-Serce będzie podpowiadało, żeby ŁKS wygrał – powiedział przed derbami Łodzi, Marek Dziuba, były piłkarz ŁKS-u i Widzewa, a także trener obu drużyn.
Marek Dziuba to legenda łódzkiej piłki. Grał w ŁKS-ie, jako trener zdobył z nim mistrzostwo Polski. Był również piłkarzem Widzewa. Z klubem z Piłsudskiego sięgnął po Puchar Polski. To jeden z najwybitniejszych reprezentantów Polski urodzony w Łodzi. Nigdy nie przestał żyć łódzką piłką. Zna składy wszystkich drużyn, wychowanków pamięta jeszcze z lat juniorskich. Przed derbami Łodzi, zasłużony piłkarz stawia na ŁKS.
Jakie ma pan przemyślenia po porażce ŁKS-u z Koroną Kielce? Czego zabrakło ełkaesiakom, żeby zdobyć choćby punkt tego dnia?
Marek Dziuba: Były to dwie różne połowy w wykonaniu ŁKS-u. Pierwsze 45 minut to przewaga Korony zakończona strzeleniem gola. Pomógł w tamtej sytuacji kielczanom Dawid Arndt, który fatalnie zachował się w bramce ŁKS-u. Następnie wyrównanie łodzian pod koniec pierwszej połowy i przewaga ŁKS-u. Po przerwie nieuznana bramka, gdzie faktycznie Kay Tejan był na spalonym. A później w momencie prowadzenia gry przez ŁKS niewykorzystana 99 procentowa sytuacja Ramireza przy stanie 1:1. Na pewno zdobycie bramki wtedy dodałoby ŁKS-owi animuszu. Ale niestety – stało jak się stało.
W doliczonym czasie gry fantastyczna bramka zawodnika Korony przy dużym udziale obrońców ŁKS-u w momencie przyjęcia i oddania strzału. Marcin Flis przegrał pojedynek główkowy, a piłkarz Korony oddał piękny strzał. Arndt był bez szans. Niemniej w momencie strzału cała linia obrony zamiast dojść do piłkarza, który przyjmuje piłkę na kolano, stoi i się przygląda.
Z przebiegu gry można powiedzieć, że to niezasłużona porażka. No, ale taka jest piłka. Przede wszystkim zabrakło kreatywnych piłkarzy w drugiej linii. Środkowi pomocnicy nie grali na takim poziomie, jakim byśmy sobie życzyli.
Jak ocenia pan zimowe transfery ŁKS-u? Husein Balić i Rahil Mammadov już zadebiutowali w drużynie. Austriak strzelił nawet gola, a Azer w opinii wielu osób był pewnym punktem defensywy ŁKS-u tego dnia.
Mammadov to spore wzmocnienie. Zresztą udowodnił to w meczu z Koroną, mimo dwóch, trzech niepewnych interwencji. W ogólnym rozrachunku jednak bardzo pozytywna postać. Natomiast Balić – strzelił co prawda bramkę, ale były momenty, gdy zupełnie znikał na boisku. Od piłkarza grającego na pozycji lewego skrzydłowego trzeba wymagać zdecydowanie więcej. Yadegar Rostami wszedł w drugiej połowie, ale ciężko na razie powiedzieć, czy to będzie wzmocnienie. Riza Durmisi i Thiago Ceijas jeszcze nie zadebiutowali, więc nie mogę o nich nic powiedzieć.
Po sierpniowych derbach mówił pan, że Kay Tejan to ciekawy piłkarz. Jak więc oceniłby pan jego występ z Koroną?
Do meczu z Koroną miałem spore zastrzeżenie co do jego gry. Nie czuł odległości na boisku, nie czuł gry. Mimo dobrych warunków fizycznych przegrywał pojedynki główkowe. Oglądając jednak poniedziałkowy mecz, byłem mile zaskoczony. To był jeden z dwóch piłkarzy ŁKS-u, którzy pozostawili po sobie tego dnia pozytywne wrażenie. Szukał gry. Nawet gdy nie dostawał podań od pomocników, którzy nie podłączali się do ofensywy, to walczył. Warto też odnotować to znakomite podanie do Ramireza, kiedy to Hiszpan wyszedł na czystą pozycję. W samych pozytywach można oceniać jego grę.
ŁKS w meczu z Koroną po raz kolejny stracił gola w końcówce meczu. Tak było już w meczach ze Śląskiem Wrocław czy Ruchem Chorzów. Z czego pana zdaniem to wynika?
Duże wpływ na to miało pięć zmian po stronie ŁKS-u, do których doszło w drugiej połowie spotkania. Być może, niektórym piłkarzom zabrakło trochę sił i dlatego Piotr Stokowiec wprowadził nowych piłkarzy z nowymi siłami. Zabrakło też troszeczkę tej odpowiedzialności w samej końcówce, czego dowodem była utrata bramki.
