Informacja o tym, że Bartoszem Guzdkiem interesuje się klub z Anglii, spowodowała, że niektórzy kibice już wyobrazili sobie miliony euro na koncie Widzewa. Daleka droga do tego.
Tej zimy aż dwóch piłkarzy z PKO Ekstraklasy zostało sprzedanych za ośmiocyfrowe kwoty w euro do zagranicznych klubów. To czołówka najwyższych transferów w historii polskiej ligi. Kacper Kozłowski za 11 milionów euro został graczem angielskiego Brighton & Hove Albion (chociaż na razie będzie grał na wypożyczeniu w Belgii). Pogoń Szczecin wzbogaci się więc o ponad 40 milionów złotych. Niewiele tańszy miał być Jakub Kamiński z Lecha Poznań, który od lata ma grać w niemieckim VfL Wolfsburg. Klub z Wielkopolski dostanie podobną kwotę.
To ogromy zastrzyk dla tych klubów. Nie ma chyba zresztą przypadku w tym, że to właśnie Lech i Pogoń są po jesieni na czele PKO Ekstraklasy. Oba kluby mają drużyny budowane z głową w oparciu o dobre szkolenie młodych, ale przede wszystkim skauting. Lech Kamińskiego ściągnął ze Śląska, a Pogoń Kozłowskiego z Koszalina.
I – szczególnie właśnie Lech – zarabiają na tym krocie. W 10 najwyższych transferów z Polski są jeszcze inni piłkarze Lecha: Jakub Moder za 11 milionów euro również przeszedł do Brighton & Hove Albion, a Jan Bednarek za 6 milionów euro do Southampton. Łatwo policzyć, że tylko na tych trzech zawodnikach klub z Poznania zarobił ponad 100 milionów złotych.
W zestawieniu najdroższych transferów z ekstraklasy są również m.in. piłkarze Legii Warszawa, która też opierała się w dużej mierze na skautingu i pracy z młodymi (Radosław Majecki za 7 milionów euro do Monaco, Sebastian Szymański za 5,5 miliona euro do Dynama Moskwa i Michał Karbownik za taką samą kwotę do Brighton), oraz Rakowa Częstochowa, który też buduje drużynę z głową i cierpliwie. Raków wyciągnął z trzecioligowych rezerw Zagłębia Lubin Kamila Piątkowskiego, którego potem za 6 milionów euro oddał do RedBull Salzburg.
Wszystkie wymienione kluby warto naśladować, ale oczywiście nie jest to takie proste. Trzeba inwestować w akademie i przede wszystkim skauting. Widzew bardzo chce na to stawiać, ale potrzeba czasu, by były tego efekty. Prezes Mateusz Dróżdż mówił wielokrotnie, że to jest właśnie droga, którą powinien i chce iść Widzew: wyszukiwać i szkolić młodych piłkarzy, by później sprzedawać ich za duże pieniądze za granicę i funkcjonować dzięki temu na dobrym poziomie.
Dotychczas w Widzewie nie wyglądało to najlepiej. Wystarczy przypomnieć Michaela Ameyawa, z którym poprzednie władze klubu nie przedłużyły umowy i piłkarz odszedł do Piasta Gliwice. Za darmo. Jeśli 21-latek będzie się rozwijał i robił postępy w PKO Ekstraklasie, to zarobi na nim Piast.
Lepiej poszło rywalowi zza miedzy. W 2020 roku ŁKS sprzedał do Zagłębia Lubin Adama Ratajczyka, którego dwa lata wcześniej wypatrzył i ściągnął ze Znicza Pruszków. 19-letni dzisiaj piłkarz zabłysną w PKO Ekstraklasie i dzięki temu się wypromował. Klub z al. Unii zarobił 350 tysięcy euro plus 10 procent z następnego transferu. Podobnie ŁKS zarobił na swoim wychowanku Janie Sobocińskim, którego kupił amerykański klub Charlotte FC. Mówiło się o 500 tysiącach dolarów.
Widzew na razie nie ma za bardzo kogo sprzedawać za duże pieniądze. Niedawno portal Weszło poinformował, że Bartosza Guzdka obserwuje angielski klub z Championship – Sheffield United. Nawet jeśli to prawda, to droga daleka. Nie ma też mowy o milionach euro. Guzdek ma 19 lat i rozegrał kilka dobrych meczów, ale na poziomie polskiej 1. ligi. Zadebiutował też w młodzieżowej reprezentacji. Na pewno w swoich zeszytach mają go skauci europejskich klubów, ale póki co nie jest to dla nich bardzo łakomy kąsek. Piłkarze, którzy odchodzili za naprawdę duże pieniądze z Polski za granicę – jak Kozłowski, Moder i Kamiński, mieli za sobą nie tylko udane występy w ekstraklasie, ale też pierwszej reprezentacji i to m.in. na Euro.
Na pewno trzeba jednak obserwować młodych (to podstawa, co widać po rekordowych transferach) piłkarzy w całej Polsce i ściągać do Łodzi. Dobre wejście do drużyny miał też Kacper Karasek sprowadzony z Unii Skierniewice i w przyszłości, jeśli będzie się rozwijał, też Widzew może na nim zarobić. Ale to też droga daleka. Teraz trener Janusz Niedźwiedź włączył do pierwszej drużyny kilku młodych piłkarzy z Akademii Widzewa. Zapowiedział również, że w tym tygodniu na treningi przyjadą młodzi zawodnicy, który wypatrzyli klubowi skauci. To jednak dopiero początek drogi, którą idą (i zarabiają miliony) Lech i Pogoń. Na pewno jednak, to jedyna droga.