Dawno w Polskiej piłce nie zdarzył się związek dwóch tak niepasujących do siebie podmiotów jak ŁKS i Ireneusz Mamrot.
Prezes ŁKS-u – Tomasz Salski, nie chciał zostawić Wojciechowi Stawowemu marginesu błędu, więc zdecydował się na zmianę trenera. Zatrudnienie przez łodzian, Ireneusza Mamrota najłatwiej określić małżeństwem z rozsądku. Trener -zadaniowiec, miał wykonać określony cel jakim jest awans do ekstraklasy, jednocześnie uszczelniając dziurawą defensywę. Pochodzący z Trzebnicy szkoleniowiec swoją przygodę z ŁKS-em zakończył z pięcioma zwycięstwami, trzema remisami i pięcioma porażkami. Bilans bramkowy łodzian pod jego wodzą to 15:15. Na papierze te wyniki wyglądają przeciętnie. Dużo gorzej jest kiedy przyjrzymy się zespołowi ŁKS-u z bliska. Zarzuty jakie należy postawić Mamrotowi to:
Kibice łapali się za głowy, kiedy widzieli, że Antonio Dominguez zaczyna mecze na ławce. Nic dziwnego, bo w rundzie wiosennej ŁKS nie miał lepszego piłkarza. Bez jego goli i asyst łodzianie już dawno byliby poza barażami. Mamrot uparcie stawiał na Mikkela Rygaarda i Michała Trąbkę. Jeżeli już zaufał Dominguezowi, to ustawiał go na pozycji defensywnego pomocnika. Hiszpan grający jako “szóstka” męczył się nieprawdopodobnie. Najlepiej widać to było w meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Kulała cała druga, ale cofnięty Dominguez nawet nie próbował rozdzielać piłek na połowie przeciwnika, tylko posyłał ją do najbliższego gracza i czekał, aż będzie zmuszony stopować akcje ofensywne rywali.
Adam Marciniak swoją drugą w życiu przygodę z ŁKS-em zaczął źle. Lewy obrońca był najgorszym piłkarzem meczów z Chrobrym Głogów i GKS-em Jastrzębie. Mamrot nie wiedzieć czemu trzymał na ławce znacznie lepszego Adriana Klimczaka. Jeżeli już decydował się wpuścić na boisko 24-letniego defensora, zmieniał go z ławki ze skrzydłowymi. Do najdziwaczniejszych i najbardziej nieudanych zaliczyć trzeba duet jaki na siłę próbował stworzyć Mamrot. Marciniak wychodził w pierwszym składzie jako lewy obrońca, Klimczak był lewoskrzydłowym.
W meczu z GKS-em Jastrzębie, ŁKS stracił dwa punkty przez zmienników. W drugiej połowie na boisko weszli Klimczak, Rygaard, Łukasz Sekulski i Dragoljub Srnić. Oprócz aktywnego Serba, żaden z zawodników nie wniósł do gry nic pozytywnego. Po błędzie Klimczaka, Maciej Dąbrowski sprokurował rzut karny, po którym Jastrzębie zdobyła gola na 1:1.
Niepasujących do przebiegu meczu zmian było więcej. Zdarzało się, że przy wyniku 0:0, kreatywnego Domingueza zmieniał nienadający się do gry kombinacyjnej Jakub Tosik. Decyzje personalne podejmowane przez trenera nijak się nie broniły.
Ile raz ŁKS po zdobytej bramce cofał się do obrony? Na pewno było tak w meczu z Arką Gdynia i Sandecją Nowy Sącz. W pierwszym z wymienionych spotkań łodzianie prowadzili 1:0, trener Mamrot nakazał cofnąć się Pirulo i Rygaardowi i bronić prowadzenia. W rezultacie Duńczyk popełnił dwa błędy, po których Arka zdobyła dwie bramki i wygrała. W Nowym Sączu, ŁKS gonił wynik. Łodzianom udało się wyrównać, więc trener postanowił bronić remisu. Skończyło się na tym, że Maksymilian Rozwandowicz w ostatnich minutach spotkania, sprokurował rzut karny i ŁKS przegrał.
Błędów w taktyce było więcej. Mamrot pytany o nadmierną ilość dośrodkowań usprawiedliwiał się, że są zależne od sytuacji meczowej. Zawodnicy ŁKS-u w każdym meczu bezsensownie dośrodkowywali na niewysokiego Ricardinho. Zniknął element “krakowskiej piłki”. Zamiast niego łodzianie zaczęli stosować najprostsze środki, które nie dawały korzystnych rezultatów.
Mamrot od pierwszych konferencji prasowych budował dookoła siebie atmosferę, która miała skłaniać kibiców do myślenia, że pytania dziennikarzy to ataki wymierzone w niego. Często odmawiał odpowiedzi na wydawałoby się proste pytania o skład osobowy drużyny. Chyba najzabawniejsze pozostaną słowa wypowiedziane przed meczem z Górnikiem Łęczna: “ŁKS zasłużenie przegrał tylko z Resovią”. Mamrotowi przeszkadzali sędziowie, kontuzje, postawa zawodników. Winni byli wszyscy oprócz niego. Kibiców szczególnie oburzyło, kiedy po meczu z Jastrzębiem, w którym Dawid Arndt stanął między słupkami po raz pierwszy od sześciu miesięcy i obronił rzut karny, trener skomentował postawę młodzieżowca słowami : “Dawid obronił karnego, ale oprócz tego nie miał za wiele do roboty w tym meczu”. Z wypowiedzi trenera dało się wyczuć, że nie jest w żaden sposób zaangażowany w życie drużyny i pracę uważa za przykry obowiązek. Nic więc dziwnego, że prezes ŁKS-u Tomasz Salski decyzję o rozstaniu się z Mamrotem skomentował słowami:
We współpracy z ludźmi wyznaję zasadę, że chcę otaczać się ludźmi zdeterminowanymi gotowymi do działania, ukierunkowanymi na współpracę ze mną i ŁKS-em. Jeżeli pojawiają się takie wątpliwości moim zdaniem jest tę współpracę zakończyć.