Lojalność i przywiązanie do barw klubowych to rola w światku piłkarskim chętnie odgrywana, raz lepiej, raz gorzej.
Paulo Sousa trener polskiej reprezentacji piłkarskiej zażądał rozwiązania kontraktu z PZPN. Na kilka miesięcy przed barażami do mistrzostw świata kadra została bez sternika i do najważniejszych meczów będzie ją przygotowywał ktoś kto będzie miał kilka dni na stworzenie drużyny.
Litania wyzwisk pod adresem byłego już szkoleniowca z Portugali przetoczyła się przez Internet. Szok i niedowierzanie to najczęstsze reakcje na decyzję trenera, który jeszcze kilka dni wcześniej w patetycznych słowach deklarował walkę o awans. Okazał się zwykłym kłamcą, nielojalnym najemnikiem, za to świetnym aktorem, który swoją wiarygodną kreacją aktorską wyprowadził w pole kibiców i zawodników, i uciekł zwabiony kuszącą ofertą brazylijskiego klubu Flamengo.
Doskonale rozumiem zdenerwowanie opinii publicznej, lecz reakcja zaskoczenia już mnie trochę dziwi.
Jest mnóstwo codziennych przykładów ludzi, całujących herb na koszulce i po kilku miesiącach robiących to samo w innym klubie. Lojalność i przywiązanie do barw klubowych to rola w tym światku chętnie odgrywana, raz lepiej, raz gorzej.
Patetyczne przemowy, odezwy do narodu poparte cytatami papieża, górnolotne deklaracje, entuzjazm spływający z ust Paulo Sousy w pierwszych tygodniach pracy, przyznaję po fakcie, budził moją nieufność.
Interesująca jest też wszechobecna potrzeba kibiców, by trener w światku najemników, bo taka jest piłkarska codzienność, nie był najemnikiem, a idealistą i fanatykiem emocjonalnie związanym z drużyną, klubem, krajem. Oczekiwanie utopijne, wymóg, który tak naprawdę zmusza najemników do uczenia się roli, oszukiwania i mataczenia.
Historia Jurka Brzęczka, poprzednika Sousy, pokazuje, że to też nie jest rozwiązanie. Zrealizował cel, awansował, działał skutecznie a jednak został zwolniony tuż po awansie. Nie umiał mówić do publiczności, do ogromnej rzeszy kibiców, do mediów.
Paulo Sousa mówił przepięknie, okazał się oszustem.
Chyba potrzebujemy pięknych słówek, potrzebujemy omamienia i udawanego zaskoczenia.
Też gramy swoją rolę.