Fantastyczny występ Henricha Ravasa pozwolił Widzewowi zakończyć rundę zwycięstwem nad Koroną Kielce.
Za kilka dni trzeba będzie policzyć, ile punktów zapewnił swojej drużynie. Kolejny raz wybronił wszystko, co mógł, a nawet dużo więcej. Dzięki Ravasowi koledzy z ofensywy dostali szansę na strzelenie zwycięskiego gola. Był jeśli nie najlepszym, to jednym z najlepszych zawodników Widzewa w tym sezonie, a klasę potwierdził w ostatnim meczu.
Najlepszy z obrońców. Pewny w defensywie, ochoczo włączający się do akcji ofensywnych, ma mały udział w strzelonym golu, bo to on podawał do Pawła Zielińskiego, który zaliczył asystę. Odkrycie rundy.
Widoczny, waleczny, ale chaotyczny. Powinien nosić Ravasa na rękach, bo uratował drużynę przed startą gola po katastrofalnym błędzie Żyry, który dał się przepchnąć na linii pola karnego. A przecież dzieci uczą, że “nie idzie się na raz”. On poszedł.
Żyro ma kolegę do noszenia Ravasa na rękach. Austriak spowodował karnego (inna sprawa, czy został podyktowany słusznie!?) przez gapiostwo. Wygrał pojedynek przed polem karnym, po czym się zagapił i dał pretekst sędziemu. Poza tym pewny (choć nie tak jak kilka kolejek temu) i skuteczny.
Z konieczności gra na wahadle i nie jest to jego ulubione środowisko. Plus za to, że sobie radzi. Miewał lepsze mecze, ale i gorsze.
Profesor. Niemal wszystko, co dobre w atakach Widzewa miało związek z Czechem. Chyba tylko raz dał się ograć, lecz bez konsekwencji.
Przebiegł prawie 12,5 km. Są w zespole lepsi piłkarze, jednak bez waleczności i zaangażowania Kuna w środku boiska Widzew nie jest tak dobry, jak z Kunem. Miał szansę, a nawet kilka, by zostać bohaterem, ale gdyby strzelał gole, nie grałby chyba w Widzewie.
Długo trzeba było czekać, aż rozegra dobry mecz. Ale prawdziwych mężczyzn poznaje się ponoć po tym, jak kończą. Milos był wyróżniającym się zawodnikiem na boisku, a gol był podsumowaniem jego postawy.
Wypadł lepiej niż w poprzednich spotkaniach. Szkoda, że w pierwszej połowie zagapił się, bo był blisko pustej bramki. Lepszych od niego młodzieżowców w kadrze nie ma, a jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma.
VAR nie uznał mu gola, ale Hiszpan nie zawiódł. To, że w końcówce obrońcy Korony słaniali się na nogach, to jego zasługa, bo nabiegali się na nim strasznie. Chyba za często ufa swoim umiejętnościom technicznym, bo prostsze środki mogły przynieść lepsze efekty.
Nie był to wybitny mecz Pawłowskiego. Niepokojące jest to, że znów próbował wymusić faul pod polem karnym rywali, ale sędzia nie dał się oszukać i była z tego kontra. Na szczęście przerwana.
Juliusz Letniowski, Paweł Zieliński – grali za krótko, by ich ocenić, ale z nimi na boisku Widzew strzelił gola. Zieliński zaliczył nawet asystę.