Trzy poprzednie okna transferowe wyszły Widzewowi raczej słabo. Jak będzie teraz? – Przyszli do nas piłkarze, których obserwowaliśmy, analizowaliśmy, oglądaliśmy na żywo, a sztab ich zaakceptował. Przeszli więc pełen proces skautingowy – zapewnia dyrektor sportowy Tomasz Wichniarek.
Za nami dopiero siedem kolejek sezonu 2023/2024, więc nie da się uczciwie ocenić, czy piłkarze pozyskani latem przez klub z Serca Łodzi, są i czy będą wzmocnieniem zespołu. Niektórzy jeszcze nawet nie zadebiutowali w drużynie. Regularnie grają tylko dwaj – Fran Alvarez i Luis Silva. Im można już wystawić ocenę, chociaż uczciwie będzie to zrobić po rundzie.
Ocenić możemy już na pewno poprzednie okna. Zimą Widzew sprowadził tylko jednego piłkarza – Andrejsa Ciganiksa i póki co nie jest to transfer udany. Owszem, Łotysz strzelił dwa gole, ale nawet w połowie meczów, w których zagrał (21) nie wyszedł na boisko w pierwszym składzie. W obecnym sezonie nie miało to miejsca ani razu. Skoro więc reprezentant swojego kraju nie wywalczył miejsca w najsłabszej drużynie PKO Ekstraklasy w 2023 roku, to z pewnością nie można napisać, że to udany transfer i wzmocnienie tegoż zespołu.
CZYTAJ TEŻ: Nie tylko Kamil Glik. Widzew chciał jeszcze jednego byłego reprezentanta Polski
Latem 2022 transferów było znacznie więcej. Skuteczność pionu sportowego, na czele z dyrektorem sportowym Tomaszem Wichniarkiem, nie jest na pewno na poziomie Łukasza Zjawińskiego, ale wiele lepsza niestety nie jest. Po roku w pierwszym składzie Widzewa regularnie grają tylko Serafin Szota oraz Jordi Sanchez. Pierwszy to solidny zawodnik, drugi gwiazda drużyny i gwiazdka PKO Ekstraklasy.
Zawiedli Juljan Shehu (ostatnio w ogóle poza kadrą) i Mato Milos, który tylko kilka meczów miał udanych, a zagrał ich aż 29. W tym sezonie tylko raz grał od początku.
Miejsca w składzie nie wywalczył też Mateusz Żyro. Nie sposób zaliczyć go do grona piłkarzy, którzy wzmocnili czerwono-biało-czerwonych. Aż trzech zawodników sprowadzonych ubiegłego lata w Widzewie już nie ma. Z Bożidarem Czorbadżijskim, który był nr 1 na liście klubu i który miał być szefem obrony, rozwiązano kontrakt. Łukasz Zjawiński wrócił do Lechii Gdańsk, a Jakuba Sypka wypożyczono. Ubiegłego lata Widzew wykupił też z Lecha Poznań Juliusza Letniowskiego, ale i to był błąd. Teraz 24-latek jest na wypożyczeniu w Ruchu Chorzów, ale chyba przyszłością Widzewa (tak jak i Sypek) już nie będzie.
Podsumowując. Na dziewięć transferów tylko dwa można ocenić na plus. Skuteczność – niewiele ponad 22 procent. Później było okno z Ciganiksem…
Z ciekawości możemy cofnąć się do jeszcze jednego okna, zimowego z przełomu 2021 i 2022 roku. Wtedy Widzew zasiliło sześciu nowych graczy. W pierwszym składzie (i to bardzo dobrze) grają Bartłomiej Pawłowski i Henrich Ravas pozyskany awaryjnie wobec kontuzji Jakuba Wrąbla. Ernest Terpiłowski miał od tamtego czasu dobre okresy, teraz jednak jest w dużym dołku.
W Widzewie nie ma już za to z kolei Patryka Lipskiego i przede wszystkim dwóch zawodników wyskautowanych i ściągniętych z Norwegii, czyli Martina Kreuzrieglera i Kristoffera Normanna Hansena. Skuteczność – 50 procent. Niestety co okno, ta spada.
Jak pisaliśmy wyżej, rzetelnej i sprawiedliwej oceny będzie można dokonać po rundzie. Na pewno to okno jest bardzo chaotyczne i trudno dopatrzeć się w postępowaniu osób odpowiedzialnych za sport w Widzewie jakiejś przejrzystej strategii. Najpierw mówiono (jeszcze ustami poprzedniego prezesa Mateusza Dróżdża), że wzmocnienia będą dwa, może trzy. Potem wspominano już o pięciu, następnie nawet ośmiu transferach. Ostatecznie latem (jeden piłkarz zakontraktowany już zimą i nie licząc młodych z Akademii Widzewa) do kadry weszło aż dziewięciu nowych piłkarzy.
Priorytetem klubu było ściągnięcie środkowego ofensywnego pomocnika, “dziewiątki”, a potem także środkowego obrońcy. Dojść mieli też oczywiście młodzieżowcy, których w pierwszych wyliczeniach prezesa Dróżdża chyba nie było wcale.
Nowi w Widzewie to Fran Alvarez, Juan Ibiza, Sebastian Kerk, Antoni Klimek, Jan Krzywański, Luis Silva, Imad Rondić, Jakub Szymański i Dawid Tkacz.
Ostatecznie do zespołu dołączyło więc dwóch bramkarzy, dwóch obrońców, czterech pomocników oraz jeden środkowy napastnik. Trzech z nich to młodzieżowcy, pięciu to obcokrajowcy.
