PGE Skra Bełchatów podejmowała u siebie niepokonaną dotąd Resovię. Te spotkania zawsze wzbudzały dodatkowe emocje, bo przez lata decydowały o mistrzostwie Polski.
– Doskonale pamiętam te mecze, atmosferę w trakcie spotkań finałowych, półfinałowych czy ćwierćfinałowych, jakie miałem okazje grać czy na Podpromiu czy w Bełchatowie. Pamiętam, że to zawsze była prawdziwa wojna i atmosfera wielkiego siatkarskiego święta. Kibice na pewno pomagali nam to odczuć i mam nadzieję, że tak samo będzie w sobotę. To spotkanie dwóch drużyn z tej górnej części tabeli dlatego mam nadzieję, że będzie elektryzująco i emocjonująco – mówił przed spotkaniem Paweł Zatorski, atakujący Asseco Resovii.
ZBUDUJ DOM SWOICH MARZEŃ Z CEGIELNIĄ GRABARZ, SPONSOREM PGE SKRY BEŁCHATÓW (WIĘCEJ)
Skra przed meczem miała problemy kadrowe. Do gry w pełnym wymiarze czasu niezdolny był Filippo Lanza, który zmagał się z urazem stopy. Za skrzydłowego po raz pierwszy w wyjściowej szóstce zagrał Lukas Vasina.
Brak przyjmującego widać było od początku. Chociaż w Skrze jak zwykle doskonale działał środek i blok, to to nie wystarczyło. Mimo, że początek pierwszej partii był wyrównany, to po tym jak na zagrywkę wszedł Torey DeFalco rzeszowianie odskoczyli na osiem punktów. Na boisku pojawił się Lanza i chociaż Skra obroniła kilka piłek setowych, to po pomyłce Vasiny przegrała 18:25. Brakowało Aleksandara Atanasijevicia, który chociaż przebywał na boisku, to na siedem ataków skończył tylko jeden, a kolejny punkt zdobył blokiem. Szwankowała zagrywka bełchatowian, czyli jeden z najmocniejszych punktów Skry.
Na szczęście druga partia wyglądała zupełnie inaczej. W PGE Skrze doskonale funkcjonowała zagrywka. Bieniek nie pomylił się w tym elemencie ani razu. Bełchatowianie cały czas utrzymywali przynajmniej pięciopunktową przewagę. W końcówce świetną pracę blokiem wykonał Karol Kłos. Joel Banks, trener Skry był tak pewny, że jego siatkarze wygrają seta, że na pozycję atakującego wpuścił Wiktora Musiała, rezerwowego który w pierwszej akcji zdobył punkt. Grzegorz Łomacz serwował setbola przy stanie 24:13. Po kontrze Vasiny, Skra wygrała seta.
Najlepsze miało przyjść w trzecim secie. Obie drużyny były niesamowite. Średnia prędkość zagrywki wynosiła niecałe 120 km/h, a należy pamiętać, że kilku zawodników serwowało floty. Po dosyć niemrawym początku Vasiny, Czech stał się ważnym punktem ofensywy bełchatowian. Widać było chemię między nim, a Łomaczem, który w pewnym momencie wystawił mu trzy piłki z rzędu. To była najlepsza promocja polskiej siatkówki. Skra w trakcie seta popełniła tylko jeden błąd, a Resovia dwa. Lepsi byli bełchatowianie, którzy jako pierwsi w tym sezonie urwali Resovii dwa sety.
– Wszyscy znamy Mateusza, znamy charakterystykę gry Grześka Łomacza i nie jest to niespodzianka, że „Bieniu” dostaje bardzo dużo piłek. Jest zawodnikiem, którego grzechem jest nie wykorzystywać i dlatego Grzegorz dużo nim gra. Spodziewamy się, że to będzie bardzo trudne spotkanie. Skra zawsze na swojej hali jest bardzo wymagającym, ofensywnym przeciwnikiem, który zaczyna od bardzo dobrej zagrywki. Jest równie mocny w ataku tak, że szykujemy się na trudną naprawdę batalię – zapowiadał Zatorski i się nie mylił.
W piątym secie, rzeszowianie wrócili do dobrej dyspozycji Jakub Bucki i Jan Kozamernik nie pozwalali Skrze nawet na chwilę wytchnienia i dominowali pod siatką. Gospodarze przegrywali 11:16, ale dzięki przytomnej grze Kłosa udało się odrobić dwa punkty. Z Atanasijeviciem na zagrywce wyszli na prowadzenie, bo atakujący zmusił Resovię do błędu, potem zagrał asa, a następnie dwa razy doskonale zaserwował i punkty po kontrze zdobyli Kłos i Vasina. Później, po walce środkowych reprezentacji Polski, czyli Bieńka i Jakuba Kochanowskiego, rzeszowianie znowu zdobyli przewagę. Po kiwce wicemistrza świata i obiciu bloku przez Dicka Kooya, bełchatowianom brakowało tylko punktu. Niestety, Bucki nie pomylił się atakując ze środka i Kochanowski serwował piłkę setową, który zadecydował o tie-breaku.
Piąta partia to była prawdziwa strzelanina. Niczym w najlepszych westernach, rewolwerowcy po obu stronach siatki oddawali strzał za strzałem. Zmiana stron nastąpiła po błędzie Resovii, ale Skra prowadziła tylko 8:7. Wtedy rzeszowianie zdobyli siedem punktów z rzędu i mieli piłkę meczową. Bełchatowianie nie byli w stanie zdobyć ani punktu, spotkanie atakiem spod siatki skończył Kochanowski. Szkoda, bo bełchatowianie pokazali niezwykłą ambicję.
PGE Skra Bełchatów – Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (18:25, 25:13, 25:22, 22:25, 8:15)
PGE Skra Bełchatów: Łomacz, Kooy, Bieniek, Atanasijević, Kłos, Vasina, Piechocki (libero), oraz Lanza, Rybicki, Musiał
Asseco Resovia: Kozamernik, Bucki, Rossard, Drzyzga, Cebulj, DeFalco, Zatorski (libero), oraz Potera (libero), Piotrowski