Dziwne i ciekawe były to dni przy al. Piłsudskiego. Choć Widzew od 7 października nie zagrał żadnego meczu, powodów do dyskusji nie brakowało i nie brakuje do chwili obecnej – bo przecież mało kto wierzy, że w łódzkim klubie naprawdę chcieli zagrać zaległy od niedzieli mecz z Ruchem podczas reprezentacyjnej przerwy.
Z informacji, które mam – a wiem, że mam dobre – wynika, że ani ze strony mojej macierzystej stacji, czyli Canal+Sport, ani tym bardziej Ekstraklasy, nie było żadnych nacisków, by mecz Widzewa z Ruchem rozegrać właśnie 18 listopada, podczas przerwy na mecze reprezentacji. To kluby ustaliły i zaproponowały ten termin, więc wszystkim musiał mniej lub bardziej pasować. Jedyne spotkania pucharowe, jakie w Łodzi i Chorzowie brać muszą pod uwagę, to te w Pucharze Polski, wojaże po Europie planów treningowych nie burzą, opcji innych niż 18 listopada więc nie brakowało. Trenerzy zdecydowali, że kadrowe straty, które mogą ponieść (z naciskiem na słowo „mogą”, bo przecież nie każdy z piłkarzy ostatnio powoływanych na zgrupowania reprezentacji musi tam pojechać także w połowie listopada), poważne nie będą, a to sprawia, że kibice powinni im zaufać i cieszyć się, że ich mecz przyjaźni będzie wydarzeniem dla całej piłkarskiej Polski. Spotkanie przy pełnych trybunach i efektownej oprawie, będzie jedynym w Ekstraklasie rozgrywanym tego dnia – ba, w cały weekend! Kibice oczekujący na pełen powrót ligowego grania po meczu z Czechami dzień wcześniej, dostaną naprawdę łakomy kąsek. Ekspozycja marek jest ważna i wiedzą o tym tak w Łodzi, jak w Chorzowie.
CZYTAJ TEŻ: Kolejna legenda Widzewa uhonorowana na stałe na stadionie
Ruch stracić może na 18 listopada swojego wychowanka, Tomasza Wójtowicza, który ostatnio grał w reprezentacji U-21 Miłosza Stępińskiego. Widzew może być zmuszony grać bez Henricha Ravasa, Andrejsa Ciganiksa oraz powoływanego przez Wojciecha Kobeszkę do kadry U-19 Dawida Tkacza. Nie przesądzałbym, że wszyscy tym razem na zgrupowania wyjadą, a nawet jeśli, to moim zdaniem histeria części kibiców Widzewa jest mocno przesadzona. Jakub Szymański może dostać szansę debiutu w Ekstraklasie, a warto pamiętać, że mecz Ruchem nie powinien należeć do tych, gdzie bramkarz będzie kluczowym piłkarzem gospodarzy. Wpływu Tkacza na grę Widzewa też bym nie przeceniał, choć kibicom życzę, by doczekali się młodzieżowca, który będzie – jak Ernest Terpiłowski w poprzednim sezonie – zawodnikiem grającym z powodu swoich umiejętności, a nie tylko wieku. I na koniec Ciganiks, który faktycznie wygląda ostatnio znacznie lepiej niż przez większość pobytu w Łodzi, ale przecież zagrał w tym sezonie w Ekstraklasie zaledwie 212 minut, raz tylko pojawiając się w podstawowej jedenastce. Oczywiście, Łotysz dobrym meczem przed przerwą reprezentacyjną rozbudził apetyty fanów, strzelił piękną bramkę i dał swojej drużynie trzy punkty, ale z nazywaniem go piłkarzem kluczowym ja bym jeszcze poczekał. Przynajmniej do końca rundy.
