Po raz trzeci w obecnym sezonie wystąpił w wyjściowym składzie i po raz kolejny udowodnił, że jest bardzo ciekawym graczem. Juljan Shehu, bo o nim mowa, przeciwko Lechowi był jednym z najlepszych zawodników na placu gry.
Ilekroć dostawał szansę, widać było, że ma w sobie to coś. W 2023 roku tylko raz, w niedzielnym meczu z Lechem, zagrał od pierwszej minuty, ale nawet, kiedy wchodził z ławki, zazwyczaj dawał niezłą zmianę.
Tak było chociażby w wyjazdowych meczach z Lechią Gdańsk czy z Wisłą Płock – w tym pierwszym w jednej z ostatnich akcji został „okradziony” z asysty przez Bartłomieja Pawłowskiego, kiedy ten nie wykorzystał prostopadłego podania Shehu, a w konsekwencji przestrzelił w sytuacji sam na sam z bramkarzem, natomiast w Płocku dał niezły impuls, w tym oddał niezły strzał zza pola karnego. Całkiem niezłą zmianę dał również w domowym meczu z Wartą, w którym również był bliski zdobycia gola.
Juljan Shehu to wszechstronny środkowy pomocnik, ostro harujący zarówno w destrukcji, jak i w ofensywie, a także mogący grać na wielu pozycjach – bez większego problemu powinien odnaleźć się na pozycji typowej „szóstki” oraz „ósemki”, choć przed sezonem można było mieć obawy, czy zdoła zaadoptować się do gry w systemie z trójką stoperów oraz wahadłowymi. A to dlatego, że tego typu pomocnicy lubią zejść do rozegrania między dwójkę środkowych obrońców, skąd mogą posyłać górą długie piłki, co niewątpliwie jest atutem Shehu. Z trójką stoperów nie jest to niemożliwe, ale jednak nieco skomplikowane.
Być może dlatego 24-latek potrzebował nieco czasu, aby zaadaptować się do obecnego systemu. Tylko w spotkaniu z Lechem zanotował bowiem 58 kontaktów z piłką, posłał 30 celnych podań (83% skuteczności), a także trzy razy posyłał wspomniane długie piłki – skuteczność ich wyniosła całe 100%. Choć w sparingach przedsezonowych z tym elementem prawdopodobnie przesadzał.
CZYTAJ TAKŻE >>> Trener Widzewa o umiejętnościach Juljana Shehu. Co za słowa!
To, co się rzuca w oczy to fakt, że Shehu potrafi wejść w drybling – nie czyni tego zbyt często, ale jeśli już to robi, zazwyczaj mu się to udaje. Tylko wczoraj wykonał dwie próby i obie były udane. W innym meczu, w którym zagrał od pierwszej minuty – ze Śląskiem na jesieni, na trzy próby trzy były udane – ogółem w całym sezonie wykonał takowych dziewięć na piętnaście prób. Biorąc pod uwagę dotychczasową częstotliwość jego występów – jest to całkiem przyzwoity wynik. Tutaj warto przypomnieć akcję z końcówki jego występu, kiedy to pomknął lewą stroną, posadził na ziemi Joela Pereirę i był bliski otwarcia wyniku, ale piłka po jego finezyjnym strzale nieznacznie minęła bramkę strzeżoną przez Filipa Bednarka.
Warto również odnotować liczbę pojedynków, którą Shehu stoczył w niedzielnym meczu przeciwko mistrzowi Polski. Albańczyk brał udział w osiemnastu starciach, z których aż jedenaście razy wychodził zwycięsko – dziewięciokrotnie na ziemi i dwukrotnie w powietrzu. Faktem jest również, iż zanotował dwa faule, z którego jeden był efektem spóźnienia w fazie przejściowej, ale co równie istotne – sam był najczęściej faulowanym piłkarzem na boisku – rywale musieli go powstrzymać w niesportowy sposób aż pięć razy.
Na koniec recenzji tego występu należy wspomnieć o dwóch akcjach – dwóch pozytywnych, ale jednej negatywnej. W całym spotkaniu Shehu odnotował trzynaście strat, z czego jedna była dość niebezpieczna i mogła się skończyć bardzo groźną sytuacją dla „Kolejorza”. Niemniej jednak Albańczyk odkupił swoje winy w dalszej części spotkania, kiedy to zablokował wślizgiem we własnym polu karnym bardzo groźny strzał jednego z piłkarzy Lecha.
Czy Janusz Niedźwiedź wreszcie przekonał się Juljana Shehu? Przekonamy się niebawem. Natomiast trudno nie zauważyć, że Albańczyk solidnie pracuje na kredyt zaufania. W większości meczów, jeśli tylko dostaje szansę, zazwyczaj ją wykorzystuje. Zresztą nawet przed startem rozgrywek 24-latek robił różnicę w treningu, a także wyróżniał się w przedsezonowych sparingach. Z drugiej strony, jak już wspomniano, taktyka Janusza Niedźwiedzia jest wymagająca. Szczególnie dla piłkarzy, dla których naturalnym środowiskiem na boisku jest środek pola.
– Shehu ma duże umiejętności. Ma bardzo dobre uderzenie z obu nóg. Z jednego kroku potrafi zrobić przerzut nawet na 60 metrów. Jest wszechstronnie wykształcony, ale musi też uczyć się pewnych zachowań na boisku. Miał trudny początek. To przecież młody chłopak, który wyjechał ze swojego kraju. Gdy zaczął wchodzić na dobre tory, to przyszła kontuzja. Gdy już ją wyleczył okazało się jednak, że dalej jest problem. Stracił tak pięć, sześć tygodni, a żeby wrócić do pełnej dyspozycji potrzeba dwóch, trzech tygodni regularnego treningu. Ściągaliśmy go do Widzewa pod kątem rozwoju przez lata – mówił pod koniec rundy jesiennej szkoleniowiec Widzewa w programie „Rozmowy Tylko Sportowe”.