– Piłkarz ŁKS-u w niczym nie zawinił – mówi ekspert. Kontrowersja w meczu ŁKS-u.
ŁKS zremisował na własnym stadionie 2:2 z Jagiellonią Białystok w dziewiątej kolejce ekstraklasy. Daniel Stefański, sędzia tego meczu, podjął wiele kontrowersyjnych decyzji. Pokazał czerwoną kartkę, podyktował dwa rzute karne oraz wyrzucił na trybuny Kazimierza Moskala, trenera ŁKS-u.
– To moja pierwsza czerwona kartka w trenerskiej karierze. Przepisy są takie, że gdy wybiega się ze strefy i pyta, czy nie było faulu na moim zawodniku, to dostaje się kartkę – mówił po meczu Moskal.
Czytaj także: Po fatalnym meczu, Glik gra z ŁKS-em.
W 92. minucie meczu zderzyli się się ze sobą Adrian Małachowski (ŁKS) i Nene (Jagiellonia). Nene upadł w polu karnym, piłkarze Jagiellonii domagali się rzutu karnego. Inną decyzją podjął jednak główny arbiter. Po obejrzeniu powtórek stwierdził, że kontakt między zawodnikami nie był na tyle wyraźny, żeby podyktować rzut karny.
O dokładną ocenę tej sytuacji zapytaliśmy Rafała Rostkowskiego, wieloletniego sędziego ekstraklasy oraz rozgrywek międzynarodowych
– W tej sytuacji sędziego Stefańskiego uratował Tomasz Wajda, sędzia wideo. Nene zachował się bardzo sprytnie, ale zarazem bardzo niesportowo. Widząc, że Małachowski próbuje zagrać piłkę, Nene nie skupił się na piłce, lecz postanowił wykorzystać okazję. Zrobił nagły ruch w kierunku Małachowskiego i szybko podstawił mu nogę, co musiało skończyć się kopnięciem w nogę Nene. Zawodnik Jagiellonii próbował w ten sposób wymusić rzut karny i prawie mu się udało. Małachowski był tu niewinny. Było to zdarzenie trudne do oceny gołym okiem i nie jestem jakoś specjalnie zaskoczony, że Stefański w tej sytuacji się pomylił. Na szczęście dzięki VAR po raz drugi w tym meczu mógł naprawić swój błąd i ostatecznie podjął dobrą decyzję, odwołując rzut karny – wyjaśnił Rostkowski.
Autorem tekstu jest Adam Kowalewicz.