Wczoraj na łamach m.in. „Dziennika Łódzkiego”, „Gazety Wyborczej” i portalu ŁKSFANS.pl informowano o rzekomej walce ŁKS-u i Widzewa o 23-letniego napastnika Mariusza Idzika. W poniedziałek prezes Tomasz Salski osobiście zdementował te doniesienia.
Idzik to obecny lider klasyfikacji strzelców I grupy III ligi. W barwach Ruchu Chorzów zdobył 10 bramek w 11 dotychczasowych meczach. Wychowanek Śląska Wrocław przed przejściem do Chorzowa występował w barwach Wisły Puławy i Miedzi Legnica. Według medialnych doniesień Idzik miał wzmocnić rywalizację o miejsce w składzie wśród napastników Łódzkiego Klubu Sportowego. Od odejścia Jakuba Wróbla do Stali Mielec w kadrze ŁKS-u pozostaje bowiem dwóch kandydatów do gry na pozycji numer dziewięć – Łukasz Sekulski i Samu Corral. Według informacji „Gazety Wyborczej” łódzki klub miał zapłacić za napastnika nawet sto tysięcy złotych.
Te spekulacje prędko uciął jednak Tomasz Salski. Doniesienia mediów musiały szczególnie go zirytować, bowiem… osobiście zadzwonił w tej sprawie do redakcji „Dziennika Łódzkigo”. Prezes ŁKS-u oświadczył, że przy al. Unii pozyskanie Idzika nie było rozważane – łódzki klub nie ma nawet napastnika w swojej bazie danych.
Jednocześnie Salski potwierdził, że przy dwóch wcześniejszych transferach ŁKS musiał walczyć o względy pozyskiwanych piłkarzy z rywalami zza miedzy. Chodzi o transfery Tomasza Nawotki i Kamila Dankowskiego. W obu przypadkach Widzew nie był jednak szczególnie zdeterminowany, by doprowadzić transfery do szczęśliwego finału.
Fot. ŁKS Łódź