Legia przyjedzie na mecz z ŁKS-em w osłabionym składzie i po bolesnej porażce w Fortuna Pucharze Polski. Czy łodzianie będą w stanie pójść w ślady Korony Kielce i zaskoczyć ligowego potentata?
Faworyt niedzielnego meczu jest oczywiście jasny. W starciu inaugurującym ligowy sezon warszawiacy wyraźnie zaznaczyli swoją dominację nad „Rycerzami Wiosny”, pokonując ich 3:0 (a był to przecież ŁKS świeży – niesiony sukcesem, jakim było wywalczenie mistrzostwa Fortuna 1 Ligi, a nie przygnieciony serią porażek). Przed rewanżem wśród kibiców łódzkiego klubu trudno więc o wielką nadzieję i ekscytację.
Wygląda jednak na to, że ŁKS przystąpi do meczu z Legią w znacznie korzystniejszym momencie niż mogłoby się wydawać po publikacji ligowego kalendarza. Także w Warszawie trudno mówić o optymistycznych nastrojach – legioniści zagrają z ŁKS-em tuż po zaskakującej porażce w Fortuna Pucharze Polski. Zespół Kosty Runjaicia musiał uznać wyższość Korony Kielce i stracił szanse na obronę trofeum. To porażka tym bardziej bolesna, że po ostatnich chudych sezonach kibice Legii mieli wielki apetyt na podwójną koronę, a marzeń o radosnej majówce na PGE Narodowym pozbawił ich zespół broniący się przed spadkiem z PKO Ekstraklasy.
Dla ŁKS-u dobrą wiadomością jest również to, że w niedzielnym meczu Kosta Runjaić będzie musiał rotować składem. Przeciwko Koronie wystawił mocną jedenastkę – na boisku pojawili się m.in. Paweł Wszołek, Juergen Elitim, Tomáš Pekhart czy Marc Gual. Sprawę awansu Korony rozstrzygnął dopiero gol Martina Remacle w ostatniej minucie dogrywki, więc wspomniany Pekhart, ale też m.in. Gil Dias czy Artur Jędrzejczyk mają „w nogach” aż dwie godziny gry. Niemiecki trener musi dysponować siłami swoich zawodników rozsądnie, bo już w kolejny czwartek jego zespół czeka jeden z najważniejszych meczów tego sezonu – pojedynek z AZ Alkmaar. Aby na wiosnę grać dalej w europejskich pucharach, Legia musi w nim co najmniej zremisować. Bardzo więc możliwe, że w niedzielnym meczu na Stadionie Króla Runjaić będzie zmuszony wystawić piłkarzy, którzy grali w ostatnim czasie mniej.
Co więcej, na korzyść ŁKS-u mogą przemawiać… warunki atmosferyczne. Prognozy nie przewidują, żeby do niedzieli miała wydarzyć się pogodowa rewolucja – mecz będzie rozgrywany w temperaturze oscylującej wokół zera. Przy takich warunkach trudno spodziewać się, aby murawa była w dobrym stanie. Powolna, zmrożona płyta nie zadziała na korzyść Legii, która będzie zapewne chciała prowadzić mecz i rozgrywać piłkę. Już po wczorajszym meczu w sieci można było znaleźć komentarze warszawskich kibiców przekonanych, że warunki utrudniły ich zespołowi zadanie.
Czy tak samo może być w niedzielę? W tych okolicznościach bezpośredni futbol pod znakiem kontr i rozpychających się w środku pola Engjëlla Hotiego i Kaya Tejana może przynieść lepsze skutki niż atak pozycyjny oparty na koronkowych akcjach.
To wszystko nie zmienia oczywiście diametralnie przedmeczowego układu sił – nie ulega żadnej wątpliwości, że zdecydowanym faworytem spotkania będzie Legia. Kalendarzowo-pucharowo-pogodowe okoliczności sprawiają jednak, że ligowy Goliat przystąpi do niego z kilkoma wrażliwymi punktami. Piotr Stokowiec to typ trenera, który takie szanse dostrzega i dostosowuje taktykę swojego zespołu tak, by mógł je wykorzystać. Czy ta trudna misja zakończy się powodzeniem?