Widzew Łódź wygrał z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą dopiero po serii rzutów karnych. Bohaterem RTS-u został niezastąpiony Julian Shehu.
Widzew ma w tym sezonie grać o europejskie puchary. Już wiemy, że wywalczenie na tyle wysokiej pozycji w lidze będzie trudne, bo łodzianie prezentują się w niej póki co…przeciętnie. Ale są też łatwiejsze sposoby. Wystarczy wygrać Puchar Polski, w którym trzeba zwyciężyć w tylko sześciu meczach. Na start łodzianie zmierzyli się w Niecieczy z beniaminkiem Ekstraklasy, Bruk-Bet Termalicą. To była dobra okazja do zmazania plamy po porażce w Zabrzu, gdzie RTS przegrał po fatalnych błędach.
Wieczór w Niecieczy zaczął się lepiej dla gospodarzy, którzy w ciągu pierwszych 10 minut trzykrotnie zagrozili bramce Ilicia. Czerwono-biało-czerwoni potrzebowali trochę czasu, żeby wejść w to spotkanie, ale na szczęście nie zdążyli do tego czasu stracić gola. Sami zdobyli bramkę w 19. minucie, gdy po rzucie rożnym piłka trafiła do Frana Alvareza, a Hiszpan cudownie przymierzył i trafił do siatki. Podopieczni Patryka Czubaka szli po drugie trafienie. Bliski był m. in. Andi Zeqiri czy Mariusz Fornalczyk. Szwajcar kilkukrotnie pokazał, że jest graczem o naprawdę dużych umiejętnościach. Jednak w pierwszych 45. minutach nie zobaczyliśmy już więcej bramek.
Po zmianie stron najpierw oglądaliśmy dobrą okazję Angela Baeny, ktory choć uderzał z bardzo ostrego kąta, to wydaje się, że mógł zachować się lepiej w tej sytuacji i wykorzystać błąd przy wyjściu golkipera gospodarzy. W 55. minucie pięknym strzałem popisał się Andrzej Trubeha i Termalica doprowadziła do wyrównania. W tej sytuacji zdecydowanie lepiej mogli zachować się gracze z pola, którzy zostawili rywalowi zdecydowanie za dużo miejsca. Patrząc na Widzew, niestety po raz kolejny w oczy rzucał się brak jakiegoś pomysłu. Na tle Termalici, łodzianie po prostu biegali bez ładu i składu, wszystko w swojej grze opierali na indywidualnościach pojedynczych zawodników. To wydaje się być aż niemożliwe, że zespół mający taką jakość w składzie, nie ma żadnego stylu.
Niecieczanie prezentowali się na murawie coraz lepiej i potrafili zagrozić bramce Ilicia konstruując naprawdę ładne akcje. Ale gola na 2:1 strzelili po fatalnym zachowaniu obrony RTS-u…konkretnie zrobił to Kamil Zapolnik w 79. minucie. Widzew miał poważne kłopoty. Łodzianie rzucili się do ataku, ale po zejściu Frana Alvareza dużo stracili w ofensywie. Z kolei o tym jak łodzianie wykonują stałe fragmenty gry nawet nie chcemy pisać. To nie jest poziom Ekstraklasy. Honor łodzian w doliczonym czasie gry uratował nie kto inny jak Julian Shehu. Bramka Albańczyka oznaczała dogrywkę, czyli scenariusz, którego pewnie wszyscy chcieli uniknąć. Ale jak się nie umie w ciągu 90. minut pokonać beniaminka to tak właśnie jest.
W pierwszej połowie dogrywki atakowali głównie czerwono-biało-czerwoni, ale niestety bez efektów w postaci goli. Widać było, że niecieczenie skupieni są już raczej na utrzymaniu wyniku i dotrwania do serii rzutów karnych. Po zmianie stron zdecydowali się jednak na pojedyncze ataki, ale tu również bez efektów. W 114. minucie w pole karne “Słoników” wbiegł bardzo aktywny w tym meczu Fornalczyk, padł na ziemię, ale sędzia Arys nie doszukał się faulu w tej sytuacji. Chwilę później widzewiacy mieli wielkie szczęście. Gospodarze dośrodkowali piłkę z rzutu wolnego i zagotowało się w polu karnym, a futbolówkę z lini bramkowej musiał wybijać Marcel Krajewski. Bramek już jednak nie zobaczyliśmy i czekała nas seria rzutów karnych. W nich lepsi byli widzewiacy, którzy bezbłędnie wykorzystywali swoje jedenastki, zaś po stronie gospodarzy pomylił się Krzysztof Kubica, którego strzał obronił Ilić. A decydującego gola strzelił ten sam zawodnik, który uratował Widzewowi remis w doliczonym czasie drugiej połowy, Pan Piłkarz Julian Shehu. RTS gra dalej!
Termalica Bruk-Bet – Widzew Łódź 2:2 (k. 4:5)
Termalica Bruk-Bet Nieciecza: Chovan – Isik, Kasperkiewicz, Putiwcew (91. Kopacz) – Hilbrycht (77. Boboc), Ambrosiewicz, Guerreo (106. Jakubik), Wolski (33. Jimenez) – Trubeha (77. Kubica), Fassbender – Zapolnik
Widzew Łódź: Ilić – Therkildsen, Żyro, Visus (75. Andreou), Gallapeni (64. Krajewski) – Alvarez (64. Shehu), Selahi, Teklić – Baena (80. Akere), Zeqiri (64. Bergier), Fornalczyk