NIE PRZEGAP: Widzew zagra z Ruchem bez reprezentantów
Tyle na temat bilansu zysków i strat przez nowy termin meczu: przypomnę ponownie – zaproponowany przez oba kluby. Kwestie zdrowotne i ewentualnych powrotów graczy kontuzjowanych świadomie pozostawiam na boku, bo bardziej zainteresował mnie cały show związany z przełożeniem spotkania. Jestem dziwnie pewien, że ci sami, którzy publicznie krzyczą, że mecz mógł, a nawet powinien się odbyć, wiele razy w swoim życiu krytykowali władze FIFA za zgodę na rozegranie meczu Polska – RFN podczas mistrzostw świata w 1974, uznając, że fatalny stan nasiąkniętej murawy wypaczył wynik jednego z najważniejszych meczów w historii naszego futbolu. W niedzielę w Łodzi mnie nie było, ale rzut oka na relacje w Canal+Sport wystarczył mi, by wziąć stronę sędziego Tomasza Kwiatkowskiego. Gra w takich warunkach nie miała sensu. Piłka stawałaby w losowych miejscach, ryzyko kontuzji byłoby ogromne, poziom spotkania byłby kiepściutki. Rządziłby przypadek. Tym bardziej więc dziwię się więc, że Widzew tak chciał grać – był przecież faworytem, miał prowadzić grę, która na dodatek, zgodnie z pomysłem trenera Daniela Myśliwca na idealny zespół, ma się opierać na wymienianiu wielu krótkich podań. Graniu po trawie. A ta murawa się do tego nie nadawała, tu najlepiej by było wrzucać piłki w pole karne, z każdego miejsca, z którego możliwe jest dostarczenie piłki na głowę napastnika. Wniosek może być więc jeden – szefowie i trener klubu z Piłsudskiego grać tak naprawdę nie chcieli.
Po co więc konferencja prasowa, cała ta otoczka? Wielki sport to także show i swego rodzaju polityka. Prezes Michał Rydz pokazał oficjalnie i publicznie, jak istotni są dla niego kibice. Pokazał determinację władz Widzewa, by mecz odbył się w wyznaczonym terminie. Sprawił też, że o sprawie przełożenia spotkania zrobiło się głośno i miał idealny pretekst, by znów wbić nie tyle szpilkę, co potężną szpilę w operatora stadionu – to nie nasza wina, a właśnie MAKiS-u. Wszystko w białych rękawiczkach. I ja to rozumiem, tak się robi politykę. Walka o wpływy na stadionie, to właśnie polityka. A wina faktycznie leżała po stronie operatora stadionu, a nie sędziego Kwiatkowskiego, który podjął jedyną tak naprawdę możliwą decyzję. By nie grać.
WIĘCEJ: Zespół do zadań specjalnych na Widzewie
„Widzew Łódź zawsze na pierwszym miejscu stawia sportową rywalizację oraz chce budować markę Serca Łodzi jako miejsca przeżywania niesamowitych emocji w rodzinnym gronie. Niestety, w niedzielę 22 października nie było to możliwe. Piłkarze, sztaby szkoleniowe i władze obu klubów chciały rozegrać spotkanie, które miało szansę być prawdziwym świętem. Od dwóch dni pracownicy Widzewa oraz MAKiS-u monitorowali sytuację pogodową, wiedząc o powtarzających się problemach z odprowadzaniem wody z boiska, a już w dniu meczu od najwcześniejszych godzin porannych trwały prace, które miały umożliwić rozegranie zawodów, pomimo niewydolnego drenażu murawy. Na podstawie przyjętych w Klubie procedur został powołany sztab kryzysowy, który na bieżąco kontaktował się z operatorem stadionu, greenkeeperem, a także delegatem Polskiego Związku Piłki Nożnej oraz władzami Ruchu Chorzów.” – ładnie brzmią fragmenty oficjalnego oświadczenia Widzewa, prawda? Wszystko się zgadza. Warto jednak czytać między wierszami i kroplami spadającego na murawę przy Piłsudskiego deszczu. Bo gdy pogoda jest pod psem, warto psy wieszać na właściwych osobach. A termin po mecz kadry z Czechami naprawdę jest dobry.
Żelisław Żyżyński, Canal+Sport