ŁKS Łódź w końcu zagrał w meczu wyjazdowym tak, jak często robi to na Stadionie Króla. Łodzianie przełamali serię meczów bez zwycięstwa w tym sezonie na terenie rywala i to w jakim stylu. Podopieczni Szymona Grabowskiego rozbili Stal Rzeszów, strzelając aż cztery gole.
ŁKS Łódź przystępował do spotkania ze Stalą Rzeszów po zwycięstwie z GKS-em Tychy przed własną publicznością. Tamto spotkanie miało miejsce jednak dwa tygodnie temu, jeszcze przed przerwą na mecze reprezentacji.
Łodzianie ze Stalą mierzyli się na wyjeździe i mierzyli się tym samym z własnymi demonami. Mamy już połowę października, a ŁKS nie wygrał jeszcze w tym sezonie meczu wyjazdowego. Nie wygrał też dwóch meczów z rzędu. Na przełamanie w tych dwóch kwestiach mocno liczyli kibice i drużyna z Al. Unii Lubelskiej 2.
ŁKS Łódź mógł i powinien już w 10. minucie wyjść na prowadzenie w tym meczu. Bastien Toma strzelił w słupek, ale piłka spadła wprost pod nogi Szweda, która z dwóch metrów nie trafił do siatki. ŁKS jednak nadal naciskał i był drużyną lepszą. Bardzo często groźnie robiło się pod bramką Marka Kozioła, byłego golkipera ŁKS-u Łódź.
W końcu obrona Stali Rzeszów skapitulowała. Kaczor uprzedził Mateusza Lewandowskiego po płaskim dośrodkowaniu, ale niefortunnie trafił do własnej siatki. Kilka minut wcześniej byliśmy świadkami podobnej sytuacji, ale wtedy piłka szczęśliwie dla Kaczora przeleciała obok słupka bramki. Tym razem szczęście było już po stronie ŁKS-u.
Cztery minuty później było już 2:0. Michał Mokrzycki dośrodkował wprost na głowę Artura Craciuna z rzutu rożnego, a reprezentant Mołdawii podwyższył prowadzenie.
Admin dopiero wrzuca drugą bramkę, a @LKS_Lodz już trafia trzecią 🔥 #STAŁKS 0:3
— Betclic 1 Liga (@_1liga_) October 18, 2025
Emocje ze wszystkich stadionów 👉 TVP3 & https://t.co/h0mGO3VKx1 📺
A każdy mecz osobno? Też na https://t.co/h0mGO3VKx1 🫵 pic.twitter.com/uvZvoQRWuu
Po kolejnych pięciu minutach ŁKS znów znalazł drogę do siatki stali. Jasper Löffelsend dośrodkował w pole karne, gdzie nabiegał Sebastian Ernst. Niemiec nie miał problemów z pokonaniem Marka Kozioła. Do przerwy ŁKS Łódź prowadził bardzo pewnie, bo aż 3:0.
Piłkarze Stali na pewno wyszli na drugą połowę z myślą, żeby gonić wynik i zrobić, co tylko się da, aby coś w tym spotkaniu ugrać. Już w pierwszej akcji po zmianie stron ŁKS Łódź wybił im to z głowy. Bastien Toma przejął piłkę na połowie rywali rozegrał akcję z Lewandowskim i szukał dogrania do napastnika, ale odbił piłkę Kozioł. Zrobił to jednak tak, że ta trafiła w klatkę Łysiaka i wpadła do siatki. Drugi samobój w tym meczu po stronie Stali Rzeszów.
Stal Rzeszów była w beznadziejnej sytuacji, ale podopieczni Marka Zuba nie rezygnowali. Już w 51. minucie zostali za to nagrodzeni. Sebstian Thill, przed którym na konferencji prasowej ostrzegał Szymon Grabowski, dośrodkował z lewej strony, a świetnie głową Aleksandra Bobka pokonał Sławiński.
W 65. minucie kapitalną piłkę do Sebastiana Ernsta posłał wprowadzony na boisko Fabian Piasecki. Ernst miał dużo miejsca w polu karnym, ale fatalnie spudłował, czym bardzo zdenerwował Szymona Grabowskiego.
Stal Rzeszów 1:4 ŁKS Łódź
0:1 – Marcin Kaczor 28′ (sam.)
0:2 – Artur Craciun 32′
0:3 – Sebastian Ernst 37′
0:4 – Karol Łysiak 46′
1:4 – Oliwier Sławiński 51′
Stal: Kozioł – Warczak, Kaczor, Synoś, Wachowiak – Sławiński, Łysiak, Thill – Łyczko, Wolski (Masiak 46′), Jonathan Junior (Kądziołka 34′)
ŁKS: Bobek – Rudol, Craciun, Fałowski (Jurkiewicz 72′) – Löffelsend (Kupczak 72′), Ernst, Mokrzycki, Wysokiński, Norlin – Toma, Lewandowski (Piasecki 63′)
CZYTAJ TAKŻE: Marek Dziuba o ŁKS-ie: Tej drużynie brakuje cwaniactwa