Nie znam kibica ŁKS-u, który po tym sezonie nie czułby rozgoryczenia i nie był zawiedziony. Niestety, dziesiąte miejsce na koniec to wynik upokarzający pion sportowy i organizacyjny. Jeżeli dołożymy do tego problemy finansowe z jakimi boryka się łódzki klub otrzymamy przepis na wielką katastrofę. Ale spokojnie…
Kibice ŁKS-u wymagają, bo mają do tego prawo, żeby pewne kwestie zostały wyjaśnione natychmiast. Najlepiej, żeby po ostatnim gwizdku sędziego w Katowicach, Tomasz Salski wyszedł na środek boiska i przepędził 75 proc. zawodników występujących tego dnia w biało-czerwono-białych koszulkach, oraz rzucił żądnemu krwi ludowi głowę dyrektora sportowego. Oczywiście, że większość graczy (bo piłkarzami trudno ich nazwać patrząc na poczynania z ostatnich dwóch miesięcy) odejdzie. Pewnie wielu z nich w równie brzydkiej i śmierdzącej atmosferze co Ricardinho, Mikkel Rygaard, czy Stipe Jurić, który nawiasem mówiąc zachował się nie fair w stosunku do kolegów z drużyny. Z tego co mi wiadomo Chorwat najpierw zagroził, że rozwiązuje kontrakt tego samego dnia, w którym zrobił to Ricardihno, po czym dogadał się z szefostwem klubu, że zostanie do końca sezonu, a po weekendzie zmienił zdanie i oznajmił, że więcej dla ŁKS-u nie zagra. Oczywiście miał do tego pełne prawo, bo łódzki klub mu nie płacił, ale ja łudzę się jeszcze, że w niektórych przypadkach słowo jest droższe od pieniędzy.
Salski musi wyjść do ludzi. Bez tego klub przestanie istnieć. Oczywiście, że były prezes, a obecny właściciel ma ogromny wkład w budowę nowego ŁKS-u i tego nikt, nigdy mu nie odbierze. Dzięki niemu powstała infrastruktura na Minerskiej, hybryda obok stadionu na al. Unii 2. To on rządził klubem, kiedy łodzianie wrócili do krajowej elity. Te wszystkie fakty zapiszą się w historii ŁKS-u złotymi zgłoskami, ale nie zapominajmy, że klub uratowali kibice. Dokładnie 30 kwietnia 2013 roku w Dzienniku Łódzkim ukazał się artykuł: “Powstanie nowy ŁKS! Jest porozumienie Akademii Piłkarskiej i kibiców” (do przeczytania tutaj). Odbudową zajęli się Łukasz Bielawski przedsiębiorca i pierwszy prezes ŁKS-u, oraz między innymi Jacek Lipiński i Krzysztof Kołodziejski ze Stowarzyszenia Kibiców ŁKS. Prywatne pieniądze w rozwój raczkującego klubu wkładał Tomasz Szulc, właściciel marek KEEZA i Tomadex, największego producenta odzieży sportowej w Polsce.
Ostatnie wydarzenia pokazały, że tysiącom ludzi, los ŁKS-u leży na sercu. Może panowie o tych samych inicjałach podadzą sobie rękę i znowu pójdą wspólną drogą, która poprowadzi klub do świetlanej przyszłości? Może dobrym pomysłem byłby crowdfunding. Niech kibice staną się akcjonariuszami i uratują klub. Ja czułbym się dumny wiedząc, że posiadam swój własny, mały kawałek ŁKS-u. Równie ważna będzie sprzedaż karnetów. Im szybciej do kasy klubowej wpłyną pieniądze za sezonowe wejściówki, tym szybciej szefowie klubu będą mogli uregulować niektóre zaległości finansowe. To wyzwanie dla kibiców, ale patrząc na mecz otwarcia, wierzę, że podołają.
Do czego zmierzam? Tomasz Salski jest człowiekiem dla ŁKS-u zasłużonym i do pewnego momentu budował swój pomnik jednego z najlepszych prezesów w historii klubu z al. Unii 2. Niestety, podjął wiele złych decyzji, koronawirus i wojna w Ukrainie również nie pomogły w prowadzeniu biznesu i teraz wraz z resztą ekipy rządzącej klubem musi posprzątać bałagan, który zrobili przez ostatnie trzy lata.
Żeby to zrobić potrzebny jest plan. Oczywiście, idealnym rozwiązaniem byłoby gdyby Salski dzień po meczu z Katowicami wyszedł do dziennikarzy i kibiców, i przedstawił im swój pomysł, ale wydaje mi się, że nawet Elon Musk nie myśli tak szybko, żeby w niecałe 24 godziny opracować długofalowy plan naprawczy. Dlatego do kibiców ŁKS-u apeluję. Przyzwyczajmy się do tej ciszy, dajmy pracować Salskiemu i jego ekipie. Może potrzebne będą dwa tygodnie, może potrzebny będzie miesiąc. Bądźmy cierpliwi i oczekujmy konkretów, bo od pięknych frazesów, którymi karmiono nas cały poprzedni sezon można było dostać nadwagi.
1 Comment
Szanowny Bezimienny Felietonisto! Żaden oddany ŁKS-owi uczestnik lub świadek zdarzeń, które towarzyszyły klubowi w okresie lat 2015-2022, nie będzie podważał zasług p.T. Salskiego w przedsięwzięciu, którego powodzenie mogłoby wydawać się niewykonalne. Było to nie tylko odtworzenie upadłego klubu sportowego i jego miejsca w krajowej hierarhii sportowej, ale także odtworzenie zniszczonego w równym stopniu majątku trwałego klubu (dziś to się nazywa infrastruktura). Ale ten “błyskawiczny” sukces stał się zasłoną dla postępującego – kolejnego załamania – jego skala okazała się niemożliwa do opanowania tylko poprzez formalne zmiany w zarządzaniu klubem. Po raz drugi w swej historii – ŁKS znalazł się na krawędzi istnienia. I to pod okiem t.zw. opinii publicznej – transparenty z hasłem “WON” – adresowanym do b.ważnego członka zarządu, czy wypowiadane dla mediów protesty zawodników typu ” mamy tego dość – jak długo tak można,” mówią same za siebie. I jak dotąd nie miały miejsca – w ponad 120 letniej historii ŁKS. A Pan Felietonista prosi wszystkich “mających dość” o zgodę na dalsze tolerowanie totalnego bezładu i niekompetencji w klubie, przez jeszcze co najmniej miesiąc. Cóż, jestem pewien, że zyska Pan, nie tylko zbiorowe publiczne wsparcie, ale zarazem aplauz, jeśli nie entuzjazm. Pod warunkiem, że wyrazi Pan zgodę na osobiste dowodzenie zespołem, który w ciągu owego miesiąca, będzie trudnił się zaspokojeniem wypowiedzianego wyżej i opublikowanego publicznego życzenia. Ono nie jest kierowane tylko w strunę 1 klubowej postaci. To kupa roboty, ale ponieważ audaces fortuna iuvat – więc powodzenia Panie Felietonisto.