Na pewno będzie jedna zmiana, ale może być więcej roszad – zapowiada trener Widzewa przed sobotnim meczem z Wartą Poznań. Domyślamy się, gdzie może nastąpić.
Oczywiście pewne jest, że nie zagra Jordi Sanchez, który musi pauzować za nadmiar żółtych kartek. W pierwszym składzie zastąpi go albo Łukasz Zjawiński albo Kristoffer Normann Hansen. Jeśli trener Janusz Niedźwiedź wybierze drugą opcję, to potrzebne będą też przesunięcia na pozycjach.
W pierwszej linii zmiana nastąpi na pewno. A w innych? – W naszym składzie na pewno będzie jedna zmiana, ale cały zespół bardzo intensywnie pracuje, więc tych roszad może być więcej. Wszyscy zawodnicy dobrze pracują, dają powody do tego, żeby na nich stawiać. Pamiętajmy, jak dużą rolę odgrywają piłkarze wchodzący z ławki, którzy mogą zmienić oblicze meczu – mówił na przedmeczowej konferencji szkoleniowiec.
Obsada bramki i linii defensywnej niemal na pewno się nie zmieni. Mogłoby się tak stać, gdyby któryś z pewniaków do gry: Henrich Ravas, Patryk Stępiński, Serafin Szota i Mateusz Żyro, doznali jakichś urazów. Na szczęście nie słuchać o tym, Gdyby jednak coś się jeszcze miało – odpukać – przytrafić, to w kadrze są wartościowi zmiennicy, żeby wspomnieć Jakuba Wrąbla czy Martina Kreuzrieglera.
CZYTAJ TEŻ: Dlaczego w Widzewie młodzi grają tak mało? Trener krótko i na temat
Zmian raczej nie należy spodziewać się też na wahadłach. Mato Milos po prawej stronie gra dobrze, na Legii miał też piękną asystę. Po drugiej stronie boiska gra Andrejs Ciganiks i chociaż miał udział przy straconym golu, bo przeskoczył go Paweł Wszołek, to też raczej nie straci miejsca. Piłkarzom, którzy z tą dwójką rywalizują na pewno nie pomaga fakt, że ostatnio nie było ich w kadrze z powodu urazów. Mowa oczywiście o Pawle Zielińskim i Fabio Nunesie. Martwi zwłaszcza Portugalczyk, który więcej nie gra, niż gra, a przecież początek sezonu miał bardzo dobry.
W środku pola rządzi Profesor, czyli Marek Hanousek i jego pozycja jest niepodważalna. Zmiana może jednak nastąpić obok Czecha i – jak słyszymy nieoficjalnie – jest to bardzo prawdopodobne. Mowa oczywiście o Juliuszu Letniowskim, który w jedenastce wychodził we wszystkich pięciu meczach wiosny. We wszystkich był też zmieniany. Najpierw po 70. minucie, ale w trzech kolejnych spotkaniach już po 50.
I nie chodziło o urazy. Letniowski po prostu zawodził. Nie jest to jednak nic nowego, bo w tym sezonie wystąpił we wszystkich meczach (16 razy w pierwszym składzie), ale trudno przypomnieć sobie jakiś jego spektakularny, czy nawet bardzo dobry, występ. A to przecież ofensywny pomocnik, zawodnik, który ma kreować grę. Tacy zwykle są widoczni.
CZYTAJ TEŻ: Obrońca Widzewa: „Możemy wygrać z każdym”
24-latek nie ma też liczb, bo na jego koncie jest tylko jedna asysta i ani jednego gola. Niedźwiedź cały czas na niego stawia, ale chyba cierpliwość ma swoje granice. Jak wiadomo nieoficjalnie, trener Widzewa nie był zadowolony z występu Letniowskiego na Legii.
Liczby ma za to Dominik Kun, który zdobył 3 gole i zaliczył 2 asysty. I pamiętamy jego bardzo dobre występy. To w dużej mierze dzięki niemu Widzew wysoko wygrał ze Stalą Mielec. A wiosną – chociaż w każdym meczu był rezerwowym – miał świetne wejścia w meczu z Jagiellonią Białystok i bardzo dobre w Warszawie w ostatni piątek. To po jego szarży łódzki zespół miał rzut wolny, po którym gola zdobył Bartłomiej Pawłowski. Letniowski takich akcji w tym sezonie nie zrobił.
Tę dwójkę pogodzić może ten trzeci, czyli Juljan Shehu. I śledząc internetowe wpisy kibiców, to właśnie na występ Albańczyka od pierwszej minuty liczy wielu z nich. W tym sezonie zdarzyło się to tylko dwa razy i to bardzo dawno temu, bo w sierpniu w 4. i 5. kolejce. 24-latek na koncie ma 12 występów, ale na boisku był tylko przez 229 minut. Tej wiosny zagrał w trzech ostatnich meczach, ale nie dłużej niż kwadrans. Mimo to zdążył pokazać, że ma spore umiejętności, co zresztą podkreślał trener Niedźwiedź.
Na pewno szanse Shehu na występ od pierwszej minuty wzrosły, ale czy na tyle, by tak się stało?