Gdyby kilkanaście lat temu Mikkel Rygaard wykorzystał swoje umiejętności i odebrał list z Hogwartu, ŁKS nie miałby problemów.
Pamiętacie początek sagi o Harrym Potterze? Młody czarodziej orientuje się, ze posiada nadprzyrodzoną moc, gdy w ogrodzie zoologicznym jest w stanie zrozumieć mowę ogromnego węża. “Jesteś czarodziejem Harry” – kwituje Rubeus Hagrid, olbrzym, który wprowadza Harrego w magiczny świat.
Wszystko wskazuje na to, że również Mikkel Rygaard posiada nadprzyrodzone moce. Szkoda, że Duńczyk przespał swoją okazję i nie odebrał listu z Hogwartu, bo mógłby stać się jednym z najpotężniejszych czarnoksiężników w historii. Skoro bez nauki w magicznej szkole jest w stanie czytać w myślach i zrozumieć obce sobie języki? Świat Harrego Pottera stałby przed nim otworem.
A teraz na poważnie. Rygaard w sporze z ŁKS-em, po raz kolejny podniósł kuriozalny argument. “Piłkarze nie znali angielskiego, nie mogłem się z nimi porozumieć”. To nie jest pierwszy raz, gdy Duńczyk skarży się na umiejętności lingwistyczne byłych kolegów z szatni.
– Po angielsku byłem w stanie porozumieć się z dwoma zawodnikami – mówi Rygaard w wywiadzie dla szwedzkiej telewizji (więcej informacji tutaj).
Ok, to możliwe, ale pod warunkiem, że Duńczyk posiadał nadprzyrodzone moce. Płynnie w języku angielskim w ŁKS-ie porozumiewali się Stipe Jurić i Carols Moros Gracia (studiował w Ameryce), ale to nie wszystko. W języku Szekspira biegły był Samuel Corral. Z resztą, na pożegnanie z Łodzią, Duńczyk zaprosił sześciu piłkarzy (co dziwne, zdjęcie z imprezy zniknęło, gdy tylko Rygaard zaczął narzekać na barierę językową). To nie wszystko, bo jeden z polskich zawodników, za zadanie na boisku miał pilnować, by Rygaardowi nic się nie stało. Jak sam przyznaje, z Duńczykiem porozumiewał się po angielsku.
W najgorszym wypadku, w kadrze ŁKS-u, gdy grał w nim Rygaard, było dziewięciu piłkarzy, którzy komunikatywnie znają angielski. Pozostali, znali podstawy, na tyle dobrze, by bez bariery językowej porozumiewać się na boisku. Oprócz zawodników po angielsku doskonale mówili Kibu Vicuna, Paweł Dreschler i Marcin Pogorzała, którzy tworzyli wtedy sztab szkoleniowy dwukrotnych mistrzów Polski.
– Pierwszym językiem w szatni jest polski, drugim angielski, a trzecim hiszpański. Oczywiście, że z Pirulo czy Antonio indywidualnie będę rozmawiał po hiszpańsku, ale nikogo nie faworyzuję. Mamy Hiszpanów, którzy grają i takich, którzy zaczynają na ławce. Dla mnie najważniejsza jest jakość piłkarska – mówił Vicuna, gdy jeszczce prowadził ŁKS.
Trudno nie mieć wrażenia, że Rygaard gra pod siebie, przed sprawą w Trybunale ds. Sportu w Lozannie. Mimo tego, że w FIFA zapadł wyrok, który jak mówił Tomasz Saalski, właściciel ŁKS-u, był satysfakcjonujący dla obu stron. pomocnik odwołał się do najwyższej instancji. Szkoda, że gdy w grze pojawia się wielka kasa, nawet najbardziej uzdolnieni piłkarze zapominają definicji słowa przyzowitość.