Środowisko kibiców Widzewa już dawno nie było tak podzielone. Jedni stoją murem na trenerem Danielem Myśliwcem, drudzy niemal żądają jego zwolnienia. Pytanie tylko, która opcja jest dla Widzewa lepsza?
Na początku tego sezonu trener Daniel Myśliwiec był przez widzewskie trybuny uwielbiany. Nie ma co się dziwić. To szkoleniowiec, pod wodzą którego Widzew wygrał mecze z Legią i Lechem, a także spotkanie derbowe. Dodatkowo, w środowisku uchodził za niezwykle zdolnego. Wydawać by się mogło, że to jest właśnie to “coś” i Myśliwiec będzie dla RTS-u trenerem na lata. Seria porażek w końcówce jesieni i nerwowa zima przy Piłsudskiego pokazały jednak inną twarz Myśliwca. To, że jest on człowiekiem specyficznym widać było od dawna. Wystarczyło posłuchać konferencji prasowych z jego udziałem. Na światło dzienne zaczęły jednak wychodzić wieści o jego konflikcie z dyrektorem sportowym Tomaszem Wichniarkiem, a także członkami sztabu szkoleniowego.
Z każdej strony słyszy się, że Myśliwiec to trener, któremu marzy się panowanie w stylu brytyjskim. Chciałby mieć wpływ na wszystko. Pytanie tylko, co osiągnął w swojej karierze Daniel Myśliwiec by mieć takie wymagania? Bo patrząc na jego przeszłość to w zasadzie…nie osiągnął niczego. Awansował ze Stalą Rzeszów do I Ligi. Ale żeby rządzić i dzielić w takim klubie jak Widzew to chyba trochę za mało. Ktoś może dać przykład Marka Papszuna, który jako anonimowy szkoleniowiec, tego typu władze otrzymał w Rakowie i dało to efekty. Jest takie niezbyt ładne powiedzenie, o porównaniu dwóch rzeczy. Nie będziemy go przytaczać, ale nie porównujmy Widzewa Łódż z Rakowem Częstochowa. W czasach gdy Papszun obejmował stery pod Jasną Górą, “Medalikami” interesowała się garstka kibiców. Dziś jest ich niewielki więcej, choć sportowo to oczywiście wysoki jak na polskie warunki poziom.
Mało tego, w samym Widzewie Myśliwiec nie zrobił niczego co pozwoliłby rozważać opcję przekazania mu władzy absolutnej. “Stworzył” Imada Rondicia i…to tyle. Spójrzmy ilu zawodników pod jego wodza przepadło. Antoni Klimek, który najpierw został przez Myśliwca zbudowany, a później stłamszony i ostatecznie pożegnany. Kreshnik Hajrizi, obrońca, który był podstawowym zawodnikiem wicemistrza Szwajcarii, do wybitnej taktyki 39-letniego trenera się nie nadawał. Noah Diliberto, który regularnie występował na drugim poziomie rozgrywkowym we Francji, w Łodzi nie wącha nawet murawy. Kuba Łukowski, który zaliczył bardzo mocne wejście w RTS-ie, obecnie jest cieniem samego siebie.
Właściciel Widzewa, Tomasz Stamirowski sam mówi, że w klubie chcą iść w model niemiecki, czyli taki, w którym dyrektor sportowy ma bardzo silną pozycję. Kupujemy taki ruch, bo w Polsce nie ma trenerów, którzy byli gwarancją jakości na lata. Jak Stamirowski sam zauważył, w naszej lidze szkoleniowca wymienia się średnio co 1.5 roku. To o czymś świadczy. Czy przy takim modelu, dyrektorem sportowym powinien pozostać Tomasz Wichniarek? To jest osobny temat. Nie twierdzimy, że to najlepszy dyrektor w kraju, ale jego ocena jest naszym zdaniem mocno niesprawiedliwa. Myśliwiec odrzuca większość przedstawionych nazwisk. To odpowiedź na pytanie dlaczego nie ma transferów do klubu. Może gdyby Widzew prowadził ktoś inny, kto zaakceptowałby ruchy przygotowane przez Wichniarka to drużyna walczyłaby o TOP6, a nie była zamieszana w walkę o utrzymanie?
ZOBACZ TAKŻE>>>Widzew ma “momenty”, ale wciąż jest słaby. Transfery niezbędne?
Kilka miesięcy temu w mediach zaczęto mówić o tym, że przyszłość Goncalo Feio w Legii Warszawa stoi pod znakiem zapytania. Jednym z kandydatów do zastąpienia Portugalczyka miał być Myśliwiec, który w tamtym czasie robił jeszcze przyzwoite wyniki z RTS-em.
– Jak dowiedział się, że Legia go rozpatruje to bardzo się podpalił. Nie mógł sobie znaleźć miejsca w klubie. Liczył, na kontakt z Warszawy – usłyszeliśmy od ludzi z otoczenia Myśliwca.
Nie można wykluczać, że “Wojskowi” brali pod uwagę 39-latka. To “ich” człowiek, w dodatku bardzo ceniony przez Jacka Zielińskiego. Teraz jednak – według naszej wiedzy – tematu Legii nie ma. Choć Myśliwiec chciałby by było inaczej.
Sprawa szkoleniowca czerwono-biało-czerwonych wydaje się być prosta. Nie broni go styl, nie bronią wyniki, nie broni wizja. Ma za sobą jedynie szatnię. Odnosimy wrażenie, że utrzymanie posady zawdzięcza wyłącznie braku konkurencji na rynku. Człowiek, który marzy się władzom Widzewa, pracuje w Górniku Zabrze. Z wolnych trenerów…dużego wyboru nie ma. Może jednak, w którymś momencie “góra” nie wytrzyma i mimo braku konkretnego następcy, Myśliwiec pożegna się z “Sercem Łodzi”?
1 Comment
Zarząd nie ma jaj.Jakby miał to tak jak w III lidze zmieniliśmy trenera przed ostatnią kolejką i odniosło efekt.Brać Mroczka do końca rundy i szukać odpowiedniego kandydata.