Po porażce ŁKS-u z Legią nie należy wyciągać pochopnych wniosków. Co cieszy, a czym można się martwić?
ŁKS przegrał na inaugurację ligi. Wielu kibiców i ekspertów, o tej porażce mówi, że była wkalkulowana. Można przyznać im rację. Łodzianie mierzyli się z Legią, która na własnym stadionie nie przegrała od kwietnia 2022 roku. Nie wszystko, w grze beniaminka było złe. Chociaż wynik 0:3 nie wygląda najlepiej (tylko jeden zespół przegrał w tej kolejce równie wysoko), to są rzeczy, które przed kolejnymi spotkaniami dają nadzieję na to, że będzie dobrze.
Czytaj także: ŁKS bez zaskoczeń?
Jest na czym budować.
Mówił o tym Adam Marciniak, kapitan ŁKS-u.
– Myślę, że próbowaliśmy grać odważnie. Były zalążki akcji, chociaż suche statystyki na pewno o tym nie mówią. Grałem tutaj słabsze mecze i to pokazuje, że jeśli będziemy grali ze słabszym przeciwnikiem, który nie będzie aspirował do mistrzostwa Polski, będziemy mogli walczyć o trzy punkty. Jestem o tym przekonany – podsumował kapitan ŁKS-u.
No i rzeczywiście. ŁKS-owi, w tym roku na zespół o podobnej klasie zdarzy się grać jeszcze dwa razy. Wydaje się, że Lech Poznań i Raków Częstochowa (chociaż z mistrzem Polski na poziomie centralnym, ŁKS nie przegrał jeszcze nigdy), kadrowo są poza zasięgiem łodzian. Pozostałe zespoły, nie mają w kadrach Bartosza Slisza i Josue, jednych z najlepszych, jeżeli nie najlepszych pomocników w lidze i Tomasa Pekharta, który będzie walczył o koronę króla strzelców.
ŁKS nie popełnił głupich błędów.
Przed rozpoczęciem rozgrywek, masochiści odtwarzali sobie kompilacje bramek, które łodzianie stracili podczas poprzedniego pobytu w elicie. Podania pod nogi, straty piłki we własnym polu karnym. Ok, Dani Ramirez zagrał piętką w środku pola, Slisz przejął piłkę i po kontrze padł gol, ale w pozostałych sytuacjach, widać było, że defensywa nie jest już tak beztroska jak cztery lata temu. Błędy wynikały raczej z braku doświadczenia, a nie realizowania, niemożliwej do zrealizowania filozofii.
Dani Ramirez i Aleksander Bobek to kozaki.
Gdy spiker na Łazienkowskiej czytał składy zespołów zapanowała konsternacja. Ściągnięty trzy tygodnie wcześniej z wakacji Ramirez wychodzi na Legię? Widać, że Hiszpan nie jest jeszcze w optymalnej dyspozycji fizycznej, ale podania do Kaya Tejana i Bartosza Szeligi, które otworzyły im drogę do bramki, pokazały, że El Mago nie stracił nic ze swojej magii. Poza tym, rzecz niespotykana, zaczął wracać do obrony.
Aleksander Bobek ma serię dwóch, obronionych rzutów karnych z rzędu. Oba ważył sporo. Z Arką, dała łodzianom awans. Z Legią, w debiucie w krajowej elicie, przed żyletą. O tym jak dobrze zagrał mówi fakt, że mimo porażki 0:3, wybierany jest do drużyn kolejki przez większość redakcji sportowych.
ŁKS będzie płacił frycowe.
ŁKS wraca do ekstraklasy. Dla dziewięciu zawodników, którzy zagrali z Legią, był to debiut w krajowej elicie. Jest na kim budować, bo liderzy w każdej formacji udowodnili, że są w stanie brać na siebie ciężar gry, ale jeszcze sporo punktów zdobędą rywale, wykorzystując brak doświadczenia łodzian.
Pirulo zniknął w meczu z trudnym rywalem.
Pirulo przez ostatnie trzy lata z mozołem pracował na pomnik przy al. Unii. Bił wszystkie rekordy, zdobywał nagrody. Wierzyliśmy i wierzymy nadal, że to będzie inne, lepsze podejście do ekstraklasy niż poprzednie, ale w meczu z Legią… słabiutko. Oby to było tylko bolesne przetarcie z krajową elitą.
Kazimierz Moskal nadal szuka balansu w pomocy
Ramirez i Michał Mokrzycki powinni grać i tyle. Pierwszy daje najwięcej w ofensywie, a drugi w defensywie. Problemem jest trzeci pomocnik, który miałby łączyć atak z obroną. Wcześniej, ełkaesiacy mieli Michała Trąbkę, który idealnie sprawdzał się w tej roli. Z Legią takie zadania miał Engjell Hoti. Na oceny przyjdzie jeszcze czas, bo spotkanie z wicemistrzami Polski nie jest miarodajne, ale Kosowianin, na razie jest chyba trochę zagubiony w ełkaesiackim systemie gry. W kolejce już ustawiają się Jakub Letniowski i Mieszko Lorenc, którzy na Legii wcale nie zagrali słabiej od Hotiego. W rezerwach, na szansę czeka Jan Łabędzki.