Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji zapewnia, że w przypadku boisk na Łodziance robi wszystko zgodnie z najwyższymi standardami.
Od kilku dni trwa dyskusja na temat warunków, w jakich trenuje Widzewa. Narzekają trener Janusz Niedźwiedź i prezes Mateusz Dróżdż, który napisał na Twitterze, że boiska Łodziance są w dramatycznym stanie. Ośrodek ten należy do miasta i zarządza nim MOSiR. Ten odpowiedział na zarzuty, a właściwie wytłumaczył, na czym polega specyfika boisk znajdujących się w parku 3 Maja. Boiska są między starymi i wysokimi drzewami, dlatego trawa rośnie tam wolniej. O wiele lepsze warunki są np. przy al. Unii. Tam boiskiem opiekuje się Miejska Arena Kultury i Sportu.
„Zarówno MAKiS, jak i MOSiR korzystają z takich samych procedur przygotowawczych, sprzętu, środków ochrony roślin etc. Niemniej jednak każde z boisk należy oceniać indywidualnie. Mimo tej samej strefy klimatycznej występują zjawiska mikroklimatu, który jest odmienny dla każdego z boisk będących w zasobach tkanki miejskiej. Oceniając parametry wszystkich boisk, widoczny jest różny cykl mikrobiologiczny każdego z boisk. Odnosząc się do boisk umiejscowionych przy ulicy Małachowskiego, nie sposób pominąć faktu, iż położone są w otulinie starodrzewnego parku, który powoduje chociażby zacienienie części boisk, które w okresie wczesnowiosennym ma diametralny wpływ na rozpoczęcie się procesu wegetacji traw” – powiedział „Gazecie Wyborczej” Łukasz Kucharski, dyrektor MOSiR-u. Zapewnił też, że wszystko co pracownicy ośrodka robią przy boiskach robią zgodnie z najwyższymi standardami, ale z biologią nie mogą wygrać.
Kucharski nie chciał komentować zarzutów ludzi z Widzewa, czyli m.in. Mateusza Dróżdża. “MOSiR nie chce komentować, wydawać opinii i odnosić się do zagadnień merytorycznych wykraczających poza zakres własnej jurysdykcji (…)” – stwierdził.