Wsparcie lokalnego sportu profesjonalnego przez władze Łodzi od lat jest przedmiotem trudnych rozmów. Niestety, pojawiły się kolejne niepokojące powody, by poruszyć ten temat.
W ostatnich latach władze Łodzi mogły się szczycić świetnymi wynikami ŁKS-u Commercecon i Grot Budowlanych w siatkarskich rozgrywkach. Oba zespoły z powodzeniem rywalizowały o medale mistrzostw Polski. Fajnie było też, gdy piłkarskie drużyny Widzewa i ŁKS-u awansowały do ekstraklasy oraz gdy rugbiści Budowlanych SA zdobywali mistrzostwa Polski.
To wszystko było jednak stąpaniem po cienkim lodzie, który w tym sezonie pękł. Siatkarskie zespoły zakończyły sezon bez medalu, ŁKS spadł z ekstraklasy, zaś rugbiści, którzy już wcześniej przeprowadzili się do Aleksandrowa Łódzkiego, wycofali się z rozgrywek.
Pod koniec maja 2024 Łódź nie ma więc żadnego ligowego sukcesu. Kibicom pozostaje się cieszyć z utrzymania Widzewa w piłkarskiej ekstraklasie, Orła na zapleczu Ekstraligi czy awansie koszykarzy ŁKS-u Coolpack na szczebel centralny (drugi poziom rozgrywkowy).
Od lat w ramach wsparcia dla lokalnych drużyn ligowych przyznawane są środki w ramach dotacji, które kluby otrzymują dwa razy w sezonie. W pierwszym półroczu 2024 roku z miejskiego budżetu osiem klubów otrzymało niecałe sześć milionów złotych, ale tak naprawdę na ich konta wpłynęło mniej niż połowa tej kwoty (2,5 mln zł), bo 3,4 mln zł to pieniądze na wynajem obiektów Miejskiej Areny Kultury i Sportu.
– Nasz model wsparcia klubów opiera się na dofinansowaniu ich poprzez możliwość gry na nowoczesnych obiektach przy jednoczesnym zachowaniu świadomości, że promocja przez sport, na tym najwyższym poziomie, przynosi korzyści zarówno dla danego klubu, miasta czy sponsorów – mówiła na początku roku ówczesna wiceprezydent Łodzi Joanna Skrzydlewska.
Obrana formuła powoli się jednak wyczerpuje. Stadion Widzewa jest za mały, a poza tym, zaraz minie 10 lat od początku jego budowy. Stadion ŁKS-u jest z kolei za duży, od wielu miesięcy świeci pustymi przestrzeniami komercyjnymi. Stadion żużlowy, chociaż stosunkowo tani, stoi pusty przez ponad pół roku, bo praktycznie nie ma możliwości, by organizować tam inne zawody niż kilka meczów żużlowych w roku. Atlas Arena ma już 15 lat i coraz więcej traci do najnowocześniejszych obiektów w Krakowie, Gliwicach czy Trójmieście. Najlepiej chyba wypada młodsza i mniejsza Sport Arena, w której jednak od momentu powstania zmagamy się z problemami z zasięgiem i łączem internetowym. Ale to właśnie pokazuje, jak bardzo w Łodzi brakuje takich, nieco mniejszych obiektów.
„Sypiąca się” hala przy ul. Małachowskiego jest oblegana przez koszykarki, futsalistów i unihokeistów. Piłkarze ręczni Anilany rozgrywają swoje mecze w pamiętającej zamierzchłe czasy hali przy ul. Sobolowej. Szczypiorniści występujący w Lidze Centralnej (drugi poziom rozgrywkowy) na wsparcie w postaci nowej hali czy sensownego zastrzyku finansowego liczyć jednak nie mogą, ale… Łódź będzie gospodarzem Superpucharu Polski w piłce ręcznej. Szkoda tylko, że łódzki sport na tym nie zyska.
Nie mamy oczywiście nic przeciwko budowie nowoczesnych obiektów i w ten sposób wspierania łódzkich klubów, ale to musi być robione z głową. Obecnie Miasto chętniej wydaje pieniądze na organizowanie jednorazowych imprez, które mają krótkoterminowo wypromować Łódź, aniżeli na ligowe kluby, które w dłuższej perspektywie czasu mogłyby reprezentować kraj na arenach międzynarodowych.
Zupełnie przespano świetny pod tym względem sezon siatkarski, w którym uznane marki przyjeżdżały do Łodzi, by mierzyć się z ŁKS-em Commercecon i Grot Budowlanymi. Gra w Lidze Mistrzyń i Pucharze CEV to przecież wielka sprawa, która jednak w mieście przeszła niemal bez echa. Znowu zabrakło docenienia ciężkiej pracy sportowców i wsparcia, które pozwoliłoby kibicom przeżyć sportowe emocje z „większą pompą”.
Ciekawe, czy więcej uwagi władze Łodzi poświęciłyby grze piłkarskich zespołów w europejskich pucharach. Przyjazd kibiców z innych krajów do Łodzi nie byłby przecież jednorazowy, a na pewno okazałby się jeszcze skuteczniejszy niż zagraniczne kosztowne kampanie reklamowe. Trzeba tylko coś od siebie dać – trochę czasu, inicjatywy i chęci współpracy z lokalnymi klubami, których potencjał ciężko wykorzystać bez zaangażowania miejskich środków. Szczególnie, że inne kluby coraz częściej i chętniej korzystają z pieniędzy samorządów lub spółek Skarbu Państwa.
Mając u siebie tak rozpoznawalne marki jak Widzew, ŁKS, Orzeł i Budowlani aż żal nie skorzystać z okazji, by wcale nie tak dużym nakładem sił oraz pieniędzy upiec (przynajmniej) dwie pieczenie na jednym ogniu – pomóc osiągnąć sukces lokalnemu klubowi i wypromować Łódź na skalę Polski i Europy.
Grot Budowlani ŁódźŁKS Commercecon ŁódźŁKS ŁódźWidzew FutsalWidzew Łódź