Końcówka sezonu to okazja, by sprawdzić w boju piłkarzy, którzy grali mniej. Do gry pali się m.in. Noah Diliberto.
Piłkarze Widzewa przygotowują się już pełną parą do niedzielnego meczu z Wartą Poznań. To pierwszy z czterech ostatnich meczów tego sezonu. Dla piłkarzy, którzy wiosną grali mniej, to ostatnia szansa, by się pokazać. Części z nich kończą się kontrakty, część zostaje na dłużej, ale na pewno więcej chcieliby pograć jeszcze w maju.
Mowa m.in. o Kamilu Cybulskim. O ile Filip Przybułek był odkryciem Janusza Niedźwiedzia, tak 18-latek to “wynalazek” Daniela Myśliwca. Debiut zaliczył w lutowym meczu z Jagiellonią Białystok. W sumie tej wiosny zagrał w pięciu spotkaniach ligowych (48 minut) i jednym w Fortuna Pucharze Polski (31). Ani razu nie był w pierwszym składzie. Po ostatnim meczu z Rakowem Częstochowa trener Myśliwiec przyznał, że miał już taką myśl. Niewykluczone więc, że Cybulski wkrótce zadebiutuje w jedenastce. Nawet jeśli nie, to chyba może liczyć na więcej minut w końcówce sezonu.
Nogami przebiera też Noah Diliberto. Francuz to jeden z czterech piłkarzy pozyskanych przez Widzew zimą. Łukasz Gikiewicz gra regularnie, co powoduje, że Ivan Krajcirik nie podnosi się z ławki, a Lirim Kastrati ma sporo kłopotów ze zdrowiem. Teraz też wraca po urazie i wznawia treningi. Mało prawdopodobne, by zagrał w niedzielę. Serafin Szota spisuje się na prawej obronie bardzo dobrze, a gotowy do wejścia jest też Mato Milos. Chorwat to też zresztą jeden z tych zawodników, który chce pokazać się trenerowi. W czerwcu wygasa jego umowa.
Ostatni to właśnie Diliberto. 22-letni pomocnik ma prawo czuć się rozczarowanym, bo nie gra dużo. Wystąpił tylko w sześciu meczach, tylko raz od początku. Ani razu nie rozegrał pełnego spotkania. W sumie uzbierał 92 minuty. Wszyscy pamiętają oczywiście jego pięknego gola w meczu z Górnikiem Zabrze, ale kibice też liczyli na więcej.
Francuz przegrywał jednak rywalizację z Markiem Hanouskiem, a nawet Dominikiem Kunem. I chyba wciąż tak jest. Po czerwonej kartce dla Czecha Myśliwiec w przerwie wpuścił Kuna, a nie Diliberto. Francuz pojawił się na boisku dopiero w 84. minucie. Nie wyglądał jednak na obrażonego, tak jak inni dawał z siebie wszystko – walczył o każdą piłkę i próbował doprowadzić do wyrównania, bo tuż przed jego wejściem na boisko Raków strzelił gola. I Francuz miał dwie szanse. Raz obronił bramkarz, a za drugim razem strzał mu nie wyszedł.
Kunowi też kończy się po sezonie kontrakt, ale Myśliwiec dobrze wie, co potrafi i jakie ma atuty. Chyba to już czas, by szansę od początku dostał Diliberto, tym bardziej, że przeciwko Warcie Poznań nie będzie mógł zagrać Hanousek.