Pierwsze mecze to zawsze spora niewiadoma. W przerwie zimowej w zakresie ruchów kadrowych było w ŁKS-ie w miarę spokojnie, nastąpiło tylko kilka kosmetycznych zmian. Wszyscy kibice najstarszego łódzkiego klubu sportowego z niecierpliwością wyczekiwali inauguracji rundy wiosennej.
Okoliczności były zresztą sprzyjające. Klub zanotował progres w liczbie sprzedanych karnetów. Na trybunach w piękne słoneczne popołudnie zasiadło prawie dziewięć tysięcy kibiców, co w miniony weekend dało jedną z największych frekwencji w kraju. A kibice ostatniego słowa na pewno jeszcze nie powiedzieli.
Sam mecz nie rozczarował. Więcej klarownych sytuacji stworzyli piłkarzy ŁKS-u, ale zabrakło postawienia kropki nad „i”. Tak jak powiedział po meczu trener Kazimierz Moskal, zwycięstwo w tym meczu nie zdecydowałaby o awansie do ekstraklasy, a porażka nie przekreśliłaby szans na końcowy sukces.
Oczywiście lepiej było wygrać pierwszy mecz, tym bardziej rozgrywany na swoim stadionie, ale nie ma powodów do paniki. W ogólnym rozrachunku ten jeden punkt może być bardzo ważny. Inne wyniki pokazały, że walka będzie trwała do ostatniej kolejki i jeśli w przyszłym sezonie chce się grać klasę wyżej to trzeba regularnie zbierać punkty.
W przekroju całego meczu bardzo dobrze prezentował się nowy zawodnik ŁKS-u Michał Mokrzycki. Widać, że to zawodnik, który doskonale wie o co chodzi w grze na swojej pozycji. Wygrywał pojedynki, przyspieszał grę, będzie z niego pociecha. Teraz jednak najważniejsze, by w następnej serii spotkań wygrać ze Skrą Częstochowa.
Łukasz Madej, były piłkarz ŁKS-u Łódź i reprezentant Polski