Jak ocenia pan dotychczasową kadencję Stokowca w roli trenera ŁKS-u?
Niestety, wyniki mówią same za siebie. Stokowiec to fachowiec dużej klasy, co udowodnił prowadząc w przeszłości chociażby Zagłębie Lubin. Ocena trenera i zawodników drużyny daje efekt końcowy. Efektem końcowym są liczba punktów, zwycięstw i tak dalej.
Średnia punktowa ŁKS-u w dziewięciu meczach prowadzonych przez Stokowca na poziomie 0,33 mówi sama za siebie.
Jak ocenia pan młodzieżowców ŁKS-u? Aleksander Bobek w tym sezonie nieraz ratował już ŁKS, Jędrzej Zając strzelił gola przeciwko Legii w swoim debiucie, a w kolejce są jeszcze m.in. Jan Łabędzki, Antoni Młynarczyk czy Oliwier Sławiński.
To wspaniała rzecz, że znajdują się tacy młodzieżowcy. Dobrze, że ci chłopcy się wyrywają, ale na razie nie są to piłkarze, którzy mogliby decydować o wynikach meczów.
Jak ocenia pan transfer nowego bramkarza Widzewa – Rafała Gikiewicza? To przecież bramkarz, który ma na swoim koncie ponad sto meczów w niemieckiej Bundeslidze.
W kontekście tego, co wydarzyło się w spotkaniu z Jagiellonią Białystok (Widzew przegrał na własnym stadionie 1:3 – red.), to jest to duże wzmocnienie dla Widzewa. Dla ŁKS-u jest to duże zmartwienie, bo to bramkarz, który podczas gorszych momentów zawodników z pola będzie w stanie zapewnić pozytywny rezultat dla Widzewa. Gikiewicz to bramkarz dużej klasy, co potwierdzał w trakcie swoich występów w Niemczech. Widzew ma swoje problemy, ale niestety ŁKS ma je jeszcze większe.
Gdy był pan trenerem to jak podchodził pan do motywowania zespołu przed takimi meczami jak derby Łodzi? Podgrzewał pan dodatkowo atmosferę w zespole czy raczej starał się pan tonować nastroje?
Derby rządzą się takimi prawami, że tutaj nikogo nie trzeba było motywować do tego, żeby grał na jak najwyższym poziomie i wzniósł się na wyżyny swoich. To wynikało z podejścia samych zawodników.
Ja mam duże spojrzenie na temat derbów. Bo patrząc na derby w czasach, kiedy ja w nich uczestniczyłem jako piłkarz, to jest to ogromna różnica. Wtedy w każdej drużynie 75 proc. zawodników było zawodnikami pochodzącymi z Łodzi lub jej okolic. Ci piłkarze dostrajali się do derbów, które decydowały o tym, kto będzie mistrzem Łodzi w danej rundzie. Teraz takich piłkarzy jest zaledwie kilku.
Czy według pana ŁKS i Widzew utrzymają się w ekstraklasie?
Sytuacja ŁKS-u jest tragiczna. Widzew jest w lepszej sytuacji, bo tych punktów ma troszeczkę więcej. To jest taki mecz na przetarcie dla obydwu drużyn. Teraz jest wszystko w nogach i głowach zawodników. Kibice na pewno są dwunastym zawodnikiem każdej drużyny. Podkreśla to frekwencja na stadionie Widzewa. Na ŁKS również zaczęło przychodzić coraz więcej ludzi. Każdy z nas chce, żeby derby Łodzi odbyły się w następnym sezonie. Żebyśmy znowu nie czekali kilka lat na to, żeby wszyscy w Polsce mówili “Derby Łodzi to są te starcia, które mnie fascynują”.
Warto właśnie dodać, że na niedzielne derby Łodzi został wyprzedane wszystkie bilety. Ponad 15 tysięcy kibiców będzie tego dnia na stadionie Króla.
Na pewno jest to wielka przewaga ŁKS-u. “Rycerze Wiosny” będą mieli ze sobą kibiców szalonych, którzy swoim dopingiem będą ich nieśli.
Serdecznie życzę, żeby punkty przedłużyły nadzieje ŁKS na to, że jeszcze istnieje szansa. Dopóki piłka w grze, jak to mówił śp. Kazimierz Górski, istnieje szansa na utrzymanie się w lidze.
I na koniec – jaki jest pański typ na niedzielne derby?
Wynik dla obu drużyn jest bardzo ważny. Ja jestem wychowankiem ŁKS-u, więc serce będzie podpowiadało, żeby to ŁKS wygrał, bo punkty są jemu bardzo potrzebne. Niemal jak rybie tlen. Ale przede wszystkim życzyłbym sobie, żeby derby przebiegły tak jak za moich czasów, czyli w sportowej atmosferze.
Z Markiem Dziubą rozmawiał Adam Kowalewicz.