Gdy był zdrowy i w formie, to był jednym z najlepszych piłkarzy ligi. Asystował, strzelał gole, napędzał akcje Widzewa. Oby zimą nie miał problemów i wiosną pokazał swój cały kunszt.
Słabo naszym zdaniem wypadł Patryk Mucha. Jeden piękny gol przeciwko Górnikowi Polkowice to za mało. Liczyliśmy, że Mucha bardziej powalczy o skład, że da więcej drużynie po wejściach na boisko z ławki.
Z kolei wielkim niewypałem okazał się transfer Abdula Aziza Tetteha. Ghańczyk miał być gwiazdą Widzewa i ligi, a nie wstawał z ławki, a zdarzało się, że nie mieścił się nawet w kadrze. Zima będzie dla niego kluczowa. Jeśli nie będzie mu się chciało pracować, to będzie kłopot. Taki Tetteh blokuje tylko miejsce w kadrze i nadwyręża budżet klubu.
Na wahadłach dobrze spisywał się Paweł Zieliński, który nie zawodził. Brakuje nam trochę liczb – więcej goli i asyst, ale Zielińskiego trzeba docenić. Często, żeby zobaczyć, jak ważny jest dla zespołu, trzeba obejrzeć mecz jeszcze raz i przyjrzeć się jego grze – gdzie i jak biega, jak wychodzi na pozycje, jak podaje.
Fabio Nunes, który biegał po drugiej stronie boiska, miał przebłyski świetnej gry – zwłaszcza w ofensywnie, oraz wpadki w defensywie. Portugalczyk nie ma we krwi bronienia, co widać było momentami aż nadto. Gdy mu się chciało, to w ataku czasem robił rzeczy wspaniałe, rywali kiwał jak juniorów. Jeśli przepracuje zimę, jak należy, to wiosną może być z niego pożytek. Naszym zdaniem potrzebuje jednak porządnej konkurencji.
Mateusza Michalskiego trudno krytykować, bo zrobił wiele dla Widzewa po reaktywacji. Przychodzi jednak taki moment… Michalskiemu nie można odmówić ambicji i jeśli chodzi o zaangażowanie, to można go stawiać za wzór. To też wszechstronny piłkarz, który może grać na kilku pozycjach. No właśnie, ale jak grać? Gołym okiem widać, że 30-latek ma pewne piłkarskie braki i trudno będzie je wyeliminować, a przecież Widzew jest na drodze do PKO Ekstraklasy. Radomiak, jego poprzedni klub, który do niej awansował i teraz dobrze w niej sobie radzi, pozwolił mu odejść (podobnie jak Grudniewskiemu i Merveille’owi Fundambu) chyba nie bez powodu.
Karol Danielak to gracz pierwszej linii, ale sklasyfikujemy go jako pomocnika. Miał momenty bardzo dobre, ale miał też takie, kiedy znikał. Oczekujemy od niego więcej.
Widzewscy młodzieżowcy z drugiej linii, czyli Radosław Gołębiowski i Kacper Karasek, mieli okresy świetnej gry, ale też znikali. Wiedzieliśmy jednak, że tak może być, bo to normalne dla tak młodych graczy. Ich forma raz idzie w górę, by za chwilę spaść. Obaj wiosną, jeśli będą pracować jak należy, mogą być jednak ważni dla drużyny.
Bartosz Guzdek zaliczył wejście smoka i jest najlepszym strzelcem drużyny. Tak jak u jego rówieśników, jego forma też falowała. Ale 19-latek ma wielki potencjał i wszystko, by stać się nie tylko czołowym napastnikiem Fortuna 1. Ligi, ale też PKO Ekstraklasy w przyszłości. Nie da się za jesień ocenić go źle. To wręcz największe odkrycie Widzewa i ligi.
Mattia Montini ma wielki potencjał i z pewnością może stać się jednym z najlepszych napastników Fortuna 1. Ligi. Ale to dopiero wiosną. Jesienią wracał do formy po długiej przerwie w grze. Wrócił do niej i dał się poznać, jako bardzo dobra „dziewiątka”. Niestety przytrafiła mu się kontuzja i kolejna przerwa. Zima będzie dla niego kluczowa. Mamy nadzieję, że wiosną Widzew będzie miał napastnika z prawdziwego zdarzenia, już takiego na ekstraklasę.
O Pawle Tomczyku napisano już chyba wszystko. Szybki, ambitny, w ogóle fajny chłopak. Byłby ideałem, gdyby tylko strzelał gole. Z gry strzelił jednak tylko jednego. To za mało. Jego przyszłość w Widzewie stoi pod wielkim znakiem zapytania, chociaż oczywiście wciąż ma kontrakt z klubem.
Przemysław Kita wrócił na boisko po bardzo ciężkiej kontuzji i przed nim zima prawdy. Jeśli da radę, to czekamy wiosną na jego rajdy. Nic więcej nie da się teraz napisać.
Walczył, walczył i wywalczył miejsce w składzie Daniel Villanueva. 23-latek trafił do Widzewa na próbę, dostał niski kontrakt i odbudowywał się. Udało mu się wskoczyć do jedenastki, nawet strzelić ładnego gola. Tak jak w przypadku kilku innych piłkarzy, jego prawdziwą wartość powinniśmy poznać wiosną.