Kiedy frekwencja na stadionie ŁKS-u zaczęła rosnąć, piłkarze zrobili wszystko, żeby na meczach pojawiało się jak najmniej fanów.
Fani ŁKS-u nie przeżywają najlepszego okresu kibicowskiego. Klub, przez lata stawiany za wzór zarządzania popadł w długi, piłkarze, w sezonie 2021/2022 nie zdołali wygrać więcej niż dwóch meczów z rzędu, a na dodatek komunikacja osób zarządzających drużyną z al. Unii z fanami pozostawia wiele do życzenia. Wszystkie wymienione problemy odbijają się na frekwencji. Chociaż do otwarcia stadionu został miesiąc, mecze dwukrotnych mistrzów Polski przyciągają coraz mniej kibiców.
Czytaj też: Otwarcie stadionu ŁKS-u już w kwietniu
Jeszcze w listopadzie pisaliśmy, że ŁKS na tle innych, pierwszoligowych rywali wypada nieźle. Średnia frekwencja na mecz wynosiła wtedy 3937 kibiców, co dawało 67 proc. wypełnienia stadionu. W pierwszej lidze tylko kibice Korony Kielce i Widzewa stawiali się na spotkaniach swoich ulubieńców liczniejszą grupą.
Im więcej problemów łódzkiego klubu wypływało na światło dzienne, tym mniej kibiców pojawiało się na al. Unii. Gwarancją dobrej frekwencji od lat były mecze ŁKS-u z GKS-em Tychy. Kibice obu klubów przyjaźnią, odwiedzają, jeżdżą razem na wyjazdy… W 2021 roku na meczu przyjaźni pojawiło się 3652. kibiców. Dla porównania w 2018, po awansie ŁKS-u do pierwszej ligi, zgodowy mecz obejrzało 4512. fanów.
Liczby są dla ŁKS-u nieubłagane. Mecz z GKS-em Katowice oglądało 3382. kibiców, na spotkaniu z Koroną pojawiło się 3599. fanów. Wydawało się, że do otwarcia stadionu nic się nie zmieni, ale wtedy…
Marcin Pogorzała zastąpił Kibu Vicune na stanowisku trenera pierwszej drużyny. Młody szkoleniowiec to ulubieniec fanów ŁKS-u. Po nieudanej przygodzie Ireneusza Mamrota z łódzkim klubem, to Pogorzała podjął się misji ratowania sezonu łodzian i prawie mu się udało. Przegrał finałowy mecz barażowy, ale zostawił po sobie dobre wrażenie.
Pod jego wodzą ełkaesiacy wygrali z Puszczą Niepołomice. Zaległe spotkanie rozgrywane było w środę, 9 marca. Chociaż na tym meczu pojawiło się tylko 2866 kibiców, to mógł to być moment przełomowy dla łódzkiego klubu. Piłkarze ŁKS-u, następnie zagrali ze Stomilem Olsztyn, a ich zmagania przyszło podziwiać aż 3901. fanów. To najlepszy wynik od październikowego meczu z Arką Gdynia.
Nowy zapał, który zwycięstwo z Puszczą wlało w serca kibiców szybko został ostudzony przez postawę piłkarzy. Ełkaesiacy przegrali z ligowym słabeuszem 0:2, a ich postawa na boisku pozostawiała wiele do życzenia. – Musimy zebrać myśli, odpocząć jutro i rozpocząć od poniedziałku w końcu pełny mikrocykl i z podniesionymi głowami i wypiętymi klatkami jechać na kolejny mecz i tam próbować wygrać – zapowiedział Pogorzała. Następne spotkanie ŁKS zagra z Resovią. Kibice łódzkiej drużyny, po raz pierwszy w historii będą mogli pojawić się na sektorze gości. Dostępnych jest 800 wejściówek i można spodziewać się, że te rozejdą się co do jednej. W końcu na wyjazdy jeżdżą najbardziej oddani fani.
Gorzej z kolejnymi spotkaniami. Jeżeli gra łodzian się nie poprawi, frekwencja na stadionie imienia Władysława Króla, znowu będzie oscylowała w granicach trzech tysięcy. Trudno dziwić się frustracji kibiców, którzy od dwóch lat karmieni są obietnicami o potędze, które nie znajdują pokrycia w rzeczywistości. Przed ŁKS-em najważniejsze mecze, które zadecydują o udziale w barażach, a cierpliwość kibiców się kończy. Jeżeli ełkaesiacy nie wezmą się w garść, nawet otwarcie nowego stadionu, może nie być wystarczającym bodźcem do przyciągnięcia kibiców na trybuny.