Widzew wywalczył awans do PKO Ekstraklasy. To był pretekst do tego, by podsumować ostatnie 7 lat. Zrobił to na specjalnej konferencji m.in. właściciel klubu Tomasz Stamirowski, który brał udział w odbudowie. – Nasz klub, nasz stadion, nasz awans, nasza ekstraklasa – czekałem na te słowa. Rok temu, gdy stałem się akcjonariuszem Widzewa, marzyłem o tym – zaczął Tomasz Stamirowski, właściciel klubu. – Mecz z Podbeskidziem nie był tylko ostatnim meczem sezonu. To było tak naprawdę symboliczne zakończenie procesu reaktywacji. Była Reaktywacja Tradycji Sportowych Widzew. Teraz jest znów Robotnicze Towarzystwo Sportowe.
Stamirowski podziękował też wszystkim, którzy przyłożyli się do odbudowy klubu, który podniósł się z dna w 2015 roku. – Dziękuję wszystkim widzewiakom, którzy byli przez ten okres z klubem. Łatwo być kibicem sukcesy, ciężko jest nim być, gdy trzeba zaczynać od 4. ligi i jeździć po mniejszych miejscowościach za drużyną. Ponad milion kibiców na naszym stadionie, rekordy karnetów – to mówi samo za siebie – powiedział. I dodał: – Graliśmy z napisem „Zawsze w 12” na koszulkach i nie były to puste słowa.
Szef klubu mówił też o tym, że przez te lata klub nie stracił swojej tożsamości, co jest dla niego bardzo ważne. – Zależy mi, byśmy dalej budowali ten klub na tych filarach – ambicja, charakter i tradycja – stwierdził.
– Zaczynamy przygodę z ekstraklasą w stabilnej sytuacji klubu, bez żadnych długów. I robimy stałe postępy w organizacji klubu – zapewnił. – Ten mecz ostatni to było symboliczne zakończenie. Było w nim wszystko to, za co ja i wielu innych kibiców kocha ten klub. Były walka, zaangażowanie, pełny stadion, fantastyczny doping i oczywiście końcowy sukces i świętowanie. To Widzewa, jakiego chcemy – dodał Stamirowski.
Gościem specjalnej konferencji był też Tomasz Tomczak, który też angażował się w odbudowę Widzewa, a dzisiaj jest prezesem stowarzyszenia RTS. – Cel w 2015 roku był jeden – wrócić na salony, do elity. Dołączyć do grona najlepszych drużyn w Polsce – zaczął. – Zebrała się grupa kibiców, zapaleńców. To przedsiębiorcy, byli sportowcy. Cel był jeden, by Widzew nie zniknął ze sportowej mapy Polski. Początki nie były łatwe, bo nikt z nas nie prowadził wcześniej profesjonalnego klubu. Dzisiaj z ogromną radością celebrujemy powrót do ekstraklasy.
CZYTAJ TEŻ: Dwóch nowych dyrektorów od sportu w Widzewie
Tomczak wspominał trudne początki. Wtedy był problem ze wszystkim. Nie było koszulek, piłek, drużyny, ale z czasem – krok po kroku, klub posuwał się naprzód. W 2017 roku klub odzyskał m.in. prawo do historycznego herbu. Zaliczał awanse. Stamirowski wspomniał m.in. pierwsze mecze Widzewa na nowym stadionie z drużynami z ekstraklasy, z którymi Widzew grał w Pucharze Polski – ze Śląskiem Wrocław i Legią Warszawa, co było przedsmakiem tego, o czym wszyscy marzyli.
Podziękował wszystkim piłkarzom, którzy przez ostatnie te 7 lat grali w Widzewie. Było ich 155. Drużynę prowadziło aż 14 trenerów. Oczywiście były też podziękowania dla byłych prezesów klubu i działaczy, oraz sponsorów, m.in. firmie Termoton i miastu Łódź, które od samego początku wspierały reaktywację. – Widzew nie jest budowany na jednym sponsorze, tylko na wielu. To też jest widzewskie – stwierdził Stamirowski.
Było dużo o przeszłości, ale też o przyszłości. – Spełniliśmy jedno marzenie – to powrót do ekstraklasy. Obyśmy się godnie tam zaprezentowali. Z perspektywy głównego właściciela mogę powiedzieć, że ja jako widzewiak mam kolejne marzenie. Nie boję się marzyć i takie marzenie powinno być w sercu każdego widzewiaka. To mistrzostwo Polski. Chcemy wrócić na tron. To nasza ambicja. To pewnie będzie ciężka droga, cięższa pewnie niż sama reaktywacji. Za 8 lat będziemy obchodzili 120 rocznicę powstania klubu i będziemy o to walczyć. O powrót wielkiego Widzewa – powiedział właściciel.
Razem ze Stamirowskim tę samą drogę przejść ma stowarzyszenie, które dalej ma działać (ma 12 procent udziałów w spółce). Dalej ma m.in. stać na straży historii Widzewa. Dzięki SRTS powstało m.in klubowe muzeum.