Na debiut czeka jeszcze Kerk oraz Ibiza, obaj pozyskani w ostatnim czasie, Hiszpan w ostatnim dniu okna. Niemiec, z którym wiąże się ogromne nadzieje, był na ławce w ostatnim meczu z Legią Warszawa, ale mimo faktu, że Widzew przegrywał 1:2, trener Janusz Niedźwiedź nie zdecydował się wprowadzić go na boisko. I może sobie pluć w brodę, bo dwa dni później szkoleniowiec stracił pracę, więc Niemiec nie zdążył nawet u niego zagrać.
Fran Alvarez zagrał we wszystkim siedmiu meczach nowego sezonu od pierwszej minuty. Było to możliwe m.in. dzięki temu, że Hiszpan trafił do Widzewa bardzo wcześniej, jeszcze przed wyjazdem na obóz do Woli Chorzelowskiej. Widać, że Alvarez ma umiejętności, jest dobry technicznie. Czy jednak jest rozgrywającym, kreatorem gry, jakiego Widzew szukał od lat? Na razie na pewno nie. Zespół, którym miał kierować na boisku, wygrał tylko dwa mecze. On sam strzelił jednego gola i nie zaliczył jeszcze ani jednej asysty. W poprzednim sezonie, jeszcze w Albacete, w Segunda Division miał jedną bramkę i jedno kluczowe podanie, więc chyba nie jest to jednak typowy rozgrywający… Poczekajmy jednak z oceną Hiszpana do końca rundy.
Drugi z nowych piłkarzy, który gra regularnie, to Luis Silva Portugalczyk odkryty przez skautów Widzewa na Cyprze. – Nie jest lepszy od Martina Kreuzrieglera. Na razie jest tak, że Widzew wymienił koszulki i nazwiska. Hansen nie jest gorszy od Alvareza, a Silva nie jest lepszy od Kreuzrieglera. Inni grają mało. Jak robisz transfery, to po to, by nowi byli znacznie lepsi od poprzedników. A tak w tym przypadku nie jest – mówił niedawno w rozmowie z “Łódzkim Sportem” Sławomir Gula, mistrz Polski z Widzewem.
I dodał: – Jego najlepsza akcja do tej pory, to faul na czerwoną kartkę w derbach Łodzi, bo pewnie uratował zespół przed stratą gola. W ostatnim meczu miał już żółtą kartkę i zachowywał się nieodpowiedzialnie, cud, że dotrwał do przerwy. Już mając tę kartkę złapał rywala wpół, a potem jeszcze dyskutował z sędzią. Naprawdę dziwiłem się, że trener pozwolił mu wyjść na drugą połowę.
Rzeczywiście w meczu ze Śląskiem Portugalczyk był blisko tego, by po raz drugi wylecieć z boiska i to w kolejnym meczu, w jakim zagrał po pauzie za poprzednią czerwoną kartkę. Co się jednak odwlecze… Silva nie dokończył meczu z Legią. W sześciu meczach zobaczył więc dwa czerwone kartoniki. Nie wiadomo do końca, czy ta z Legią była sprawiedliwa, ale piłkarz sam jest sobie winny, bo dał sędziom pretekst, by wyrzucili go z boiska – najpierw źle przyjął piłkę, a za chwilę położył rękę na barku Marca Guala.
Nie sposób ocenić innych nowych. Bramkarze jeszcze nie grali i raczej nie zagrają długo, bo Henrich Ravas jest pewniakiem do bramki. O Kerku i Ibizie już pisaliśmy. Obaj nadrabiają braki w przygotowaniach, bo w ligowych meczach grali kilka miesięcy temu. Klimek na razie na boisku był tylko 113 minut, a teoretycznie ma łatwiej od starszych kolegów, bo zbiera potrzebne klubowi minuty młodzieżowców.
W niedzielę w Widzewie zadebiutował Tkacz, który wcześniej wracał do formy po urazie i operacji.
Nie sposób ocenić też Rondicia, który na boisku był jeszcze krócej niż Klimek, bo tylko niespełna 60 minut. Można się zastanawiać, po co Janusz Niedźwiedź chciał Bośniaka w kadrze. Gdy Widzew przegrywał z Legią 1:2 i teoretycznie (i logicznie) powinien gonić wynik, były już szkoleniowiec wolał wpuścić na boisko Andrejsa Ciganiksa i Mateusza Żyrę. Może u nowego trenera Rondić dostanie więcej szans. Na razie nie wiemy, czy to dobry piłkarz. Statystyki z minionych lat ma słabe, ale może na polską PKO Ekstraklasę jego umiejętności wystarczą.
Transfery w Widzewie opiniuje i zatwierdza pion sportowy. Nie decyduje o nich trener, chociaż jego głos jest bardzo ważny – jeśli nie chce jakiegoś piłkarza, to na 99 procent taki zawodnik do jego kadry nie przyjdzie. Najnowszy przykład to Kamil Glik, którego Niedźwiedź nie chciał.
Wiele osób może się wypowiedzieć, ale transfery ostatecznie idą zawsze na konto dyrektora sportowego. Tomasz Wichniarek podsumował letnie okno w rozmowie z dziennikarzami Meczyki.pl. – Zrealizowaliśmy wszystkie transfery na pozycje oczekiwane przez poprzedniego trenera i nakreślane wspólnie z pionem sportowym – powiedział. Przypomniał, że pod koniec okna Widzew pozyskał też Kerka i Ibizę, by ci wzmocnili jeszcze poszczególne formacje i zwiększyli rywalizację. – Jesteśmy zadowoleni z tego okienka, ale oczywiście zobaczymy, jak będzie to wyglądało na boisku. To są jednak piłkarze, których obserwowaliśmy, analizowaliśmy, oglądaliśmy na żywo, a sztab ich zaakceptował. Przeszli więc pełen proces skautingowy – zapewnił.