– Najważniejsze, że wystartowaliśmy i wylądowaliśmy – mówi Adam Kaźmierczak, wiceprezes PZPN. Powrót reprezentacji z nieoczekiwanymi trudnościami.
Reprezentacja Polski, wraz ze sztabem i delegacją PZPN-u nie mogła opuścić Wysp Owczych. Polacy, pod wodzą Michała Probierza pokonali Farerów 2:0. Do Polski mieli wracać w piątek. Samolot o 17:15 nie odleciał ze względu na trudne warunki pogodowe.
Wraz z drużyną narodową na Wyspach Owczych uwięziony był Adam Kaźmierczak, prezes ŁZPN.
– Najważniejsze, że wystartowaliśmy i wylądowaliśmy – żartuje wiceprezes PZPN – Sytuacja była trudna, bo lotnisko jest krótkie, o tej porze roku na Wyspach wieje silny wiatr. Nie było możliwości startu – dodał Kaźmierczak.
Sytuacja pogodowa zmieniła się bardzo szybko. Ostatnie samoloty do Danii i Norwegii odleciały chwilę przed zaplanowanym wylotem Polaków. Oprócz PZPN-u na Wyspach Owczych uwięzieni byli kibice, którzy planowali wracać samolotami rejsowymi.
– Dziesięć minut przed naszym przyjazdem na lotnisko odleciał ostatni tego dnia samolot. Podjęto decyzję, że nie ryzykujemy i czekamy, aż wiatr zacznie wiać wzdłuż pasa. Zabraliśmy ze sobą dużą grupę fanów reprezentacji. Musieli się z nami zabrać, bo prawdopodobnie do teraz nie opuściliby jeszcze Wysp Owczych – wyjaśnił prezes ŁZPN.
W Polsce reprezentacja wylądowała w sobotę o 14:15. W niedzielę prowadzona przez Probierza drużyna zmierzy się z Mołdawią na PGE Narodowym.