Fabio Nunes był dotychczas pewniakiem do gry na tej pozycji. W dziewięciu meczach w lidze i jednym z Fortuna Pucharze Polski Portugalczyk wychodził w pierwszym składzie i prawie zawsze był na boisku od początku do końca. Oczywiście z wyjątkiem ostatniego spotkania z Cracovią, kiedy musiał zejść, a właściwie to został zniesiony, już w 21. minucie. Niestety Nunes szybko do gry nie wróci, bo uraz stawu skokowego jest poważny. Być może w czwartek okaże się ostatecznie, czy będzie potrzebna operacja. Nawet i bez zabiegu, w tym roku już tego piłkarza na boisku nie zobaczymy.
Trener Janusz Niedźwiedź musi więc szukać zmiennika dla Portugalczyka. Zarówno zimą, jak i latem mówiło się o tym, że Widzew szuka piłkarza na lewe wahadło. Do transferu takiego gracza jednak nie doszło. Nie oznacza to jednak, że w kadrze nie ma piłkarzy, którzy mogliby zastąpić Nunesa. Chociaż prawdą jest, że nominalnego lewego wahadłowego chyba jednak nie ma.
CZYTAJ TEŻ: Czy Widzew sportowo pasuje do PKO Ekstraklasy?
Jeszcze do niedawna o miejsce w jedenastce na tej pozycji walczyć z portugalskim piłkarzem mógłby Radosław Gołębiowski, który grywał w przeszłości w tym miejscu. Miał naprawdę dobre mecze, ale też bywało, że spisywał się źle. Tak było choćby jeszcze w Fortuna 1. Lidze w wyjazdowym spotkaniu z Arką Gdynia, gdy młody zawodnik był łatwo ogrywany. Gołębiowskiego w Widzewie już jednak nie ma, bo został wypożyczony do Skry Częstochowa. Z jednej strony to dziwne, bo przecież Nunes nie miał wielkiej konkurencji, ale z drugiej trener Niedźwiedź jasno wyjaśnił niedawno tę sprawę. – U nas nie występował na swojej nominalnej pozycji, czyli w środku pola. Tam rywalizacja była chyba największa. Było pięciu piłkarzy do gry, a on był szósty. Z konieczności grał na wahadle, a to nie jest jego pozycja. Jest młody, zdolny i potrzebuje gry, potrzebuje minut na swoje pozycji. Stąd pomysł i szczera rozmowa z nim, by poszukał miejsca, w którym będzie mógł więcej grać – tłumaczył szkoleniowiec.
Trzeba więc szukać pośród innych widzewiaków. W przeszłości na lewym wahadle występowali Dominik Kun – i to dość często, a nawet Patryk Stępiński, który w drużynie długo był człowiekiem do zadań specjalnych rzucanym na różne pozycje. Bywało, że grywał po lewej stronie trzyosobowego bloku defensywnego, a nawet jako defensywny pomocnik, czyli w środku pola. Kapitan Widzewa najlepiej spisuje się jednak z prawej strony obrony i dla dobra drużyny chyba tam powinien pozostać.
W parze Kun – Stępiński znacznie bliżej zastąpienia Nunesa jest więc ten pierwszy, chociaż on ostatnio znakomicie spisał się grają w środku pola ustawiony obok Marka Hanouska. Ta para biegała najwięcej, Kun zdobył też gola. Lepiej go więc nie ruszać. Zastąpić mógłby go Patryk Lipski, ale jego forma jest daleka od wysokiej, albo Juliusz Letniowski, ale 24-latek potrzebny będzie na razie jako lewoskrzydłowy, bo problemy zdrowotne cały czas ma Bartłomiej Pawłowski. Dopiero w czwartek wyjaśnić się może, czy najlepszy strzelec Widzewa będzie gotowy do gry w sobotnim meczu ze Stalą Mielec. Do środka kandyduje jeszcze młody Albańczyk Juljan Shehu, ale on jest świeżo po kontuzji.
WYWIAD ŁS. Tomasz Wichniarek z Widzewa: Zrealizowaliśmy transfery, na jakich nam zależało
Z piłkarzy, którzy radzą sobie dobrze po lewej stronie boiska są jeszcze Martin Kreuzriegler i Kristoffer Normann Hansen. Oni jednak też nie są nominalnymi wahadłowymi. Austriak dobrze spisuje się po lewej stronie obrony. I chociaż ma „ciągoty” do gry ofensywnej, to jednak w końcu ustabilizował formę na swojej pozycji. Dla niego, wobec kontuzji Mateusza Żyry, też za bardzo nie ma alternatywy, chociaż można tam rzucić każdego z pozostałych stoperów. Z kolei Norweg to typowy atakujący, który zresztą nie cieszy się wielkim zaufaniem Janusza Niedźwiedzia. Nie wiemy za bardzo, jak broni i pewnie się nie przekonamy.
Ci wszyscy piłkarze wymienieni powyżej to pewne opcje dla trenera Widzewa. Najbliżej gry na lewym wahadle wydaje się jednak Mato Milos, który zresztą wszedł na tę pozycję z ławki po tym, jak z boiska zniesiono Portugalczyka. Tu też jest pewien problem, bo 29-letni Chorwat to nominalny prawy obrońca, dla którego pozycją numer dwa jest prawe wahadło. Wielkiego wyjścia jednak nie ma. Już cztery lata temu, gdy Milos był piłkarzem Lechii Gdańsk, wspominał o tym, że może z powodzeniem grać również po drugiej stronie boiska. – Moja naturalna pozycja to prawa obrona, choć wcześniej grywałem i po lewej stronie. Czy mam grać bardziej z przodu czy z tyłu, z lewej czy z prawej? Nie ma różnicy. Poradzę sobie z tym, czego wymaga ode mnie trener. Myślę, że nieźle sobie radzę na „wahadle”, ale zawsze trzeba się doskonalić – mówił wtedy w rozmowie z portalem sport.trojmiasto.pl.
Milos w Widzewie zagrał na tej pozycji przez ponad 70 minut. Nie był zbyt widoczny, ale wtedy wszedł na boisko w trybie awaryjnym. Teraz – jeśli to na niego postawi Niedźwiedź – zacznie swoją grę na tej pozycji z czystą kartą i nie będzie miał zbyt dużej konkurencji. Może więc rozwinąć skrzydła i pokazać, że ma duże umiejętności. Do końca rundy jesiennej zostało jeszcze osiem meczów. Jeśli Chorwat nie wykorzysta szansy, to jeszcze jesienią trzeba będzie szukać innych rozwiązań, a zimą chyba szukać nominalnego lewego wahadłowego do rywalizacji z Nunesem na wiosnę.