Już w piątek Widzew czeka drugi domowy mecz z rzędu. Tym razem przy Piłsudskiego zamelduje się Jagiellonia Białystok, a wraz z nią związany w przeszłości z Widzewem Łukasz Masłowski.
Łukasz Masłowski od 1 marca 2022 roku pełni funkcję dyrektora sportowego Jagiellonii Białystok. To on jest odpowiedzialny za przebudowę zespołu z Podlasia, który w tym sezonie miał spisywać się zdecydowanie lepiej niż w rozgrywkach 2021/2022.
Wcześniej Masłowski pracował m.in. w Widzewie. W Łodzi nie pozwolono mu jednak na wiele, bo w lipcu 2019 roku, już po dwóch miesiącach pracy, zwolniła go nowa prezes – Martyna Pajączek.
Jak przyznaje sam Masłowski, mimo emocjonalnego związku z Widzewem, piątkowe spotkanie Widzewa z Jagiellonią nie budzi w nim dodatkowych emocji.
– Absolutnie nie, już wyrosłem z tych rzeczy. Piątkowy mecz jest dla mnie taki, jak każdy inny. Tyle, że bliżej domu – powiedział w rozmowie z „Łódzkim Sportem” Łukasz Masłowski.
CZYTAJ TAKŻE >>> ROZMOWA TYGODNIA. Wójt gminy Brójce o nowym ośrodku Widzewa: „To projekt, który daje wiele możliwości rozwoju”
Obecny sezon nie układa się po myśli białostockiego klubu. Jagiellonia zajmuje 15. miejsce w tabeli i ma tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Swoją cegiełkę to kiepskiej sytuacji Jagi dołożył Widzew, który jesienią pokonał ją 2:0 po golach Bartłomieja Pawłowskiego i Jordiego Sancheza.
Nadchodzące spotkanie zapowiada się niezwykle ciekawie, co zresztą potwierdził w rozmowie z „ŁS” Łukasz Masłowski.
– Mam nadzieję, że dobrze przepracowany okres przygotowawczy i ruchy transferowe, które robimy, spowodują, że Jagiellonia będzie mocniejsza niż jesienią – skomentował Masłowski. – Widzew i Jagiellonia to dwa zespoły, które chcą grać ofensywnie, dlatego spodziewam się, że to będzie dobry i widowiskowy mecz. Kibice powinni czerpać przyjemność z oglądania tego spotkania. Nie bez znaczenia jest też atmosfera na Widzewie. Ten doping napędza do tego, by te mecze były właśnie w takim stylu rozgrywane – zakończył.
CZYTAJ TAKŻE >>> Transfer last minute do Widzewa? Mroczkowski: „Klub zostawił sobie pole manewru”