ŁKS stawia na młodzież. Coraz częściej w wyjściowej jedenastce łódzkiego klubu jest nawet trzech młodzieżowców. Wśród nich Krzysztof Fałowski, który przebojem wdarł się do składu ŁKS-u.
Zespół ŁKS-u w pierwszej lidze spisuje się poniżej oczekiwań. Po porażkach z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza i Wisłą Płock praktycznie stracił szanse na awans do PKO Ekstraklasy. To na pewno bolesny cios dla klubu i kibiców, ale w tym całym nieszczęściu jest coś, za co ŁKS trzeba pochwalić. To dawanie szansy na grę młodym piłkarzom i odważne stawianie na nastolatków, którzy w przyszłości mają dać nie tylko awans sportowy, ale także finansowy.
Do dwóch już dobrze znanych młodzieżowców ŁKS-u, czyli Antoniego Młynarczyka i Aleksandra Bobka dołączył ostatnio kolejny – Krzysztof Fałowski, który rok temu rywalizował w rozgrywkach juniorskich, a dzisiaj stał się jednym z piłkarzy Łódzkiego Klubu Sportowego, o których jest najgłośniej.
Trudno, by było inaczej, skoro Fałowski zaliczył pierwszoligowy debiut w osiemnaste urodziny. Prezent sprawił sobie najlepszy z możliwych, bo w meczu z Pogonią Siedlce strzelił debiutanckiego gola, którym uratował łódzkiej drużynie remis 1:1. W spotkaniu z Bruk-Bet Termaliką zagrał poprawnie, na pewno lepiej od Sebastiana Rudola, na którego konto zapisaliśmy oba stracone gole. Podobnie zresztą spisał się w Płocku. Na jego nieszczęście, drugim stoperem był Levent Gulen.
– Krzysiek sumiennie pracował na tę szansę. W piłce nożnej jest tak, że nie zawsze mamy wpływ na to, czy tę szansę dostaniemy, ale tylko od nas zależy, czy ją wykorzystamy. Myślę, że Krzysiek zrobił wszystko, by ją wykorzystać. Dzięki temu mam poczucie, że w drugim zespole można naprawdę wiele zrobić i szybko przedostać się do pierwszej drużyny – komplementował młodego piłkarza Konrad Gerega, trener ŁKS-u II, pod którego okiem Fałowski rozwijał się w ostatnich miesiącach.
Fałowski odgrywa coraz ważniejszą rolę nie tylko w ŁKS-ie, ale i młodzieżowej reprezentacji Polski. Regularne powołana do kadry do lat 18 pozytywnie wpływają na samego piłkarza i jego wycenę. Oczywiście młody obrońca ŁKS-u musi jeszcze udowodnić swoją wartość w kolejnych spotkaniach, bo jedna jaskółka wiosny nie czyni. Są jednak przykłady, że nawet w pierwszej lidze młodzi piłkarze mogą zapracować na wielki transfer.
Najlepszym tego dowodem jest Wiktor Bogacz, który z Miedzi Legnica przeszedł do amerykańskiego New York Red Bulls za dwa miliony euro. O byłego już snajpera Miedzi zabiegały różne kluby. 20-latek szturmem wszedł do I ligi w, gdy w 14 spotkaniach strzelił 5 goli. Popisał się m.in. dwoma dubletami w meczach z Podbeskidziem i Lechią. Wynik całkiem niezły, ale w takim wieku płaci się przede wszystkim za potencjał. Ten Fałowski ma ogromny, o czym już dawno przekonywali jego trenerzy. Czy mniejszy od Wiktora Bogacza? Raczej nie.
Chociaż ŁKS nie potrzebuje obecnie zastrzyku pieniędzy, bo klub jest stabilny finansowo, to o Fałowskiego już niebawem mogą pytać drużyny z ekstraklasy i z zagranicy. Tymczasem ŁKS na razie stał się pierwszoligowym średniakiem. Jeśli Fałowski będzie chciał odejść, zatrzymywanie go na siłę będzie pozbawione sensu. Zresztą o tym, jak może się skończyć niewykorzystanie swoje “prime time’u”, boleśnie przekonał się inny młody ełkaesiak – Aleksander Bobek, który utknął przy al. Unii.